Dziesięć lat temu zmarł Jakub Karpiński, socjolog, nauczyciel, autor opisujący i współtworzący najnowszą historię Polski. W latach 1979–1989 był jednym z najczęściej wznawianych autorów podziemia wydawniczego (choć IDEE, którego był współzałożycielem, nigdy nie dofinansowywało jego książek).
O Jakubie Karpińskim można znaleźć dostatecznie dużo informacji w Internecie, by nie musieć teraz tutaj pisać jego biografii. Można spróbować za to ją streścić w kilku zdaniach: Był jednym z najmłodszych uczniów Stanisława Ossowskiego, asystentem na Wydziale Socjologii UW, aresztowanym w 1968 roku i skazanym w procesie „taternikow". Doktorat napisał w więzieniu w Strzelcach Opolskich. Pod pseudonimem „Marek Tarniewski" pisał o Polsce komunistycznej. Autor wielu książek i artykułów, po 29 latach wrócił na UW do instytutu kierowanego już przez swego byłego ucznia, profesora Antoniego Sułka, który pisał o nim między innymi tak: „Jakub pokazał, jaka jest siła słowa. Słowo, także jego słowo, wypalić się nie dało, zwyciężyło i z mieczem, i z kratami. Jakub był mistrzem słowa. Jak prawdziwego artystę łatwo było go rozpoznać już po pierwszych zdaniach. Nie ma wśród nas nikogo, kto by w taki sposób operował językiem, wyczuwał niuanse, chwytał ukryte znaczenia i docierał do głębokich struktur wyrażeń. Jakub pokazywał, jak dobry użytek można czynić z języka...".
I jeszcze: „Zdania zawiłe Jakub czynił prostymi, myśli mętne – klarownymi, a kwestie zagmatwane – dobrze sformułowanymi. Problemy, którymi się zajmował, stawały się prostymi, jakby za samym jego dotknięciem. Jakub nie komplikował spraw wartości. »Tak, tak – nie, nie«. Nosił się prosto, nie był pochylony od »kłaniania się Okolicznościom« i nie był pokręcony od oglądania się na wszystkie strony.
Był człowiekiem jasnym, transparentnym – nie miał niczego do ukrywania, nie było w nim żadnej gry i żadnej kalkulacji. Do nieposłuszeństwa w myśleniu wobec władzy dodawał nieposłuszeństwo wobec towarzyskich mód, sezonowych fascynacji środowiskowej poprawności".
I chociaż pisząc historie wydarzeń marcowych 1968 roku Karpiński nie wspominał o swoim w nich udziale, dwa słowa „proste, klarowne i dobrze sformułowane" przez niego właśnie stały się jednym z najważniejszych haseł marca.
„9 marca 1968 r. (...) Aula szybko wypełnia się. Wiecujący są na parterze i na galeriach. Wszyscy mówią naraz, opowiadają sobie o wczorajszym wiecu na UW, o brutalności milicji i ORMO. Harmider uniemożliwia wygłoszenie jakiegoś składnego przemówienia. Zrozumiałe są tylko krótkie hasła, które z reguły kwitowane są brawami i okrzykami poparcia. Jakub Karpiński woła: „Prasa kłamie!" i ostentacyjnie drze gazetę. To się podoba. Okrzyki „Prasa kłamie!" mieszają się z „Telewizja kłamie!", „Nie ma chleba bez wolności!". Wielu studentów przyniosło ze sobą egzemplarze „Życia Warszawy" i „Sztandaru Młodych" z artykułami o wiecu na UW – teraz drą je pośród śmiechów sąsiadów. Strzępy gazetowego papieru wirują w powietrzu, opadają z galerii na parter". (Włodzimierz Kalicki, „Gazeta.pl" 2008.03.11),
Innym lakonicznym powiedzeniem Karpińskiego (które przysporzyło mu wielu nieprzyjaciół) było to, że nie można mieć trzech następujących cech naraz: być uczciwym, inteligentnym i partyjnym. Dowolne dwie – jak najbardziej.
Unikał poświęcania za dużo miejsca i uwagi indywidualnym aktorom czy bohaterom wydarzeń. Opisywał zjawiska, ich genezę i następstwa zdarzeń. W środowisku zaprzyjaźnionych z nim osób śmiano się z gniewnego komentarza wygłoszonego przez jednego z „komandosów": „zabrałeś nam Marzec".