Warto jednak zauważyć, że środowisko rockowe nie stanowiło monolitu. Takie gwiazdy jak Oddział Zamknięty czy Lady Pank, mimo obecnego w ich twórczości antysystemowego przekazu, korzystały z reżimowych mediów. Miały po prostu ambicję docierania do masowego odbiorcy.
Inaczej było w przypadku wykonawców muzyki alternatywnej. Zespoły punkowe czy nowofalowe, które próbowały tworzyć tak zwaną scenę niezależną, swojej szansy na zaistnienie i tym samym zdobywanie słuchaczy upatrywały przede wszystkim w offowych koncertach. Były to głównie imprezy w klubach – także tych będących pod kuratelą młodych menedżerów związanych z reżimowym Zrzeszeniem Studentów Polskich (a zatem nie dawało się być wówczas całkowicie niezależnym). Ale oprócz takich powszednich wydarzeń pozostawało jeszcze prawdziwe święto – coroczny festiwal w Jarocinie. Rozgłos uzyskany na nim stanowił olbrzymi atut promocyjny, o czym przekonały się takie formacje, jak Dezerter, Aya RL, Siekiera, Kosmetyki Mrs. Pinki.
Gdzieś w środku – między artystami mainstreamowymi a alternatywnymi – mieściła się Republika. Owszem, jej kolejne kawałki zdobywały listę przebojów Trójki, ale jednocześnie lider grupy Grzegorz Ciechowski (22 grudnia minie 12. rocznica jego śmierci) do połowy lat 80. stronił od występów w telewizji. Z pewnością Republika była bezkompromisowa pod względem artystycznym. Tworzyła coś wyjątkowego. Nie było chyba wtedy w Polsce drugiego zespołu, który miałby w swoim instrumentarium fortepian i flet. Nowa fala mieszała się tu z free jazzem i innymi gatunkami. Dawały o sobie znać wpływy tak różniących się między sobą wykonawców, jak Jethro Tull i The Stranglers.
Nad Republiką unosiła się aura wywołująca wobec niej wrogość w subkulturach związanych z muzyką alternatywną. Środowisko punków kontestowało zespół Ciechowskiego, gdyż był on formacją kultową dla popersów – subkultury, która w warunkach peerelowskiej szarzyzny epatowała swoistym szpanerstwem charakteryzującym bywalców dyskotek i fascynacją – znanym głównie z filmów – zachodnim konsumpcjonizmem. Swoimi dystyngowanymi pozami Republika wywoływała agresję abnegatów postrzegających rzeczywistość zgodnie z hasłem: „No future" (zaczerpniętym ze słynnego kawałka The Sex Pistols „God Save the Queen").
W 1984 roku w Nowej Hucie doszło do zadym z udziałem punków i popersów. W następnym roku na festiwalu jarocińskim Republika została powitana serią pomidorów i torebek z mlekiem ze strony publiczności, która w dużej swojej części przybyła tam słuchać punk rocka. A przecież grupa Ciechowskiego nie pochwalała wcale w swojej twórczości tego, co uchodziło za wyróżnik popersów.