Niemądre opowieści mądrych ludzi

Spiski mogą stanowić kanwę zarówno bestsellerowych opowieści czy filmowych horrorów, podobno dobrze wpływających na trawienie, jak i tworzyć fałszywe wizje świata i stawać się groźną bronią.

Publikacja: 18.10.2013 19:54

Red

Spiski mogą stanowić kanwę zarówno bestsellerowych opowieści czy filmowych horrorów, podobno dobrze wpływających na trawienie, jak i tworzyć fałszywe wizje świata i stawać się groźną bronią.

Spiskowymi teoriami zainteresowałem się na marginesie lektur dotyczących dręczącego problemu krzewienia się w mediach i ludzkiej świadomości rozmaitych pseudonauk, gdyż są to bliźniacze twory tej samej wizji świata. O teoriach prawdziwych i domniemanych spisków można bez trudu znaleźć bogactwo informacji za pomocą Google'a i Wikipedii, a i księgarnie są tego pełne. Postaram się więc jedynie poszukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak łatwo jest w nie uwierzyć.

Aby poruszać się i przetrwać w otaczającym świecie, człowiek, od kiedy pojawił się na ziemi, musiał ostrożnie rozglądać się wokół, odkrywając związki przyczynowo-skutkowe między zdarzeniami. Wynikało to wprost z instynktownej umiejętności do tworzenia sobie uporządkowanej wizji tego, co jest wokół nas. Stanowiła ona bodziec dla rozwoju cywilizacji, w ten sposób powstały bowiem mity i pierwsze wierzenia, pierwsze wynalazki i technologie, tak wreszcie powstała nauka, gdy kilka tysięcy lat później Grecy nauczyli się rozumować abstrakcyjnie, a dzięki temu klasyfikować zjawiska i uogólniać obserwacje. Ludzie od zawsze doszukiwali się sensu w obserwowanych zdarzeniach. Inspirowało to ich działanie, zmuszało do wysiłku, wynosiło coraz wyżej, ale również  obezwładniało, sprowadzało na bezdroża i skłaniało do zbrodni.

Nie ma dymu bez ognia

Racjonalne myślenie prowadzi do wniosku, że tam, gdzie widzimy skutek, musi istnieć również i przyczyna. Naturalne jest więc, że stając w obliczu niecodziennego zjawiska czy wydarzenia, które wywołuje u nas silne emocje, odczuwamy wewnętrzny niepokój i łatwo ulegamy przekonaniu, że kryje się w nim jakaś tajemnica, którą powinniśmy odkryć, bo dopiero wtedy poczujemy się pewniej i lepiej. W połączeniu ze skłonnością do dopatrywania się znanych kształtów w przypadkowych obrazach tworzy to podatny grunt do poszukiwania w niezrozumiałych zdarzeniach ukrytego sensu czy wzoru.

Gdy zdarzy się na przykład, że Jan Kowalski zginie, bo dzięki swej brawurze uderzył samochodem w przydrożne drzewo, a jesteśmy z nim powiązani emocjonalnie, w naturalny sposób pojawia się najpierw nostalgiczne pytanie będące jednocześnie skargą: Dlaczego? Dlaczego to się przydarzyło? Nadal zdarza się, że mówiliśmy w takich sytuacjach „siła wyższa" lub „tak chciał Bóg". Gdy jednak zdarzenie dotyczy osoby znanej, gdy ofiara była właśnie TYM Kowalskim z pierwszych stron gazet, takie wyjaśnienie nas nie zadowoli. Niezwykłe, budzące powszechne zainteresowanie wydarzenia dopominają się bowiem odpowiednio niezwykłych wyjaśnień, a sprawa nabiera innego znaczenia.

Pytamy więc: „Jaki był tego cel?" i musimy oczywiście dodać „Ktoś za tym musiał stać. Lecz kto?" lub „Ciekawe kto na tym skorzystał?". Aby dręczący nas niepokój zniknął, należy tylko zdemaskować winnego i go ukarać. Taki ciąg rozumowania wydaje się logiczny, ale mimo to jest często pozbawiony sensu i może doprowadzać do absurdalnych wniosków, na przykład wtedy, gdy zdarzenie było pozbawionym motywów przypadkowym splotem zdarzeń. Klasyczny przykład stanowi tu słynna wypowiedź znanego ze swojej nieufności księcia Klemensa von Metternicha, który w czasie kongresu wiedeńskiego na wiadomość o śmierci ambasadora rosyjskiego podobno zapytał: „ciekaw jestem, jaki miał on w tym cel?".

W powstawaniu narracji odnoszących się do niezwykłych wydarzeń od niepamiętnych czasów istotną rolę odgrywa też wątek wiążący się z niechęcią do Obcych (a więc nie-Swoich) czy Innych, których podejrzewa się o złe wobec nas zamiary. Ten brak zaufania stanowił w odległych czasach uzasadniony mechanizm ostrzegawczo-obronny. Pojawienie się w okolicy obcego wywoływało co prawda zrozumiałą ciekawość, ale równocześnie musiało wzbudzać czujność, a gdy tych obcych było kilku, należało na wszelki wypadek wyciągnąć maczugę.

Historia zna wiele przypadków, gdy ta ludzka obawa przed obcymi stanowiła podłoże zbiorowych histerii, zwykle będących wynikiem podburzenia przez tych, którzy mogli odnieść korzyści z fali terroru wymierzonego w „innych". Już cesarze rzymscy inicjowali rozruchy w mieście wymierzone przeciw żydom i chrześcijanom, oskarżając ich o zbrodnicze zamiary. Oskarżanie o spiskowe knowania było też od wieków wygodnym, bo opierającym się na emocjach, a nie dowodach, argumentem przeciwko tym, których chciało się zniszczyć. Obrośniętą żywymi do dziś legendami jest sprawa bluźnierczego spisku, o który król Francji Filip IV Piękny oskarżył Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, nazywanych templariuszami, by mieć powód do pozbycia się zaciągniętych wobec nich ogromnych zobowiązań finansowych. Olśniewająca kariera, wielka potęga i przerażający koniec templariuszy na płonących stosach były wydarzeniem poruszającym ludzką wyobraźnię. Nic więc dziwnego, że stało się ono niewyczerpywalnym źródłem opowieści i legend oraz wiary w istnienie potężnych towarzystw spiskowych kultywujących ich tajną spuściznę. Podobnych przypadków historia dostarcza nam wiele.

Jednak przełomowym wydarzeniem, od którego oskarżanie o spiski stało się dość powszechnym sposobem wyjaśniania zjawisk historycznych, była rewolucja francuska. Stanowiła tak wielki szok dla zwolenników ancien régime, że nawet światłe umysły nie potrafiły znaleźć innego wytłumaczenia, jak tylko wizję społeczeństw podminowanych działaniem złowrogich tajnych sił. Ta powstała pod koniec XVIII wieku wizja znajdowała pożywkę w działalności licznych klubów politycznych i tajnych stowarzyszeń, głównie różnych odłamów wolnomularstwa propagujących oświeceniowe idee.

Nie można więc negować roli konspiracji i spisków w historii. Spisek stał za zabójstwem Juliusza Cezara i zamachem na arcyksięcia Ferdynanda w Sarajewie. Każda walka o niepodległość czy wyzwolenie wiąże się z istnieniem spisków i konspiracji. Spiskami były też wszystkie nasze powstania narodowe, ale również zamach majowy w 1926 r. oraz wprowadzenie stanu wojennego w 1981 r. Można twierdzić, że każdy traktat zawierający tajne klauzule stanowi de facto konspirację. Konspiracjami są też zarówno mafie, jak i organizacje terrorystyczne, jak zmowy korporacyjne czy giełdowe.

Spiski te jednak były zawsze zawiązywane w określonym lokalnym celu. Co więcej, patrząc z perspektywy historycznej, niezwykle rzadko konspiratorzy mieli wpływ na wydarzenia w skali większej niż tylko lokalna. Ale istniejące obawy stworzyły podatny klimat dla powstawania wizji łączących je z innymi odległymi, ale podobnymi zdarzeniami, zmieniając w ten sposób ich znaczenie i zakres.

Wytrych

Gdy pod koniec XIX w. zjawiskiem tym zainteresowali się zarówno uczeni, jak i publicyści, przyjęto stosować dla jego opisu termin „teoria spiskowa" (dla ścisłości trzeba wyjaśnić, że termin „teoria" jest tutaj stosowany w znaczeniu potocznym, jako opozycja do „rzeczywistości", a nie w sensie naukowym jako system uporządkowanej i potwierdzonej wiedzy). Dzisiaj coraz częściej kompleks zjawisk związanych z tymi „teoriami" nazywamy konspiracjonizmem, który definiujemy jako wiarę w istnienie spisków o potężnej sile, ogromnych możliwościach i nieograniczonych wpływach, które działają w ukryciu, by osiągnąć wrogie nam cele i kierują biegiem zdarzeń, tak by uzyskać nad nami dominację.

Podstawowym aspektem spiskowych wizji jest wyjaśnianie zdarzeń, które już się wydarzyły, i doszukiwanie się w nich „sensownego wzoru", który choć skrywany przed nami, pozwala nam jak gdyby odgadywać sedno wydarzeń i wskazywać winnych. Fundament takiej wizji świata tworzą trzy dogmaty:

1. Nic ważnego nie zdarza się przypadkowo.

2. Nic, co obserwujemy, nie jest takie jak na pozór wygląda.

3. Wszystkie zdarzenia są ze sobą wzajemnie powiązane.

Obraz tworzony przez konspiracjonizm jest zarówno przerażający – gdyż zakłada prawie nieograniczoną potęgę czającego się zła, jak i krzepiący – gdyż pokazuje, że to zło, które nam zagraża, może dzięki naszej czujności zostać zdemaskowane. Odpowiada on starożytnej, manichejskiej wizji świata jako pola nieustannej walki pomiędzy światłem i ciemnością, dobrem i złem, która będzie się toczyła aż do samego końca istnienia.

Zwolennicy teorii spiskowych utrzymują, że znajdują one potwierdzenie w faktach czy obserwacjach i dzięki temu odpowiadają kryterium sprawdzalności naukowej. Zmusza ich to do heroicznych usiłowań znalezienia „dowodu", aby wykazać, że to, co jest niewiarygodne, jest jedynym, w co można wierzyć.

Niezwykłe wydarzenia dopominają się co prawda odpowiednio niezwykłych wyjaśnień, ale trzeba pamiętać, że niezwykłe wyjaśnienia wymagają dla swego potwierdzenia niepodważalnych dowodów. Konspiracjoniści mają na ten zarzut prostą odpowiedź: spiski, które odkrywają, są tak potężne, że mogą kontrolować wszystkie dostępne kanały informacji (media, nauka...) i w ten sposób ukryć swoją działalność, uniemożliwiając przedstawienie takich dowodów. Co więcej, twierdzą, że każdy dowód negujący istnienie spisku został z pewnością celowo spreparowany i podłożony właśnie przez spiskowców.

Oczy paranoika

To obsesyjne poszukiwanie dowodu i niezrozumienie albo deformowanie przyjętych w nauce definicji i procedur oraz dopatrywanie się istnienia związków tam, gdzie ich nie ma, maskuje głębszy problem: im bardziej wszechogarniająca jest taka teoria, tym mniej znaczące stają się dowody.

Aby zdemaskować teorię spiskową i odróżnić ją od rzeczywistego spisku (a takie przecież istnieją), sama logika jednak nie wystarcza, ale pomóc w tym może zdrowy rozsądek, który skłania do poszukiwania prostych, naturalnych rozwiązań. Zbyt pogmatwane, zawiłe rozumowania, wątki splatane z dziesiątków czy setek drobnych poszlak, obejmujące rosnące ilości uczestników czy świadków przy równoczesnej niechęci do ujawniania źródeł informacji, odrzucanie a priori wszelkich „oficjalnych" dowodów, a przyjmowanie na ich miejsce takich, które mają charakter anegdotyczny, nonszalanckie podejście do faktów, uzupełnianie luk w rozumowaniu przez wprowadzanie następnej spiskowej koncepcji czy wreszcie ignorowanie zmian zachodzących z upływem czasu, mogą stworzyć kanwę dla ekscytującej powieści, ale jest bardzo nikłe prawdopodobieństwo, że odpowiadają rzeczywistości. I jeszcze jeden ważny element: z historycznego doświadczenia wiemy, że żadnej tajemnicy nie daje się długo utrzymać, szczególnie w dzisiejszych czasach.

Często stawia się pytanie, jaki jest związek pomiędzy konspiracjonizmem i paranoją. Odpowiedź nie jest prosta i należy zachować ostrożność. Paranoiczne zaburzenie osobowości według definicji ICD-10 F60,0 przyjętej przez World Health Organization (nb. uważanej przez wielu konspiracjonistów za organizację spiskową) objawia się m.in. nadmierną podejrzliwością, doszukiwaniem się wszędzie zagrożeń, tendencją do opacznej interpretacji zachowań innych ludzi oraz „zaabsorbowaniem nieuzasadnionym spiskowym wyjaśnianiem wydarzeń odnoszących się zarówno do pacjenta, jak i do całego świata".

Występowanie takich objawów oczywiście sprzyja akceptowaniu spiskowych koncepcji. Jednak twierdzenie, że głoszenie lub wyznawanie teorii spiskowych jest przejawem paranoi, stanowi raczej metaforę niż stwierdzenie klinicznego faktu. Może też być łatwo nadużywane do dyskredytowania osób, z którymi się nie zgadzamy. Z drugiej jednak strony zwolennicy teorii spiskowych zazwyczaj są fanatykami wykazującymi brak tolerancji na poglądy innych, a żadne dowody nie są w stanie zmienić ich bezkrytycznych przekonań. Jak to wynika z licznych badań ankietowych prowadzonych od lat w różnych krajach, w tym i w Polsce, udział ludzi wierzących w rozmaite teorie spiskowe wynosi zwykle około 30 proc. populacji i jest zbliżony do tego, który wierzy w UFO i wizyty kosmitów, a także w rozmaite paranauki i pseudonauki. Zdaniem niektórych grupy te są tożsame, a wykazywane skłonności są uwarunkowane zakodowanym w mózgu każdego człowieka sposobem postrzegania świata, który w skrajnych przypadkach może być odbierany jako otoczenie nieprzyjazne mu lub wrogie.

Najsławniejszą i najbardziej zatruwającą umysły teorią spiskową, która tworzy podstawę lub element wielu innych, jest teoria spisku żydowskiego oparta na tzw. protokołach mędrców Syjonu. I tak naprawdę nie ma znaczenia, że w ciągu kilku lat po jej powstaniu wykazano, iż jest to fałszywka prymitywnie sfabrykowana przez carską ochranę z fragmentów wcześniej opublikowanych powieści, oraz to, że dokładnie poznaliśmy jej źródła i genezę. Znaczenie ma wyłącznie fakt, że od ponad stulecia jest ona wciąż rozpowszechniana i wywiera ogromny wpływ na sposób myślenia bardzo wielu ludzi.

Rozżaleni na świat

Teorie spiskowe istnieją od dawna, ale obecnie mamy ich więcej niż kiedykolwiek. Ich rozwój wynika z dynamiki kulturowych i historycznych zmian, które wraz z rozwojem metod komunikowania nabierają coraz bardziej globalnego charakteru. Od połowy XX wieku rozpowszechnianiu konspiracjonizmu sprzyja nowy element: kultura masowa wraz z rosnącym wpływem środków przekazu. Teorii spiskowych nie sposób rozdzielić od polityki, mediów i wolności słowa. W dzisiejszych czasach postmodernistycznego równouprawnienia dla wszelkiej bzdury każdy może mówić, co mu przyjdzie do głowy, nie ponosząc za swoje słowa żadnej odpowiedzialności, a problemem jest jedynie to, ile osób zechce go wysłuchać. Można założyć swoje radio czy telewizję, można publikować gazetę i za niewielkie pieniądze drukować dowolne teksty, a jeśli brakuje na to środków, to nieograniczone możliwości stwarza Internet. To niemal idealne warunki dla twórców i wyznawców konspiracyjnych idei, gdyż nowe technologie przełamały podstawową trudność, jaką stanowiło ich rozpowszechnianie. Mówi się wręcz, że są one „wyziewami demokracji", rodzącymi się w informacyjnym szumie, towarzyszącym nam każdego dnia, czy tego chcemy czy nie. A jak wykazują badania, wizje te mają swoją „ukrytą moc", wpływając na stan świadomości ludzi nawet wtedy, gdy nie są oni ich wyznawcami.

W zasadzie każde niezwykłe wydarzenie, które albo ze względu na uczestniczące w nim osoby, albo z powodu swojej skali stanowi przedmiot zainteresowania, staje się natychmiast tematem spiskowych koncepcji. A gdy powstanie pierwsza taka opowieść, to natychmiast generuje ona z siebie następną, spirala się nakręca – powstają książki, filmy, stowarzyszenia wiernych wyznawców, rosną też tantiemy autorów i dochody wydawców.

Odbiorcy książek i filmów oraz seriali, których głównym przesłaniem jest „nie wierz nikomu", takich jak słynne „Z Archiwum X", przyzwyczają się do postrzegania wydarzeń i życia społecznego przez okulary spisku: fakty zostały przeinaczone, przypadkowe śmierci byłyby wynikiem kryminalnych konspiracji, a demokracja jest fasadą, pod którą roi się od tajnych sprzysiężeń walczących między sobą o władzę. Motłoch może sobie myśleć, że ma wpływ na wyniki wyborów, ale to jest tylko pozór, bo naprawdę ci, którzy podejmują najważniejsze decyzje, pozostają zawsze w głębokim ukryciu.

Tego typu koncepcje szczególnie łatwo ogarniają wyobraźnię ludzi zagubionych, którym się nie powiodło, którym brak wiary we własne siły, gdy przepełnia ich gorycz, poczucie klęski czy straty albo inne złe uczucia. Naturalnym w pewnym sensie odruchem jest doszukiwanie się przyczyn tych niepowodzeń nie w sobie, ale na zewnątrz. Prowadzi to do wspomnianego już podziału świata na „nas" – z zasady pokrzywdzonych, przeciwko którym spisek jest wymierzonych, oraz „tych innych", na których spoczywa wina. Ci „inni" są źli, obcy, tajemniczy, grzeszni, zatruwają nasze dusze, pozbawiają nas praw, występują przeciw naszej wierze i wolności. Usiłują nas wytruć, zgładzić za pomocą bioinwazji, GMO oraz oczywiście szczepionek. Przejmują kontrolę nad naszymi myślami, manipulują zarodkami i więżą w miastach-obozach, a na dodatek pozbawiają pieniędzy, które zastąpili kartami kredytowymi.

I tu dochodzimy do istoty rzeczy. Od niepamiętnych czasów oszustwo stanowiło wygodne narzędzie do mamienia ludzi, ale dotąd jakoś dawaliśmy sobie z tym radę. Dzisiaj jednak zalewają nas informacje, że oszukiwać nas chcą już nie indywidualni ludzie, ale spiskujące przeciw nam własne rządy i ich tajne służby, wszechpotężne korporacje i stojące ponad rządami międzynarodowe organizacje. Dawne strachy związane z czarami, czarownicami i nawiedzaniem przez demony zostały zastąpione w stuleciu globalizacji i technologii przez ufoludki i rozmaite zmiennokształtne istoty, usiłujące z ukrycia potajemnie sterować światem. Ludzie żyją w coraz większej niepewności podsycanej przez nieodpowiedzialne, żerujące na sensacji media. Są nieustannie konfrontowani z rosnącą paletą sprzecznych opinii, wpadając w panikę z byle błahego powodu. Badacze tego zjawiska wskazują na jego bezpośredni związek z upadającą wiarygodnością instytucji, do których społeczeństwo przywykło mieć zaufanie, takie jak państwo, banki, wojsko, policja, a nawet nauka i Kościół, gdyż ujawniają one swój wewnętrzny nieporządek. Rozczarowanie polityką, upadek autorytetów oraz postmodernistyczna zapaść uznawanych dotąd znaczeń powodują, że wyimaginowane spiski dostarczają łatwych wyjaśnień.

* * *

To nie wyimaginowane spiski są groźne dla świata, natomiast na pewno groźna jest wiara w ich istnienie. Groźna, bo osłabiając nasz rozum, odbiera nam wolność i oddaje na pastwę rozmaitych manipulatorów, sekt czy też politycznej propagandy, dążących do swoich własnych celów i korzyści. Zanurzając się w ten świat, człowiek stopniowo traci racjonalny kontakt z rzeczywistością, co może czasami przybierać niebezpieczne wymiary, gdy podda się ideologii prowadzącej do szerzenia nienawiści albo irracjonalnych zachowań.

Podatność ludzi do dawania wiary spiskowej wizji świata nie jest związana ani z wykształceniem, ani z poziomem inteligencji człowieka. Co więcej, można nawet powiedzieć, że to dlatego, że ludzie są mądrzy, doszukują się wszędzie celowości i porządku. A ponadto chcą w coś lub w kogoś wierzyć. Problem wydaje się tkwić w tym, że ludzie nie mają wbudowanego w swoją świadomość filtru, który potrafiłby skutecznie oddzielać rzeczywistość od fantazji czy zwykłej głupoty. Jeżeli taki filtr chce się mieć, to trzeba go w sobie wykształcić samemu, co wymaga jednak znacznego wysiłku. Z punktu widzenia ekonomiki gospodarowania własną myślą może to okazać się nieopłacalne. Wiara w spiski będzie więc istniała zawsze, bo wynika ona z natury człowieka.

Autor jest emerytowanym profesorem Politechniki Warszawskiej. W latach 1992–2005 był prezesem Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Od 2011 jest wiceprzewodniczącym Komisji ds. Etyki w Nauce PAN.

Spiski mogą stanowić kanwę zarówno bestsellerowych opowieści czy filmowych horrorów, podobno dobrze wpływających na trawienie, jak i tworzyć fałszywe wizje świata i stawać się groźną bronią.

Spiskowymi teoriami zainteresowałem się na marginesie lektur dotyczących dręczącego problemu krzewienia się w mediach i ludzkiej świadomości rozmaitych pseudonauk, gdyż są to bliźniacze twory tej samej wizji świata. O teoriach prawdziwych i domniemanych spisków można bez trudu znaleźć bogactwo informacji za pomocą Google'a i Wikipedii, a i księgarnie są tego pełne. Postaram się więc jedynie poszukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak łatwo jest w nie uwierzyć.

Aby poruszać się i przetrwać w otaczającym świecie, człowiek, od kiedy pojawił się na ziemi, musiał ostrożnie rozglądać się wokół, odkrywając związki przyczynowo-skutkowe między zdarzeniami. Wynikało to wprost z instynktownej umiejętności do tworzenia sobie uporządkowanej wizji tego, co jest wokół nas. Stanowiła ona bodziec dla rozwoju cywilizacji, w ten sposób powstały bowiem mity i pierwsze wierzenia, pierwsze wynalazki i technologie, tak wreszcie powstała nauka, gdy kilka tysięcy lat później Grecy nauczyli się rozumować abstrakcyjnie, a dzięki temu klasyfikować zjawiska i uogólniać obserwacje. Ludzie od zawsze doszukiwali się sensu w obserwowanych zdarzeniach. Inspirowało to ich działanie, zmuszało do wysiłku, wynosiło coraz wyżej, ale również  obezwładniało, sprowadzało na bezdroża i skłaniało do zbrodni.

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
Nowy „Wiedźmin” Sapkowskiego, czyli wunderkind na dorobku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Michał Przeperski: Jaruzelski? Żaden tam z niego wielki generał
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Wybory w erze niepewności. Tak wygląda poligon do wykolejania demokracji
Plus Minus
Władysław Kosiniak-Kamysz: Czterodniowy tydzień pracy? To byłoby uderzenie w rozwój Polski
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Jak Kaczyński został Tysonem