Spiski mogą stanowić kanwę zarówno bestsellerowych opowieści czy filmowych horrorów, podobno dobrze wpływających na trawienie, jak i tworzyć fałszywe wizje świata i stawać się groźną bronią.
Spiskowymi teoriami zainteresowałem się na marginesie lektur dotyczących dręczącego problemu krzewienia się w mediach i ludzkiej świadomości rozmaitych pseudonauk, gdyż są to bliźniacze twory tej samej wizji świata. O teoriach prawdziwych i domniemanych spisków można bez trudu znaleźć bogactwo informacji za pomocą Google'a i Wikipedii, a i księgarnie są tego pełne. Postaram się więc jedynie poszukać odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak łatwo jest w nie uwierzyć.
Aby poruszać się i przetrwać w otaczającym świecie, człowiek, od kiedy pojawił się na ziemi, musiał ostrożnie rozglądać się wokół, odkrywając związki przyczynowo-skutkowe między zdarzeniami. Wynikało to wprost z instynktownej umiejętności do tworzenia sobie uporządkowanej wizji tego, co jest wokół nas. Stanowiła ona bodziec dla rozwoju cywilizacji, w ten sposób powstały bowiem mity i pierwsze wierzenia, pierwsze wynalazki i technologie, tak wreszcie powstała nauka, gdy kilka tysięcy lat później Grecy nauczyli się rozumować abstrakcyjnie, a dzięki temu klasyfikować zjawiska i uogólniać obserwacje. Ludzie od zawsze doszukiwali się sensu w obserwowanych zdarzeniach. Inspirowało to ich działanie, zmuszało do wysiłku, wynosiło coraz wyżej, ale również obezwładniało, sprowadzało na bezdroża i skłaniało do zbrodni.
Nie ma dymu bez ognia
Racjonalne myślenie prowadzi do wniosku, że tam, gdzie widzimy skutek, musi istnieć również i przyczyna. Naturalne jest więc, że stając w obliczu niecodziennego zjawiska czy wydarzenia, które wywołuje u nas silne emocje, odczuwamy wewnętrzny niepokój i łatwo ulegamy przekonaniu, że kryje się w nim jakaś tajemnica, którą powinniśmy odkryć, bo dopiero wtedy poczujemy się pewniej i lepiej. W połączeniu ze skłonnością do dopatrywania się znanych kształtów w przypadkowych obrazach tworzy to podatny grunt do poszukiwania w niezrozumiałych zdarzeniach ukrytego sensu czy wzoru.
Gdy zdarzy się na przykład, że Jan Kowalski zginie, bo dzięki swej brawurze uderzył samochodem w przydrożne drzewo, a jesteśmy z nim powiązani emocjonalnie, w naturalny sposób pojawia się najpierw nostalgiczne pytanie będące jednocześnie skargą: Dlaczego? Dlaczego to się przydarzyło? Nadal zdarza się, że mówiliśmy w takich sytuacjach „siła wyższa" lub „tak chciał Bóg". Gdy jednak zdarzenie dotyczy osoby znanej, gdy ofiara była właśnie TYM Kowalskim z pierwszych stron gazet, takie wyjaśnienie nas nie zadowoli. Niezwykłe, budzące powszechne zainteresowanie wydarzenia dopominają się bowiem odpowiednio niezwykłych wyjaśnień, a sprawa nabiera innego znaczenia.
Pytamy więc: „Jaki był tego cel?" i musimy oczywiście dodać „Ktoś za tym musiał stać. Lecz kto?" lub „Ciekawe kto na tym skorzystał?". Aby dręczący nas niepokój zniknął, należy tylko zdemaskować winnego i go ukarać. Taki ciąg rozumowania wydaje się logiczny, ale mimo to jest często pozbawiony sensu i może doprowadzać do absurdalnych wniosków, na przykład wtedy, gdy zdarzenie było pozbawionym motywów przypadkowym splotem zdarzeń. Klasyczny przykład stanowi tu słynna wypowiedź znanego ze swojej nieufności księcia Klemensa von Metternicha, który w czasie kongresu wiedeńskiego na wiadomość o śmierci ambasadora rosyjskiego podobno zapytał: „ciekaw jestem, jaki miał on w tym cel?".
W powstawaniu narracji odnoszących się do niezwykłych wydarzeń od niepamiętnych czasów istotną rolę odgrywa też wątek wiążący się z niechęcią do Obcych (a więc nie-Swoich) czy Innych, których podejrzewa się o złe wobec nas zamiary. Ten brak zaufania stanowił w odległych czasach uzasadniony mechanizm ostrzegawczo-obronny. Pojawienie się w okolicy obcego wywoływało co prawda zrozumiałą ciekawość, ale równocześnie musiało wzbudzać czujność, a gdy tych obcych było kilku, należało na wszelki wypadek wyciągnąć maczugę.