Ale pamięć o PRL odgrywa z roku na rok coraz mniejsze znaczenie.
A jednak przeszłość pamiętamy różnie. Po roku 1989 zaczęło się w Polsce odrodzenie „małych ojczyzn". Wraz z końcem peerelowskiej urawniłowki dali o sobie znać między innymi Ślązacy, Kaszubi, Mazurzy. I okazało się, że oprócz wielkiej narodowej historii, upowszechnianej przez państwo, są jeszcze odrębne małe historie poszczególnych osób, rodzin, społeczności lokalnych.
Pamięć mieszkańców Mazowsza różni się od pamięci Ślązaków, pamięci Kaszubów, pamięci Mazurów. Trzeba wziąć pod uwagę to, że w Polsce nie brakuje ludzi, którzy mieli dziadków w Wehrmachcie i których babcie były gwałcone przez sowieckich najeźdźców jako Niemki (chociaż przecież nie zawsze nimi były). Z kolei spora część polskich Żydów, skazanych przez Hitlera na zagładę, postrzegała okupację sowiecką jako mniejsze zło.
I w tym kontekście warto odbierać happening młodego artysty Jerzego Bohdana Szumczyka, który ustawił w Gdańsku w miejscu publicznym rzeźbę przedstawiającą żołnierza sowieckiego gwałcącego ciężarną kobietę. Historyk Bogdan Musiał, komentując to wydarzenie na łamach „Gazety Polskiej Codziennie", przypomniał postać pisarza Ilji Erenburga. Ten „stalinowski propagandysta żydowskiego pochodzenia nawoływał sowieckich żołnierzy do tego, aby »złamać dumę kobiet niemieckich«. A nieoficjalnie zalecano na przykład sowieckim partyzantom zabijanie jeńców niemieckich bez litości. Niemcy też nie byli tutaj lepsi". Musiał zarazem podkreśla, że skala gwałtów dokonywanych przez żołnierzy sowieckich na Polkach była mniejsza niż na Niemkach. „Nie było na takie traktowanie oficjalnego przyzwolenia, ale armia sowiecka, szczególnie jednostki tyłowe, to nierzadko było żołdactwo, często pijane. Oni gwałcili Polki".
Oczywiście, można się zastanawiać nad tym, czy takie przedsięwzięcia jak gdański happening są właściwym środkiem mającym na celu uświadamianie Rosjanom mrocznych kart dziejów Związku Sowieckiego. Gniewna reakcja rosyjskiego ambasadora na pojawienie się rzeźby Szumczyka może świadczyć o tym, że takie sytuacje Moskwa wykorzystuje skrzętnie jako argument na rzecz tezy o polskiej rusofobii.