Prawnuki Kraszewskiego
Co ciekawe, liczne są w piosenkach z „Równonocy" także odwołania religijne, ale chodzi w nich nieodmiennie o jakieś wyobrażone (czy może raczej urojone, bo nie wiadomo o nich zgoła nic) bóstwa pogańskie, bynajmniej nie o Kościół katolicki. „By pradawnych bogów czcić/ prawdę musisz w sobie znaleźć ty" – jak słyszymy w utworze „Z samym sobą". Jest to, oczywiście, prawda o korzeniach Słowian, a ci, którym się to nie podoba, nie mogą liczyć na pobłażanie: „Lewactwo pluje jadem/ Ciemnogród z lasu, my?/ My to pamięć najlepszych czasów!". My, czyli ci, którzy odwołują się do historii i tradycji. Na takich filarach opiera się tożsamość prawdziwego Słowianina, który – co nie bez znaczenia – musi być czasem patetyczny, a czasem dowcipny. „Gnój wyrzuciłeś?". „Wyniosłem". „A kurom to ty nasypałeś?". „Nasypałem". „A Ferrari żeś zatankował?" – słuchamy dialogu staruszki w ludowym stroju z raperem we wstępie do jednego z teledysków i ów przaśny dowcip jest dla „słowiańskiego rapu" typowy (ferrari zresztą naprawdę się w wiejskiej chałupie pojawia).
Poddaję te, umówmy się, niezbyt wyrafinowane teksty tak szczegółowej analizie, by ci z państwa, którzy o „Równonocy" nie słyszeli, z grubsza dowiedzieli się, o co w całej sprawie idzie. Warto, bo skala sukcesu Donatana jest naprawdę duża, a przecież dobrze wiedzieć, czego słuchają dziś nastolatki. To z jednej strony. Z drugiej zaś mamy tu do czynienia z najbardziej bodaj spektakularną w polskiej popkulturze apoteozą Słowiańszczyzny od czasów Józefa Ignacego Kraszewskiego i jego „Starej baśni" czy „Masława". Choć może i późniejszy o stulecie Karol Bunsch coś tu jeszcze dołożył.
Owszem, w muzyce pop nawiązań do ludowości, brzmień słowiańskich nie brakowało ani w PRL-u, ani w III RP. Był zespół No To Co i „Na szkle malowane" Katarzyny Gaertner oraz Ernesta Brylla, inspirowane folklorem góralskim. Tę linię kontynuują dziś bracia Golcowie i Zakopower (choć to już typowa muzyka pop). Ale bliżej naszych czasów mieliśmy kilka bardzo udanych przedsięwzięć nawiązujących do folkloru, takich jak płyta Grzegorza Ciechowskiego „ojDADAna" (z hitem „Piejo, kury piejo"), gdzie dawny lider Republiki wykorzystał autentyczne ludowe przyśpiewki. Były wspólne nagrania góralskiej kapeli Trebuni Tutków z Jamajczykami z Twinkle Brothers. Wciąż działa, nagradzana na świecie, Kapela ze Wsi Warszawa, której pracy na rzecz ocalenia kultury ludowej nie sposób przecenić (ostatnio związani z nią artyści wydali choćby głośną płytę „Gore" jako R.U.T.A z chłopskimi pieśniami protestu).
Zresztą i w literaturze, zwłaszcza tej fantasy, nie brakuje dziś twórców, którzy kontynuują dzieło Kraszewskiego. Szczególne zasługi na tym polu ma w ostatnich latach Elżbieta Cherezińska („Gra w kości" i, przede wszystkim, bestsellerowa „Korona śniegu i krwi"), ale do Słowiańszczyzny, czy w zasadzie jej wierzeń, nawiązuje w swoich książkach choćby popularny Andrzej Pilipiuk. Wątki takie znajdziemy też w powieściach Anny Brzezińskiej (np. „Opowieści z Wilżyńskiej Doliny"), u Rafała Dębskiego („Kiedy Bóg zasypia"), u Wita Szostaka (w kilku powieściach), u Konrada Lewandowskiego, a nawet, zapomnianego już w tej roli, Rafała Ziemkiewicza. Tyle że żaden z tych autorów nie odniósł ze swoimi słowiańskimi motywami tak spektakularnego sukcesu, jaki obecnie stał się udziałem Donatana.
Rodzimowierca
Podobnie jeśli chodzi o muzykę, „Równonoc" można nazwać przełomem. Owszem, płyta Ciechowskiego była sukcesem, podobnie jak popfolkowe nagrania Golców czy „Koko koko Euro spoko" zespołu Jarzębina, ale żaden z tych wykonawców nie ogłaszał się, jak raper, odnowicielem Słowiańszczyzny. Inni po prostu korzystali z brzmień ludowych w swoich kompozycjach, włączając je w obieg kultury popularnej. Skąd takie ambicje wzięły się u Donatana, można się domyślać, zresztą on sam mówi o tym czasem w wywiadach.