Naczelnik wjeżdża do Wilna

Piłsudski postawił na ułanów Beliny. Wiedział, że wykonają trudne zadanie i odbiją miasto z rąk czerwonych.

Publikacja: 21.06.2019 17:00

Przegląd wojska po zajęciu miasta, plac Łukiski, 19 kwietnia 1919 r.

Przegląd wojska po zajęciu miasta, plac Łukiski, 19 kwietnia 1919 r.

Foto: NAC

Wielki szloch tego tłumu klęczącego na ulicy. Spojrzałem na Komendanta. Stał twarzą zwrócony do obrazu, oparty na szabli, nasrożony i... spod nasrożonych brwi ciężka łza spływała mu na wąsy. Śmigły za nim miał jakiś nerwowy tick na twarzy. Twarz drgała i też łzy ciekły mu po twarzy. A Belina beczał po prostu jak smarkacz" – tak opisywał atmosferę wileńskiej ulicy w kwietniu 1919 roku Tadeusz Święcicki.

Sam Józef Piłsudski po latach wspominał ten czas w nie mniej sentymentalny sposób: „Do żadnego miasta zdobytego przeze mnie nie wjeżdżałem z takim uczuciem jak do Wilna". W bardziej oficjalny ton uderzał publicysta krakowskiego „Czasu", pisząc: „Po 120 latach przerwy powraca Wilno znowu do łączności z Koroną – a wraz z nim, miejmy nadzieję, cała Litwa".

Wszystko zaczęło się już 7 lutego 1919. Wtedy Piłsudski zagadnął swojego współpracownika Władysława Baranowskiego i zarysował mu obraz możliwych działań. „W tej chwili Polska jest właściwie bez granic i wszystko, co możemy w tej mierze zdobyć na zachodzie, to zależy od Ententy i o ile zechce mniej lub więcej ścisnąć Niemcy. Na wschodzie to inna sprawa; tu są drzwi, które się otwierają i zamykają, i zależy, kto i jak szeroko siłą je otworzy...".

Szalony manewr

Na wschodzie powodem chaosu stały się wycofujące się siły niemieckie i prąca za nimi na zachód armia bolszewicka. Zgrupowanie dowodzone przez gen. Stanisława Szeptyckiego prowadziło wprawdzie krwawe boje z czerwonymi, ale 27 lutego 1919 r. utworzona została Litewsko-Białoruska Socjalistyczna Republika Rad. Bolszewicy za cel obrali sobie ziemian, inteligencję, duchowieństwo – i zafundowali im rzeź.

W marcu Piłsudski w rozmowie z Jerzym Osmołowskim, komisarzem Zarządu Cywilnego Ziem Wschodnich, zdecydował, że stworzy federację Polski, Litwy i Białorusi. Niebawem te plany powtórzył w obecności brata Jana Piłsudskiego oraz Aleksandra Prystora, Witolda Abramowicza, Michała Romera i Kazimierza Świtalskiego. Wtedy też padła konkretna data wyzwolenia Wilna – miała to być Wielka Sobota. Z planem operacji 12 kwietnia zapoznał się szef Wojskowej Misji Francuskiej gen. Paul P. Henrys. Podobno manewr polegający na „wyrąbaniu" sobie szablami korytarza o długości 100 km do Wilna nazwał szaleństwem.

Jednak Józef Piłsudski przeforsował plan wyprawy i postanowił osobiście objąć dowodzenie w tej operacji.

Sprawdzony Belina

Zadanie zdobycia miasta otrzymała kawaleryjska grupa uderzeniowa pod dowództwem ppłk. Władysława Beliny-Prażmowskiego. Liczyła ona dziewięć szwadronów kawalerii oraz pluton artylerii konnej, czyli w sumie 842 szable. Wspierały je pododdziały 2. Dywizji Piechoty Legionów gen. Edwarda Rydza-Śmigłego, liczące ponad 4 tys. ludzi. Belina-Prażmowski cieszył się dużym zaufaniem Piłsudskiego, był bowiem twórcą pierwszego ułańskiego patrolu I Kompanii Kadrowej. W 1911 r. z rąk przyszłego marszałka otrzymał odznakę porucznika Związku Strzeleckiego.

13 sierpnia 1914 r. Prażmowski powołał szwadron ułanów, który przekształcił się później w 1. Pułk Ułanów Legionów Polskich, nazywany beliniakami. Ułani dowodzeni przez Prażmowskiego osłaniali odwrót z Kielc, a już we wrześniu walczyli pod Nowym Korczynem, Wiślicą, Szczytnikami i Czarkowami. Wraz z wojskami niemieckimi brali udział w operacjach wokół Łodzi. W listopadzie 1914 r. szwadron rozrósł się do rozmiarów dywizjonu. Jesienią walczył w kampanii na Podhalu. Na wzgórzach pod Łowczówkiem jego wsparcie okazało się decydujące dla przetrwania legionowej piechoty. Tam 23 grudnia Prażmowski został ranny.

Jego ułani uczestniczyli w zdobyciu Lublina, walczyli też podczas kampanii na Wołyniu. 15 grudnia 1915 r. Belina został dowódcą nowo utworzonego 1. Pułku Ułanów. W lipcu 1916 r. osłaniał piechotę Legionów pod Kostiuchnówką. W najtrudniejszym momencie walk dowodził oboma legionowymi pułkami kawalerii. W styczniu 1917 r. awansował do stopnia majora.

Jeszcze w styczniu 1919 r. jego brygada walczyła z wojskami ukraińskimi w Galicji Wschodniej.

Kaziuki z kawalerią

16 kwietnia 1919 r. wojska polskie rozpoczęły ofensywę. Równocześnie na Lidę uderzyły oddziały gen. Zygmunta Lasockiego, na Baranowicze i Nowogródek grupa gen. Stefana Mokrzeckiego, a na Łuniec gen. Antoniego Listowskiego. Miasta te stopniowo były zajmowane przez polskich żołnierzy. Ale Wilno było obsadzone silnym garnizonem. Rosjanie zaczęli ściągać na linię frontu dodatkowe siły.

Kawaleria Beliny-Prażmowskiego wyruszyła ze wsi Myto. Początkowo nie napotkała oddziałów nieprzyjacielskich. Pod wieczór osiągnęła Bastuny. Kolejnego dnia zdobyła Soleczniki Wielkie. 18 kwietnia Belina-Prażmowski zgrupował swoje szwadrony w rejonie Turgiel, skąd do Wilna było zaledwie ok. 30 km. I zdecydował o ataku na miasto 19 kwietnia z kierunku Rudomino–Niemież.

O godz. 3.30 kawaleria ruszyła na Wilno. Na rogatkach miasta żołnierze nie napotkali posterunków nieprzyjaciela i sprawnie opanowali dworzec kolejowy. Polskie wojska otrzymały wsparcie mieszkańców miasta, zwłaszcza robotników ze Stowarzyszenia św. Kazimierza, czyli kaziuków.

Zdobycie węzła kolejowego i wagonów pozwoliło na stworzenie składu kolejowego, który mógłby posłużyć do szybkiego przerzucenia do miasta piechoty gen. Rydza-Śmigłego.

Żołnierze Beliny-Prażmowskiego zabezpieczyli nie tylko dworzec, ale też miasto od zachodniej strony, skąd mogły nadejść oddziały wroga. Do bezpośrednich walk w Wilnie zostały skierowane oddziały dowodzone przez majorów Mariusza Zaruskiego i Gustawa Orlicz-Dreszera. Nacierały one w kierunku rzeki Wilii, gdzie znajdowało się silne gniazdo rosyjskiego oporu. O godz. 20 na dworzec przybył transport kolejowy z 3. batalionem kpt. Władysława Złom-Langera. Piechota w nocy zluzowała oddziały kawalerii.

20 kwietnia polscy żołnierze oczyszczali południowe dzielnice, ale nie były jeszcze w stanie opanować całego Wilna. Pod wieczór do miasta przybyły kolejne transporty piechoty wraz z gen. Rydzem-Śmigłym. W Wilnie było już ok. 2500 żołnierzy. Po północy dotarł kolejny transport, a jeden z batalionów ochraniał linię kolejową Werenowo–Wilno.

„Wojna jeszcze nie skończona"

Rankiem 21 kwietnia, czyli w wielkanocny poniedziałek, wojsko przystąpiło do natarcia. Po południu Rosjanie wycofali się na północ. Walki w mieście wygasały, a już około godz. 18 na dworzec wileński przybył pociąg z Józefem Piłsudskim.

Tak zapamiętał te chwile Edward Rydz-Śmigły: „Naczelny Wódz przybył. Jedziemy konno od dworca, pod Ostrą Bramę do miasta. Tłumy śmiejące się, płaczące, rzucające kwiaty, dzieci wbiegające między konie, które denerwują się i ślizgają na nierównym bruku. Spojrzenia nabrzmiałe łzą i pieszczotą, gdyby mogli, rzucaliby serca pod kopyta końskie. Jesteśmy dla nich uosobieniem siły, polotu, dobroci, piękna – wszystko, co jest nasze, jest śliczne".

Do polskiej niewoli trafiło ponad 1800 czerwonoarmistów. Po zajęciu Wilna Piłsudski wydał odezwę do mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego, w której zadeklarował samostanowienie wszystkich narodów przedrozbiorowej Rzeczypospolitej. Została ona odebrana z entuzjazmem przez zamieszkujących Wileńszczyznę Polaków, ludność białoruska była bierna, a Litwini zaniepokojeni.

26 kwietnia mieszkańcy Wilna oddali hołd naczelnemu wodzowi, otrzymał on też klucze do miasta. Dzień później Piłsudski modlił się pod Ostrą Bramą.

„Żołnierze! W niespełna dwa tygodnie męstwem swym i dzielnością zmieniliście stosunki na wschodzie Polski. Kampania wileńska, przez was wygrana, pozostanie na zawsze jedną z piękniejszych stronic naszej historii wojskowej i każdy z was może być dumny, że brał w niej udział. Wojna jeszcze nie skończona. Czekają nas nowe prace, nowe trudy" – pisał Piłsudski w rozkazie z 28 kwietnia.

W 1920 r. Sowieci jeszcze raz zajęli Wilno, w lipcu przekazali je będącym z nimi w sojuszu Litwinom. Ale jeszcze tego samego roku jesienią Polska odzyskała je w wyniku tzw. buntu Żeligowskiego.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Wielki szloch tego tłumu klęczącego na ulicy. Spojrzałem na Komendanta. Stał twarzą zwrócony do obrazu, oparty na szabli, nasrożony i... spod nasrożonych brwi ciężka łza spływała mu na wąsy. Śmigły za nim miał jakiś nerwowy tick na twarzy. Twarz drgała i też łzy ciekły mu po twarzy. A Belina beczał po prostu jak smarkacz" – tak opisywał atmosferę wileńskiej ulicy w kwietniu 1919 roku Tadeusz Święcicki.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Złoty szklany liść
Plus Minus
„Historia sztuki bez mężczyzn”: Więcej niż parę procent sztuki
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Krzysztof Bochus: Mam swoją ziemię obiecaną
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Od nadużyć do uzdrowienia Kościoła
Plus Minus
Denna wiadomość dla poszukiwaczy życia
Plus Minus
Piotr Zaremba: Kultura w kraju zimnej wojny domowej