Wielki szloch tego tłumu klęczącego na ulicy. Spojrzałem na Komendanta. Stał twarzą zwrócony do obrazu, oparty na szabli, nasrożony i... spod nasrożonych brwi ciężka łza spływała mu na wąsy. Śmigły za nim miał jakiś nerwowy tick na twarzy. Twarz drgała i też łzy ciekły mu po twarzy. A Belina beczał po prostu jak smarkacz" – tak opisywał atmosferę wileńskiej ulicy w kwietniu 1919 roku Tadeusz Święcicki.
Sam Józef Piłsudski po latach wspominał ten czas w nie mniej sentymentalny sposób: „Do żadnego miasta zdobytego przeze mnie nie wjeżdżałem z takim uczuciem jak do Wilna". W bardziej oficjalny ton uderzał publicysta krakowskiego „Czasu", pisząc: „Po 120 latach przerwy powraca Wilno znowu do łączności z Koroną – a wraz z nim, miejmy nadzieję, cała Litwa".
Wszystko zaczęło się już 7 lutego 1919. Wtedy Piłsudski zagadnął swojego współpracownika Władysława Baranowskiego i zarysował mu obraz możliwych działań. „W tej chwili Polska jest właściwie bez granic i wszystko, co możemy w tej mierze zdobyć na zachodzie, to zależy od Ententy i o ile zechce mniej lub więcej ścisnąć Niemcy. Na wschodzie to inna sprawa; tu są drzwi, które się otwierają i zamykają, i zależy, kto i jak szeroko siłą je otworzy...".
Szalony manewr
Na wschodzie powodem chaosu stały się wycofujące się siły niemieckie i prąca za nimi na zachód armia bolszewicka. Zgrupowanie dowodzone przez gen. Stanisława Szeptyckiego prowadziło wprawdzie krwawe boje z czerwonymi, ale 27 lutego 1919 r. utworzona została Litewsko-Białoruska Socjalistyczna Republika Rad. Bolszewicy za cel obrali sobie ziemian, inteligencję, duchowieństwo – i zafundowali im rzeź.
W marcu Piłsudski w rozmowie z Jerzym Osmołowskim, komisarzem Zarządu Cywilnego Ziem Wschodnich, zdecydował, że stworzy federację Polski, Litwy i Białorusi. Niebawem te plany powtórzył w obecności brata Jana Piłsudskiego oraz Aleksandra Prystora, Witolda Abramowicza, Michała Romera i Kazimierza Świtalskiego. Wtedy też padła konkretna data wyzwolenia Wilna – miała to być Wielka Sobota. Z planem operacji 12 kwietnia zapoznał się szef Wojskowej Misji Francuskiej gen. Paul P. Henrys. Podobno manewr polegający na „wyrąbaniu" sobie szablami korytarza o długości 100 km do Wilna nazwał szaleństwem.