Waszyngtoński spleen

Nastroje w Waszyngtonie w niejednym przypominają pogodę: jest pochmurno, mglisto i z częstymi wahaniami temperatury.

Publikacja: 25.01.2014 12:00

Red

Trudno się temu dziwić: czy można się spodziewać czegoś więcej pod koniec stycznia? Klimat polityczny jest równie fatalny: wszystko zdaje się tkwić w zastoju. Prezydenta popiera wprawdzie 42 proc. badanych, 53,6 proc. nie zgadza się jednak z jego decyzjami. Trudno jednak powiedzieć, by opozycja korzystała ze spadku popularności Obamy. Czy Kongres, w którym republikanie mają większość, wywiązuje się ze swoich zadań? Sądzi tak zaledwie 13,4 proc. badanych, co stanowi swoisty negatywny rekord. Republikanie byli przekonani, że za sprawą losów projektu Obamacare – równie dobrze pomyślanego, co fatalnie przygotowanego i realizowanego – zwycięstwo w nadchodzących w listopadzie br. wyborach samo wpadnie im w ręce. Dziś wydaje się to znacznie mniej prawdopodobne.

Podobne sytuacje zdarzały się już nieraz w przeszłości, całe zjawisko zyskało nawet nazwę „kryzysu roku szóstego": jeśli prezydent zostanie wybrany na drugą kadencję, drugi i trzeci rok sprawowania przezeń mandatu jest czasem zastoju. Nie inaczej działo się za czasów Reagana, Clintona i Busha.

Po takiej zapaści zwykle następuje powrót do zdrowia. Czy będzie tak i tym razem? Być może, nie jest to jednak pewne. Gospodarka rozwijała się w ubiegłym roku w satysfakcjonujący sposób, tendencja ta jednak załamała się w ostatnim kwartale: co najgorsze chyba – nie spadła liczba bezrobotnych. Na Wall Street tymczasem sprawy wyglądają całkiem dobrze – zdaniem wielu ekspertów zbyt dobrze. Pojawiły się obawy przed kolejną „bańką spekulacyjną", prowadzącą do podobnego kryzysu co w roku 2008. Doszło do tego, że prezydent, który cieszył się reputacją człowieka lewicy, jest oskarżany przez własną partię o działanie w interesach Wall Street.

W polityce zagranicznej zagrożeń jest dużo więcej niż sukcesów. Podczas poufnych negocjacji z Teheranem udało się wypracować coś w rodzaju porozumienia w kwestii rozbudowy broni jądrowej. Irańczycy spowolnią nieco swoje działania, Waszyngton zaś wstrzyma lub ograniczy sankcje. Wielu naszych obywateli wątpi, by rozmowy te przyniosły znaczące, dalekosiężne skutki. Obama zadeklarował swego czasu, że w żadnym wypadku nie pogodzi się z istnieniem irańskiej bomby atomowej. Wygląda na to, że po cichu podał w tej sprawie tyły. W Egipcie (i w innych krajach Bliskiego Wschodu) Waszyngton, żyjący w cieniu złudzeń w kwestii arabskiej wiosny, konsekwentnie wspierał niewłaściwą stronę sporu. Brak widoków na kres syryjskiej wojny domowej, Irak pogrąża się w chaosie, a Afganistan, gdzie Stany przymierzają się do ostatecznego wycofania wojsk, nie jest w o wiele lepszym położeniu. Sekretarz stanu John Kerry nadal pracuje nad zawarciem pokoju między Izraelem a Palestyńczykami; cóż, jest to zadanie, przed podjęciem którego zawahałby się Herkules.

Starając się o bezstronny osąd, nie sposób nie przyznać, że przed większością tych problemów Stany Zjednoczone stoją od lat, i że być może będą one rozwiązane dopiero w odległej przyszłości. Taka konstatacja niewiele jednak pomoże Obamie. Al-Kaida, która przed rokiem wydawała się być pokonana lub przynajmniej solidnie osłabiona, odradza się na Bliskim Wschodzie, a jej nowe ogniska działania pojawiają się w Afryce. Prezydent swego czasu obiecał „reset" w relacjach z Rosją: nie doszło do niczego, co można by określić tym mianem. Trudno go winić za taki stan rzeczy, powinien jednak być lepiej poinformowany w kwestiach rosyjskich i zdawać sobie sprawę, czego może się spodziewać na tym polu. W międzyczasie zaś na Dalekim Wschodzie pojawiły się nowe ogniska zapalne, obserwowane z równą troską przez dyplomatów i specjalistów od bezpieczeństwa narodowego.

Najbardziej niepokojącą cechą obecnego stanu rzeczy wydaje się fakt, że w polityce dominuje nastrój oburzenia oraz brak gotowości do zawierania kompromisów. Podobnej wrogości w polityce wewnętrznej w Stanach nie było od czasów Roosevelta, który przez swoich oponentów uważany był za „zdrajcę własnej klasy społecznej". Tylko Pearl Harbor i zaangażowanie USA w II wojnę światową skłoniły oba wielkie ugrupowania do ponownego podjęcia współpracy.

Co doprowadziło do tego fatalnego stanu rzeczy i w jaki sposób Stany mogą znaleźć zeń wyjście? Praprzyczyną może być po części brak woli. Jak zdobyć się na zastrzyk energii niezbędny nam, by wyjść z obecnego zastoju? Pomysł na to można być może zaczerpnąć od 88-letniej instruktorki jogi posiadającej, jak się zdaje, niewyczerpane zasoby elan vital. Dama ta wygląda na własną córkę, jeśli nie wnuczkę. Spytana o źródło swej kondycji instruktorka tłumaczyła ją dietą, na którą składają się głównie brokuły, zielona herbata i spirulina. Wartość tej mieszanki nie została jeszcze udowodniona. Warto jednak pamiętać, że Ameryka nie raz i nie dwa doświadczała kryzysu: jak dotąd zawsze była w stanie znaleźć siły i środki, by go opanować. ?

–tłum. akon

Urodzony w 1921 roku autor jest legendą amerykańskiej publicystyki. Ostatnio opublikował „After the Fall: The End of the European Dream and the Decline of a Continent" (2012)

Plus Minus
Nowy „Wiedźmin” Sapkowskiego, czyli wunderkind na dorobku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Michał Przeperski: Jaruzelski? Żaden tam z niego wielki generał
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Wybory w erze niepewności. Tak wygląda poligon do wykolejania demokracji
Plus Minus
Władysław Kosiniak-Kamysz: Czterodniowy tydzień pracy? To byłoby uderzenie w rozwój Polski
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Jak Kaczyński został Tysonem