Półwysep Krymski to dwie krainy: góry na południu i stepowa równina na północy. Polacy zawsze poznawali ten kraj od strony stepu. Czy to jako niewolnicy, pędzeni tu w kolumnach jasyru z dworków Podola, czy też jako posłowie Rzeczpospolitej do chana w Bachczysaraju. Tędy też przybył na Krym Mickiewicz, uwieczniwszy swą podróż w sonecie „Widok gór od stepów Kozłowa" (dzisiejsza Eupatoria). Taką samą drogę przebywali tu od XVIII w. Rosjanie, by od strony Petersburga i Moskwy dotrzeć do założonych przez siebie czarnomorskich baz wojskowych.
Historyczna perspektywa do dziś rzutuje na nasz sposób postrzegania rdzennych mieszkańców tej krainy. Tatarzy krymscy jawią się nam jako egzotyczny lud Wschodu, żyjący w namiotach na stepach, utrzymujący się z pasterstwa i grabieży. W istocie wiemy o nich niewiele więcej niż to, co wyczytaliśmy na kartach powieści Sienkiewicza. Jest to perspektywa fałszywa. Wyobraźmy sobie zagranicznego turystę, który odwiedziwszy Zakopane i przejechawszy dorożką po Krupówkach, twierdzi, że wszyscy Polacy noszą ciupagi i wyszywane muszelkami kapelusze. Jego opinia miałaby się tak do rzeczywistości, jak nasze utarte opinie o krymskich Tatarach.
Nogajskie ordy
Wspomniane schematy w samej rzeczy odnoszą się do Nogajów, ludu pokrewnego Tatarom wiarą i językiem, lecz odmiennego pod względem cywilizacyjnym. Nogajowie byli nomadami, czyli wędrowcami. Dzielili się na kilka ord koczujących na nadczarnomorskich stepach, od ujścia Dunaju aż po Don. Nad niektórymi spośród tych ord formalną zwierzchność sprawował chan krymski, ale w praktyce wspólnoty Nogajów, trudne do kontroli w rzadko zaludnionych stepach, rządziły się niezależnie. Ich podstawowym źródłem utrzymania był handel niewolnikami. Rokrocznie wyprawiali się po ten łup na sąsiednią Ukrainę, nieraz zahaczając też o obszary etnicznie polskie. To właśnie z nimi ścierali się nieustannie nasi „rycerze spod kresowych stanic". W portach południowego Krymu Nogajowie sprzedawali jasyr handlarzom niewolników.
Właściwi Tatarzy zamieszkiwali Krym na południe od obszaru stepów. Łańcuch Gór Krymskich oddziela go od wybrzeża. Góry nie są specjalnie wysokie, ich najwyższe szczyty – włącznie z opiewanym przez Mickiewicza Czatyrdahem – nie osiągają nawet wysokości naszej Śnieżki. Imponują jednak niedostępnością od strony morza: skalna ściana opada tam pionową, kilkusetmetrową przepaścią. Dlatego góry zawsze wyznaczały tu ostre, trudno przekraczalne granice. Południowe wybrzeże przez wieki było częścią obszaru śródziemnomorskiej kultury. Zakładali tu swoje kolonie starożytni Grecy, po nich zapuścili korzenie „Rzymianie", czyli przybysze z bizantyjskiego Konstantynopola, wreszcie żeglarze i kupcy z włoskiej Genui, którzy otoczyli swoje miasta potężnymi pierścieniami murów obronnych. Dopiero w 1475 r. ulegli oni przewadze Turków. Pod ich panowaniem wieloetniczna ludność wybrzeża przyjęła islam i język turecki. Począwszy od XIX w. – już pod rządami Rosji – zaczęto ją nazywać Tatarami. Jednak w żyłach sporej części tej populacji płynie krew zarówno starożytnych Taurów, pierwotnych mieszkańców Krymu, jak również greckich i włoskich osadników.
Jeszcze ciekawszy fenomen stanowili mieszkańcy samych gór. Między południową granią a stepami rozciąga się skalista, pokryta lasem wyżyna, gdzie od stuleci ludzie chronili się przed najazdami koczowników z północy. Ludy, które na nizinie dawno już zostały wyparte z ludzkiej pamięci, tutaj, w naturalnym rezerwacie, nadal trwały i zachowywały swoją kulturę. Kogóż tu nie przyniosło! Scytowie, Sarmaci, Alanowie, Połowcy... Wreszcie Goci, którzy podbili Krym w III w. po Chrystusie w dobie wędrówek ludów, wyparci zaś przez Hunów w góry założyli tam własne księstwo Teodoro, które przetrwało aż do turecko-tatarskiego najazdu. Krymscy Goci, w odróżnieniu od swoich wymarłych pobratymców z zachodniej Europy, zachowali własną mowę do XVII w. Jeszcze dłużej, bo aż do końca istnienia niepodległego Krymu, utrzymali świadomość własnej odrębności.
Bachczysarajska sielanka
Zbiegowie zakładali tu całe miasta wykute w skałach. Ich resztki zachowały się do dziś. W jednym z nich – Czufut Kale, znanym z sonetu Mickiewicza – Tatarzy ustanowili w 1441 r. stolicę chanatu. W jakiś czas potem przenieśli ją nieco niżej, do kwitnącego ogrodami Bachczysaraju. Podobnie jak na wybrzeżu, zwycięzcy narzucili wiarę i mowę okolicznej ludności.