Ludzie przyzwyczaili się do tego ?i na tym właśnie polega problem. Akceptujemy to i mówimy: no cóż, takie jest życie. Udało się zakończyć konflikt w Irlandii Północnej, Bośni i Hercegowinie, dlatego należy ufać, że kiedyś i u nas się da. Niestety, wielu ludzi w Izraelu przestało już w to wierzyć. Przyzwyczaić można się do wielu złych rzeczy.
Pański kolega po piórze Amos Oz jest jednym z orędowników pokoju. A co pan myśli o możliwości współistnienia Izraela i Palestyny?
Z punktu widzenia moralnego, gospodarczego i politycznego pojednanie jest jedyną drogą. Polacy doskonale wiedzą ze swojej historii, że jeżeli ktoś pragnie wolności, to nie ma takiej siły, która by go powstrzymała. I z Palestyńczykami będzie podobnie. Jedyną drogą są zatem negocjacje. Choć nie mam wielkiej nadziei na szybki przełom. Obecny rząd na pewno nie zmieni sytuacji, bo jest w nim wielu radykałów.
Po lekturze pana książki trudno się oprzeć wrażeniu, że tożsamość żydowska jest źródłem nieustannej traumy.
Kiedy zająłem się literaturą, nie myślałem o sobie jako pisarzu żydowskim, tylko izraelskim. Dopiero z wiekiem przyszła refleksja na temat tradycji i dziś uważam, że judaizm to piękna baśń o rodzaju ludzkim. Żydzi są ludem księgi, fundamentem ich tożsamości jest Biblia i wciąż mają wiele szacunku dla słowa pisanego. To coś, z czego możemy być dumni, bo naszą cywilizację nie przypadkiem nazywa się judeochrześcijańską. W mojej książce znajdzie pan historię babci Lili, która w ostatniej chwili uciekła przed Holokaustem. Gdy dopływa do Izraela, mówi: dość podróży. To koniec jej drogi. I taka jest postawa Izraelczyków, którzy musieli uciekać. Ale Izrael to nie tylko dawne traumy. Ja wyrosłem w domu, gdzie Zagłada nie była tematem codziennych rozmów. Główny bohater mojej książki jest nauczycielem historii, który nie lubi marszu żywych, bo uważa, że te wszystkie wycieczki do Auschwitz nas wiktymizują. I jeśli to jest jedyna lekcja, którą mogą wynieść z takiej wyprawy młodzi ludzie, to one się nie powinny odbywać. Można spojrzeć na to jak na lekcję dotyczącą ludzkiej natury, a nie tylko z punktu widzenia ofiary. Ale tak czy owak to nie jest to, czego według mnie dotyczy judaizm.
Jakie miejsce w wyobraźni mieszkańców Izraela zajmuje dziś pamięć Holokaustu?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, muszę przywołać scenę z mojej niewydanej jeszcze książki. Jej akcja dzieje się w czasie wielkich demonstracji, które przetoczyły się kilka lat temu przez Izrael. Grupa ludzi, którzy się tam poznają, opowiada sobie sny. Mają pomysł, że jeżeli podzielą się nimi, to uda im się znaleźć wspólny mianownik. Chcą odkryć to, co mają w podświadomości. I kiedy zebrali kilkanaście snów, to do czego doszli? Że w każdym z nich tkwi Holokaust. Główny bohater zauważa, że w sumie mógł na to wpaść bez żadnych eksperymentów, bo to oczywiste. Holokaust, który jest w podświadomości, kieruje wszystkim, co dzieje się teraz w Izraelu. Płynie pod powierzchnią zdarzeń, tak jak podziemne rzeki w Gwatemali, których nie widać, dopóki nie zejdzie się do jaskini. Ale ten prąd wpływa na wszystko, co dzieje się na powierzchni. Nasz premier jest np. owładnięty Holokaustem, pamięć o Zagładzie determinuje to, co robi.
Czy mieszkańcy Izraela z powodu swoich historycznych traum doszukują się wszędzie antysemityzmu, jak zdarza się to czasem Żydom z diaspory, na przykład w Ameryce?
Do mojego miasteczka od kilkunastu lat napływają kolejne fale emigracji francuskich Żydów. Przyjęliśmy ich już tysiące, co sprawia, że ceny nieruchomości nieustannie rosną. Zapewne dla nich problemem w miejscu urodzenia był antysemityzm. Dla nas jest nim antyizraelskość. Ze względu na konflikt z Palestyńczykami przeciw nam jest znaczna część opinii publicznej na Zachodzie, dotyczy to zwłaszcza najbardziej radykalnej lewicy. Może to być spowodowane tym, że znajomość prawdziwej sytuacji Izraelczyków nie jest powszechna. W Polsce i Niemczech nie miałem z tym problemów, ale w innych krajach czuję się, jakbym był rzecznikiem rządu Izraela. Cały czas muszę się z czegoś tłumaczyć. I właśnie na tym polega prawdziwy problem. Antysemityzm nie jest dziś w czołówce listy rzeczy, którymi się martwimy. Za to jesteśmy wymęczeni konfliktem z Palestyńczykami. Boimy się bojkotu, martwimy o gospodarkę i naszą sytuację polityczną we wspólnocie międzynarodowej. Antysemityzm to przede wszystkim problem Żydów z diaspory, nie mieszkańców Izraela.
Eshkol Nevo jest jednym z najpopularniejszych pisarzy izraelskich. Laureat najbardziej prestiżowych wyróżnień w swoim kraju, nagradzany też za granicą, m.in. francuską Prix Raymond Wallier. Jego książki tłumaczono na kilkanaście języków. Po polsku ukazały się „Do następnych mistrzostw" oraz opublikowany kilka dni temu „Neuland", które w ojczyźnie autora były wielkimi bestsellerami. Każda osiągnęła nakład ponad 100 tysięcy egzemplarzy, co w 8-milionowym kraju jest sprzedażą wręcz rekordową. Dziadek pisarza Levi Eshkol był trzecim w historii premierem Państwa Izrael