Na dobre i na złe, przynajmniej od Soboru Watykańskiego II, przewodzi nam w Kościele rzymskim episkopat niemiecki. Jak wiadomo, Ren wpadł wtedy do Tybru. Tak brzmiał tytuł głośnej przed laty książki o przebiegu soborowych dyskusji. Książki, która nie tyle podawała interpretację jego dokumentów, ile pokazywała kulisy, posunięcia i sojusze uczestników tego wydarzenia. Powiedzielibyśmy dziś, że autor, o. Ralf Wiltgen SVD, opowiedział nam o polityce kościelnej czasu soboru.
Niemieccy biskupi i kardynałowie należeli do głównych aktorów na tej scenie i grali na skrzypcach postępu. Sekundowali im przedstawiciele innych niemieckojęzycznych Kościołów lokalnych, a także duchowni z Holandii i Francji. Po soborze Kościół w Niemczech gorliwie wprowadzał reformy, a nawet w swoich działaniach szedł o wiele dalej, zgodnie z przekonaniem, że dokumenty, które zostawili Kościołowi ojcowie soboru, nie są aż tak ważne. Ważny był „duch zerwania z potrydencką przeszłością", który – jak twierdzono – konserwatyści uwięzili w klatce niedoskonałych, kompromisowych ustaleń zapisanych w konstytucjach, dekretach i deklaracjach.
Skutki tego nastawienia można było zobaczyć niedługo później, gdy papież Paweł VI rozpoczął dyskusję na temat antykoncepcji. Wtedy to biskupi z kilku krajów europejskich pod przewodnictwem Niemców odrzucili jednoznaczne stanowisko zawarte w encyklice „Humanae vitae". Siła kontestacji tego wydanego w 1968 roku dokumentu była tak duża, że przez kolejną dekadę – aż do końca życia – Paweł VI nie ogłosił żadnego dokumentu tego typu.
Ich papieże
Potem było konklawe, na którym na papieża wybrano kardynała Karola Wojtyłę. Stało się to pod wpływem arcybiskupa Wiednia kardynała Franza Koeniga. Wiemy, że Koenig brał taką możliwość pod uwagę już od samego początku – w końcu pamiętał Wojtyłę z czasów soboru. Konkretne działania na rzecz wyboru Polaka podjął po pierwszym patowym dniu konklawe. A trzeba jeszcze dodać, że Koenig był czołową postacią soborowego „sojuszu reńskiego".
Jakie były jego oczekiwania wobec Wojtyły? Częściową odpowiedź na to pytanie daje późniejsza krytyka Koeniga kierowana pod adresem Jana Pawła II, który swoim pontyfikatem miał „zaprzepaścić sobór".
Pontyfikat papieża z Polski miał jednak swój znacznie silniejszy niemiecki rys. Wyznaczyła go osoba kardynała Ratzingera, stróża ortodoksji katolickiej przez większość lat posługi słowiańskiego następcy Piotra. Potem Ratzinger z prefekta stał się papieżem. Dla niektórych niemieckich braci biskupów prawdopodobnie był nieledwie antypapieżem, orędownikiem niewygodnej tradycji i wierności doktrynie.
Ostatnio wreszcie mówiło się, że wśród orędowników wyboru kardynała Jorge Bergoglio na papieża znajdowali się kardynałowie niemieckiego obszaru językowego. Autor książki „Ren wpada do Tybru" wprost przypominał, że ojcowie soborowi pochodzący z krajów latynoamerykańskich wyrażali wdzięczność za wsparcie finansowe płynące do nich z Niemiec poparciem „sojuszu reńskiego" w dyskusjach i głosowaniach w auli.