Peter Singer: etyk wygodnego życia

Guru obrońców praw zwierząt ma o wiele mniej współczucia dla ludzi ?niż dla szympansów, krów czy świń. ?Tych pierwszych chciałby bowiem zabijać, ?a tych drugich – bronić.

Aktualizacja: 29.06.2014 16:02 Publikacja: 28.06.2014 02:00

Peter Singer: etyk wygodnego życia

Foto: EAST NEWS

Nie ma chyba patologii, której Peter Singer by nie bronił. Najpopularniejszy obecnie w mediach bioetyk i filozof utylitarysta, mistrz dla współczesnej lewicy (także polskiej) nie tylko opowiada się za aborcją pourodzeniową (czyli zabijaniem nowo narodzonych dzieci aż do pierwszego roku życia) i za tak zwaną adobrowolną eutanazją (to znaczy za dobijaniem pacjentów bez ich wiedzy i zgody), lecz także uznaje, że życie kury czy karpia jest więcej warte niż noworodka. Uważa też, że już niebawem, gdy tylko przezwyciężymy „szowinizm gatunkowy" (z angielska „speciesism", który porównywany jest przez Singera do rasizmu), do systemów prawnych niezwłocznie wprowadzone zostaną małżeństwa zoofilskie określane przez niego mianem „związków transgatunkowych".

Jego zdaniem postęp w tej sprawie jest nieuchronny i skoro pozwoliliśmy na małżeństwa osób tej samej płci, to nie ma powodów, by nie pozwolić na związki osób różnych gatunków. I choć za wyrażanie podobnych opinii (to znaczy za porównywanie „małżeństw homoseksualnych" do przyszłych i na razie absolutnie zakazanych związków zoofilskich) konserwatysta mógłby zostać skazany w procesie o hate speech, to Singer opowiada takie rzeczy bezkarnie i nadal cieszy się autorytetem „najdociekliwszego" analityka współczesności, którego książki są tłumaczone na dziesiątki języków, a opinie przedrukowywane przez najważniejsze pisma świata.

Jak zabić dziecko?

Na czym polega urok Singera dla współczesności? Dlaczego człowiek głoszący poglądy, których nie powstydziliby się doktor Mengele czy Heinrich Himmler, wciąż jest zapraszany na uniwersytety (także, niestety, katolickie) i uchodzi za wprawdzie kontrowersyjnego, ale „najbardziej wpływowego" filozofa? Odpowiedź nie jest prosta, ale nie ulega wątpliwości, że jednym z powodów jest niezwykły styl pisarstwa Singera. Jego książki, nawet jeśli ktoś się z nimi nie zgadza, zwyczajnie się pochłania, bo pełne są przykładów, jasno wyrażonych sądów i wreszcie prostych (a niekiedy – i to też trzeba powiedzieć – prostackich) uzasadnień.

Co więcej, Singer wypowiada się na wszystkie możliwe tematy i z pasją godnej lepszej sprawy obala wszystkie tradycyjne moralne pewniki, poczynając od głębokiego przekonania, że ludzie różnią się od zwierząt, a kończąc na opinii, że nie wolno zabijać niewinnych osób. Gdy jednak zaczyna się zajmować moralnymi pewnikami lewicy, wówczas jest o wiele bardziej ostrożny i nie próbuje ich dekonstruować.

Ale nie mniej istotne jest to, że autor ten dostarcza wygodnego uzasadnienia dla dość prostackiej formy utylitaryzmu, która usprawiedliwia każdy niemal czyn ludzki (o ile nie dotyczy on zwierząt, te są bowiem dla Singera jednocześnie tabu i sacrum), jeśli tylko przyczynia się on do zwiększenia przyjemności. Rodzicom nie będzie przyjemnie mieć upośledzone czy choćby chore dziecko? To należy je zabić przed narodzeniem – odpowiada Singer. A jeśli – nie daj nieistniejący Boże – ono się już narodziło? To należy zrobić to samo – odpowiada bioetyk obawiającym się cierpienia rodzicom – i sprawić sobie nowe dziecko. „Kiedy śmierć niepełnosprawnego niemowlęcia prowadzi do narodzin następnego z lepszymi perspektywami na szczęśliwe życie, całkowita ilość szczęścia będzie większa, jeśli niepełnosprawne niemowlę zostanie zabite. Utrata szczęśliwego życia pierwszego niemowlęcia zostanie przeważona przez zyskanie szczęśliwszego życia drugiego niemowlęcia. Jeśli więc zabicie dziecka z hemofilią nie ma niekorzystnego efektu dla innych, zgodnie z poglądem całkowitym byłoby dobrze je zabić" – oznajmia Singer w „Etyce praktycznej".

Ale uwaga: prawo do likwidacji tych, którzy sprawiają, że jesteśmy mniej szczęśliwi, tych, którymi trzeba się zajmować, obejmuje nie tylko niemowlęta, lecz również starców. Mamusia zachoruje bardzo ciężko? To, zdaniem Singera, synek lub córeczka – o ile rodzice się nie bronią – też może ich zabić. Ale tu, żeby ukazać sprawę uczciwie, trzeba powiedzieć, że nie za każdym razem. Jeśli mamusia wciąż powtarza, że zabicia nie chce, to niestety trzeba jej darować życie, ale jeśli znajduje się w stanie nieświadomości (na przykład z powodu alzheimera),  problemu już nie ma. Można ją zabić. „Pod większością względów te istoty ludzkie nie różnią się niczym od niepełnosprawnych niemowląt. Nie są samoświadome, racjonalne czy autonomiczne, a więc rozważania o prawie do życia czy respektowaniu autonomii nie stosują się do nich. (...) Ich życie nie ma wewnętrznej wartości" – pisze Singer. I zaznacza, że w związku z tym można ich zlikwidować. Ciekawe – co też warto przypomnieć – że gdy jego własna matka zachorowała na alzheimera, jednak nie zdecydował się na eutanazję... Powodem było to – jak sam zapewniał w wywiadach – że siostrze byłoby przykro, a zatem ilość szczęścia by się zmniejszyła. A tego przecież nie chce.

Szowinizm gatunkowy

Paradoksalnie te poglądy mają swoje korzenie w głębokiej obronie rzekomych praw zwierząt. Otóż, aby uzasadnić prawo krówek, świnek, karpi i kur do niejedzenia ich przez ludzi, a także do nieprzeprowadzania na nich badań, Singer musi rozmyć fundamentalną dla naszej kultury różnicę między zwierzętami a ludźmi. W myśleniu klasycznym osobami są tylko ludzie (pomijam tu kwestię osobowej natury aniołów i oczywiście Boga), zwierzęta natomiast nimi nie są, a do tego – zgodnie z judeochrześcijańską tradycją – stworzone są do tego, by służyły ludziom. Singer oba te założenia odrzuca i uznaje, że wywodzą się one ze skandalicznego szowinizmu gatunkowego, który koniecznie trzeba przezwyciężyć.

Czym jest ów szowinizm gatunkowy? Otóż jest to, najkrócej rzecz ujmując, opinia, że z samej przynależności do gatunku ludzkiego (czyli bycia człowiekiem) wynikają jakieś szczególne moralne uprawnienia, choćby prawo do życia czy odpowiedniego traktowania. Wedle Singera tak nie jest. „Aby uniknąć szowinizmu gatunkowego, trzeba uznać, że (...) sama przynależność do gatunku biologicznego nie może być moralnie znaczącym kryterium" – oznajmia Singer w „Wyzwoleniu zwierząt". A w innym miejscu tej samej pracy przekonuje, że w istocie moralnie znaczące jest dopiero bycie osobą. Tyle że wedle niego osobami są nie tylko ludzie, lecz także część zwierząt. „Na tej planecie są jeszcze inne osoby oprócz nas. Najsilniej przemawiają za tym dane odnoszące się do wielkich małp człekokształtnych, ale być może w końcu okaże się, że także wieloryby, delfiny, małpy nieczłekoształtne, świnie, psy i inne zwierzęta" – oznajmia Singer w „O życiu i śmierci". Jeśli ktoś tego nie przyjmuje, to oczywiście jest szowinistą gatunkowym.

Przezwyciężenie owego szowinizmu wymaga – i tego wcale Singer nie ukrywa – przyjęcia wegetarianizmu, potępienia badań naukowych na zwierzętach, a także zaakceptowania związków transgatunkowych. Miłość – podkreśla Singer – możliwa jest między osobami, a jeśli osobą jest i pies, i człowiek, to oczywiście małżeństwo psio-ludzkie powinno być zaakceptowane. Jeśli tak nie jest, to tylko dlatego, że jesteśmy szowinistami.

Argumentem za takim postawieniem sprawy jest także to, że w istocie relacje ludzko-zwierzęce są w historii – zdaniem Singera – czymś normalnym i nie ma powodów, by sądzić, że są one dla którejkolwiek ze stron raniące, a nawet mocniej: zdaniem bioetyka istnieje wiele dowodów, że obie strony czerpią z nich przyjemność. Skoro zaś to właśnie przyjemność jest wartością największą, to jeśli ktoś ma ochotę to robić z delfinem czy wielorybem, to państwo powinno mu to umożliwić, ułatwiając życie. Są także wypowiedzi Singera – choć w tej sprawie wypowiada się on ostrożniej – w których usprawiedliwia nawet nekrofilię.

Bóg wrogiem

Myślenie takie, czego Singer ma całkowitą świadomość, oznacza odrzucenie całej tradycji intelektualnej i religijnej, na której zbudowana została Europa czy szerzej – cywilizacja zachodnia. Dekalog z fundamentalną zasadą „nie zabijaj", ale także z uznaniem, że seksualność ma też wymiar moralny (czyli przykazanie „nie cudzołóż"), musi zostać odrzucony jako źródło moralności i zastąpiony czymś nowym. U podstaw nowej etyki ma leżeć uznanie, że w istocie seksualność nie generuje żadnych zobowiązań moralnych (co jest pomysłem absolutnie niespotykanym w dotychczasowej etyce). „Nawet w epoce AIDS seks nie wniósł żadnych szczególnych problemów moralnych. Decyzje w sprawach seksu mogą pociągać za sobą rozważania o uczciwości, trosce o innych, rozwadze, itd., ale nie ma w nich nic szczególnego, gdyż to samo może dotyczyć na przykład decyzji o prowadzeniu samochodu (w istocie kwestie moralne związane z prowadzeniem samochodu zarówno z punktu widzenia środowiska, jak i bezpieczeństwa są znacznie bardziej poważne niż te związane z seksem)" – oznajmia Singer w „Etyce praktycznej". Seksualność musi więc być całkowicie wyzwolona.

Ale to nie wszystko. O wiele istotniejsze jest to, że w istocie trzeba także wyrzucić z Dekalogu przykazanie „nie zabijaj". „Życie pozbawione świadomości nie ma w ogóle żadnej wartości" – oznajmia Singer w swoim nowym dekalogu, jakby zapominając, że gdy śpimy, też jesteśmy jej pozbawieni. Odrzucenie przykazania „nie zabijaj" połączone z uznaniem, że moralny status ludzi niczym nie różni się od moralnego statusu karpi, prowadzi Singera do wniosku, że „argumenty za niejedzeniem ryb są o wiele silniejsze od argumentów przeciw aborcji".

Singer nie cofa się także przed uznaniem, że rodzice (nawet bez wyroku sądu) powinni móc zabić dziecko (ale nie świnię, bo przecież moralny człowiek powinien być wegetarianinem) już narodzone, jeśli im ono nie odpowiada. W tej kwestii, podkreśla Singer, powinniśmy się uczyć od kultur praktykujących dzieciobójstwo. „Praktykowane w pewnych kulturach dzieciobójstwo ma solidne podstawy (...), dla których noworodkowi nie przysługuje takie samo prawo do życia jak osobie dorosłej" – oznajmia filozof. Natomiast w innych miejscach dodaje, że także osoba dorosła może być pozbawiona prawa do życia, jeśli silniejsi uznają, że nie spełnia ona kryteriów utylitarnych.

Dekalog, etyka świętości życia i jego fundamentalnej wartości, a także uznanie wyjątkowej wartości życia ludzkiego musi zdaniem Singera zwyciężyć. Dekalog, chrześcijaństwo czy nawet judaizm muszą zaś odejść w przeszłość i zostać zastąpione przez nowy system myślowy, który wykluczy jakiekolwiek odniesienie do Boga. Australijski bioetyk bowiem, co doskonale pokazuje jego książka „The President of Good and Evil: The Ethics of George Bush", uważa, że z kultury i dyskursu publicznego powinno zniknąć jakiekolwiek odwołanie do Boga. Odwołanie do opatrzności, do prawa naturalnego jest dla niego niedopuszczalne i powinno być w istocie zakazane, być może nawet prawnie.

Singer nie odmawia wprawdzie ludziom prawa do wiary, ale jednocześnie zastrzega, że nie wolno im swoją wiarą usprawiedliwiać wyborów moralnych... A za uzasadnienie tej tezy, co niestety bardzo częste u Singera, służy nie argumentacja, ale historia XVIII-wiecznego armatora, który bardzo nadwątlonym okrętem wysłał kilkuset emigrantów z Anglii do Australii. Mężczyzna ten miał się zastanawiać, czy może to zrobić, ale pomodlił się do Boga i oddał mu sprawę w Jego ręce. Okręt zatonął, a Singer uznał, że jest to dowód na niemoralność odwołania się do Boga... Trudno nie dostrzec, że ten model rozumowania z myśleniem czy filozofią niewiele ma wspólnego, a jest jedynie próbą emocjonalnej dyskredytacji chrześcijaństwa i judaizmu.

Nieodrobiona lekcja przodków

Tym, co może szczególnie szokować w myśleniu Singera, jest fakt, że zupełnie nie odrobił on lekcji historii własnej rodziny. Singerowie, choć on sam urodził się w Australii, pochodzili bowiem z żydowskich rodzin Wiednia. Jego rodzice uciekli z tego miasta w 1938 roku, ale jego dziadkowie – zarówno ze strony matki, jak i ojca – zginęli na skutek nazistowskich prześladowań. Naziści zaś, jakkolwiek to drastycznie zabrzmi w uszach ukształtowanych przez współczesną nowomowę i polityczną poprawność czytelników, głosili system myślowy w wielu miejscach zbliżony do singeryzmu.

Oni także uznawali, że z przynależności do gatunku ludzkiego nie wynikają jeszcze żadne szczególne prawa. Tyle że ich zdaniem, żeby posiadać prawo do życia, trzeba było być Aryjczykiem, a według niego trzeba spełniać kryteria samoświadomości i zdolności do działań moralnych (których na przykład dwulatek nie spełnia). Oni także, i w tej sprawie są mu bardzo bliscy, głosili miłość do zwierząt i z pasją praktykowali wegetarianizm, co w niczym nie przeszkadzało im uznawać, że niepełnosprawne noworodki i niemowlaki można zabijać.

I choć sam Singer z oburzeniem odrzuca takie porównania, to wielu zarówno Niemców, jak i Żydów jest przekonanych, że można go postawić obok nazistowskich intelektualistów. Gdy australijski bioetyk (obecnie wykłada na prestiżowym amerykańskim uniwersytecie w Princeton) przyjechał na wykłady do Izraela, grupa rodziców dzieci z zespołem Downa nie dopuściła do jego wyjścia na płytę lotniska, a później uniemożliwiła jego wykłady. Nie inaczej było w Niemczech, gdzie odwołując się do przykładów nazistowskich intelektualistów, wykazano, że pewnych poglądów głosić nie należy. Równie ostro oceniał twórczość Singera Simon Wiesenthal, który jasno w licznych swoich publikacjach podkreślał, że nie należy promować czy prezentować „profesora moralności, który promuje zabijanie niepełnosprawnych noworodków". A Steve Forbes wstrzymał jakiekolwiek donacje na rzecz Uniwersytetu Princeton, gdy Singer został jego wykładowcą.

Swoje zasługi w blokowaniu głoszenia jawnie nazistowskich, choć ukrytych pod maską utylitaryzmu, poglądów ma również „Rzeczpospolita" i ja osobiście. Gdy kilka lat temu organizatorzy Zjazdu Gnieźnieńskiego chcieli zaprosić go na wykłady na katolickie spotkanie, to właśnie publikacja w tym dzienniku zablokowała jego przyjazd do Polski. I bardzo dobrze, bo trzeba pamiętać, że idee mają konsekwencje, a głoszone przez Singera poglądy zostały już sfalsyfikowane w latach 30. i 40. XX wieku. I aż dziw, że wciąż trzeba o tym przypominać.

Autor jest filozofem, redaktorem portalu Fronda.pl

Nie ma chyba patologii, której Peter Singer by nie bronił. Najpopularniejszy obecnie w mediach bioetyk i filozof utylitarysta, mistrz dla współczesnej lewicy (także polskiej) nie tylko opowiada się za aborcją pourodzeniową (czyli zabijaniem nowo narodzonych dzieci aż do pierwszego roku życia) i za tak zwaną adobrowolną eutanazją (to znaczy za dobijaniem pacjentów bez ich wiedzy i zgody), lecz także uznaje, że życie kury czy karpia jest więcej warte niż noworodka. Uważa też, że już niebawem, gdy tylko przezwyciężymy „szowinizm gatunkowy" (z angielska „speciesism", który porównywany jest przez Singera do rasizmu), do systemów prawnych niezwłocznie wprowadzone zostaną małżeństwa zoofilskie określane przez niego mianem „związków transgatunkowych".

Jego zdaniem postęp w tej sprawie jest nieuchronny i skoro pozwoliliśmy na małżeństwa osób tej samej płci, to nie ma powodów, by nie pozwolić na związki osób różnych gatunków. I choć za wyrażanie podobnych opinii (to znaczy za porównywanie „małżeństw homoseksualnych" do przyszłych i na razie absolutnie zakazanych związków zoofilskich) konserwatysta mógłby zostać skazany w procesie o hate speech, to Singer opowiada takie rzeczy bezkarnie i nadal cieszy się autorytetem „najdociekliwszego" analityka współczesności, którego książki są tłumaczone na dziesiątki języków, a opinie przedrukowywane przez najważniejsze pisma świata.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał