Dopiero teraz – w monachijskiej Kunsthalle der Hypo-Kulturstiftung – postanowiono zestawić ich twórczość.
Zastanawia zbieżność ich losów. Wchodzili w dorosłość w czasach wielkich przełomów w sztuce. Picasso maluje „Panny z Awinionu", futuryści ogłaszają swój głośny manifest, w Niemczech triumfuje ekspresjonizm. Obaj podziwiają Cézanne'a i van Gogha, ale też malarstwo późnego średniowiecza i wczesnego renesansu. Poszukują własnej drogi. I wtedy wybucha wojna.
Beckmann w 1914 roku kończy 30 lat. Zostaje sanitariuszem. Trafia na front wschodni, a następnie do Flandrii. W 1915 roku przechodzi załamanie nerwowe, zostaje przeniesiony do Cesarskiego Instytutu Higieny w Strasburgu. Młodszy o siedem lat Dix na ochotnika zgłasza się do służby wojskowej. Trafia do drezdeńskiego pułku artylerii polowej. Jesienią 1915 roku zostaje wysłany na front zachodni. Bierze udział w bitwie nad Sommą. Zostaje odznaczony Krzyżem Żelaznym. Pozostaje w armii do końca wojny.
Na front trafiło wielu artystów, często z własnej woli. Po wszystkich stronach konfliktu. Nie wszyscy przeżyli. August Macke, jeden z najwybitniejszych ekspresjonistów, zginął na froncie w Szampanii we wrześniu 1914 roku. Jego przyjaciel Franz Marc poległ pod Verdun w 1916 roku. W czerwcu 1915 roku w okopach w Neuville-Saint-Vaast ginie francuski rzeźbiarz Henri Gaudier-Brzeska. Wybitny włoski futurysta Umberto Boccioni umiera w 1916 roku podczas manewrów pod Weroną, natomiast architekt-wizjoner Antonio Sant'Elia poległ w tym samym roku w bitwie nad Soczą.
Po wojnie Beckmann i Dix wracają do codziennego życia. Stają się jedynymi z najbardziej cenionych twórców weimarskich Niemiec. Beckmann wykłada na Akademii Sztuk Pięknych we Frankfurcie. Dix zostaje profesorem w Dreźnie. Portretują elity kraju: uznanych dziennikarzy, prawników, aktorów. Jednak przede wszystkim dokonują wiwisekcji powojennych Niemiec z ich mrokami, ostentacyjną nonszalancją bogatych, przemocą, seksualnymi obsesjami. Obaj wracają też do doświadczeń wojny.
Nie byli jedyni. W latach 1914–1918 powstała artystyczna dokumentacja wojny, często na państwowe zamówienie. Jednak w większości nie wytrzymała ona próby czasu. Wybitny nabista Félix Vallotton, wstrząśnięty tym, co zobaczył, uznał, że malarze nie zdołają przedstawić nowoczesnej wojny. Nie mają po temu artystycznych środków. Na swych obrazach nie pokazał konkretnych zmagań, lecz jedynie „miejsca, gdzie to się wydarzyło". Ruiny zburzonego kościoła, niekończące się rzędy żołnierskich mogił.
Beckmann i Dix także szukali języka, w którym mogli opowiedzieć o swoim doświadczeniu. „Moja sztuka ma tutaj wyżerkę", pisał Beckmann o pobycie na froncie. Na bieżąco powstają prace na papierze. Przedstawiają walczących, rannych, ciała składane do trumien. W 1917 roku maluje „Zdjęcie z krzyża", za wzór obierając nieznane wówczas szerzej XVI-wieczne arcydzieło Matthiasa Grünewalda „Ołtarz z Isenheim". Jego Chrystus w swym odarciu ze wszelkiego majestatu jest aż nadto współczesny, bliski tym, których artysta widział w przyfrontowych szpitalach.