Freud w aucie - felieton Joanny Bojańczyk

Już jest. Sylwetka goniącego mnie starego granatowego opla zwiększa się w lusterku z zawrotną szybkością, teraz już prawie dotyka zderzaka.

Publikacja: 23.08.2014 10:00

Joanna Bojańczyk

Joanna Bojańczyk

Foto: Fotorzepa/Magda Starowieyska

Gdybym zahamowała, byłoby nieprzyjemnie. Ale to nic, zaraz mnie wyprzedzi. Ciekawe, kto siedzi za kierownicą. Już zresztą mogę zgadywać. Będzie to mniej więcej trzydziestoletni mężczyzna krótko ostrzyżony lub łysy, w okularach przeciwsłonecznych lub/i w bejsbolówce. Ja jadę 80, przy dozwolonej szybkości 60. On wyprzedzi mnie z prędkością około 110, po czym wyrwie się triumfalnie do przodu, hucząc tłumikiem i silnikiem.

Im starszy samochód, tym młodszy kierowca. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przecież młodych rzadko stać na nowe auto, gdyby nie to, że właśnie ci są na drodze najbardziej agresywni. Gaz do dechy, siadać przeciwnikowi na zderzaku i trzymać, póki nie ustąpi, choćby jechał z przepisową szybkością. Zwłaszcza gdy kierowcą tego wyprzedzanego jest kobieta. Baba ma spadać, to jasne. Oczywiście ograniczenia szybkości ma rajdowiec w dużym poważaniu.

Ale gdy krótko ostrzyżonego w bejsbolówce dopadnie potężne audi albo nowe bmw, on podkula ogonek i pokorniutko zjeżdża na prawy pas.

Savoir-vivre na naszych drogach ma podstawę ekonomiczną. Rację ma ten, kto wyda na brykę więcej. Bo polskie drogi to nie tyle wyścig brawury z ostrożnością, ile wyznaczanie porządku dziobania. Granatowy opel rocznik 2003 może podskoczyć średniakowi, ale wie, że z grubszą zwierzyną nie ma szans.

Sytuacja jednak się zmienia. Widok nowego bmw lub audi 7 już niekoniecznie sugeruje, że w środku znajduje się gangster lub cały gang, jak w latach 90. W tych autach, co obserwuję na drodze do Konstancina, którą jeżdżę do domu (tak dla porządku – nie, nie mieszkam w Konstancinie), siedzą panowie czterdziestoletni i starsi. Albo kobiety. Jadą sobie spokojniutko prawym pasem. Większą zajadłością wykazują się natomiast kierowcy mini morrisów, którymi najczęściej są zresztą młode kobiety. Te lubią mocno wcisnąć pedał gazu.

Nie jestem częstym bywalcem autostrad, ale niedawna podróż do Łodzi była dla mnie doświadczeniem, którego nie chciałabym powtórzyć. Kiedy jedziesz przepisowe 120, dopada cię wyżej wspomniany granatowy opel, który, wypruwając z siebie flaki, musi dać pokaz swojej energii. Oczywiście siada na zderzaku, dopóki nie dopnie swego, czyli spędzenia cię z pasa, jeśli ośmielisz się choć przez chwilę jechać lewym. Albo, co jeszcze bardziej prawdopodobne, napastnikiem będzie samochód dostawczy lub służbowy. Ci kierowcy bez oporów stosują techniki wymuszania, tym bardziej, im bardziej samochód do nich nie należy.

W Warszawie słoiki, czyli imigranci z niestolicznej Polski, nie cieszą się sympatią. Prowincjonalne pochodzenie lubią im wytykać szczególnie ci, którzy warszawiakami są w pierwszym pokoleniu. Jedzie taki biedak z rejestracją lubelską czy rzeszowską, wolno jedzie, bo nie zna miasta, ale zaraz go wytrąbi zdenerwowany stoliczniak, któremu się bardzo spieszy.

A przecież słoiki tam, gdzie ich spotykam, w województwie warmińsko-mazurskim, jeżdżą dużo bardziej pozytywnie. Są grzeczniejsi niż uczestnicy ruchu w Warszawie. Na wiejskiej wąskiej drodze, gdzie mieści się tylko jedno auto, zawsze lokalsi ustępują mi miejsca, zanim zdążę to zrobić – chociaż, daję słowo, mam szczery zamiar, ale oni są szybsi. To prawda, że po wiejskich drogach jeżdżą jak wariaci, podejrzewam, że nie zawsze na trzeźwo. Ale w miejscowości Lidzbark Welski na publicznych parkingach nie zdarzyło mi się spotkać samochodu bez oznakowań parkującego na miejscach dla niepełnosprawnych, co w Warszawie jest nagminne. I to raczej nie znaczy, że niepełnosprawnych jest mniej. Po prostu w małym mieście bardziej szanuje się prawo i wstyd przed sąsiadami.

Ciekawa jestem, czy prawo dosięgnie owego „Froga", bezczelnego typa, który nagraniami szaleńczych rajdów po Warszawie szpanował w internecie. Kiedy to piszę, prokuratura wciąż „zastanawia się", co z nim zrobić. Powołano biegłych, żeby ocenić coś, co każdy widzi! Jak słusznie powiedział profesor Kruszyński, prokuratura się kompromituje. Kompromituje się całe państwo, które to firmuje. A co z policjantem, który zginął, goniąc pirata jadącego alfa romeo? Tamten bydlak hamował i przyspieszał, robiąc sobie żarty z goniącego go policyjnego poloneza. Zabił człowieka, a teraz żąda milionów odszkodowania, bo wsadzili go do ciupy.

Nie zawsze jeżdżę przepisowo, ale podobnie jak większość kierowców w Polsce mam poczucie niesprawiedliwości. Tak jak tamtym facetom również panu Robertowi z Monciaka, który wyruszył na polowanie na ludzi, włos z głowy zapewne nie spadnie, bo podobno jest chory psychicznie. (Jak zauważył pewien internauta, dla psychologa nie ma nic prostszego, niż symulować symptomy choroby). Rajdowcy na motocyklach szaleją nocami po Warszawie, pędząc z rykiem 180 na godzinę, przez nikogo nie molestowani.

A człowiek, który na prostej drodze bez skrzyżowań, po obu stronach kapusta, rozpędzi się do osiemdziesiątki, zaraz wpada na chłopców radarowców, którzy przyczaili się w krzakach. I mandacik.

Gdybym zahamowała, byłoby nieprzyjemnie. Ale to nic, zaraz mnie wyprzedzi. Ciekawe, kto siedzi za kierownicą. Już zresztą mogę zgadywać. Będzie to mniej więcej trzydziestoletni mężczyzna krótko ostrzyżony lub łysy, w okularach przeciwsłonecznych lub/i w bejsbolówce. Ja jadę 80, przy dozwolonej szybkości 60. On wyprzedzi mnie z prędkością około 110, po czym wyrwie się triumfalnie do przodu, hucząc tłumikiem i silnikiem.

Im starszy samochód, tym młodszy kierowca. Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przecież młodych rzadko stać na nowe auto, gdyby nie to, że właśnie ci są na drodze najbardziej agresywni. Gaz do dechy, siadać przeciwnikowi na zderzaku i trzymać, póki nie ustąpi, choćby jechał z przepisową szybkością. Zwłaszcza gdy kierowcą tego wyprzedzanego jest kobieta. Baba ma spadać, to jasne. Oczywiście ograniczenia szybkości ma rajdowiec w dużym poważaniu.

Pozostało 81% artykułu
Plus Minus
„Heretic”: Wykłady teologa Hugh Granta
Plus Minus
„Farming Simulator 25”: Symulator kombajnu
Plus Minus
„Rozmowy z Brechtem i inne wiersze”: W środku niczego
Plus Minus
„Joy”: Banalny dramat o dobrym sercu
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Karolina Stanisławczyk: Czarne komedie mają klimat
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska