Metoda Dzielskiego

Mirosław Dzielski nie był jedynie prawicowym liberałem, przekonanym o tym, że porządek kapitalistyczny wymaga silnej władzy. Był też konserwatystą w wymiarze wykraczającym poza sprawy religijne czy obyczajowe.

Publikacja: 10.10.2014 02:25

Filozof stąpiający po ziemi (w tle na półkach widać m.in. „Historię filozofii” Tatarkiewicza oraz po

Filozof stąpiający po ziemi (w tle na półkach widać m.in. „Historię filozofii” Tatarkiewicza oraz podręcznik sadownictwa)

Foto: Forum, Grzegorz Kozakiewicz Grzegorz Kozakiewicz

W ciągu 25 lat, które minęły od śmierci Mirosława Dzielskiego, zmieniło się w Polsce bardzo wiele. Zanim jednak postawimy tom jego dzieł na półce z historią polskiej myśli politycznej, spróbujmy odczytać to, co w zasadzie się nie zestarzało. Co więcej, zachowało swą atrakcyjność także dla tych, którzy inaczej niż Dzielski oceniają zdarzenia lat 80. czy nie podzielają jego przekonań ideowych, a są do pewnego stopnia rozczarowani współczesną polityką. Polityką, której sensem jest uczestnictwo we władzy, okupione rezygnacją z przekonań i stawianych wcześniej celów.

Po Dzielskiego sięgnąć powinni przede wszystkim ci, którzy uważają, że niewiele da się zrobić lub drogi do zrobienia czegokolwiek upatrują we wchodzeniu w struktury istniejących partii politycznych lub tworzeniu nowych, konkurencyjnych projektów. Dzielski proponował inną drogę: organizowania się wokół jasnych, zrozumiałych dla szerokiego kręgu ludzi celów. Tworzone przez niego Krakowskie Towarzystwo Przemysłowe wychodziło w swych zainteresowaniach bardzo daleko poza to, co interesowało ówczesne elity opozycyjne, a zarazem formułowało proste przesłanie – wymusić większą swobodę działania w sferze prywatnej przedsiębiorczości, dość twardo ograniczanej przez ówczesne struktury państwowe.

Zapomniany prorok

W znieruchomiałej ekonomicznie i intelektualnie oficjalnej przestrzeni politycznej PRL takie działania miały charakter rewolucyjny. Były jednak także czymś istotnie odbiegającym od tonu związkowej opozycji, której doradcy i liderzy nawrócili się na ekonomicznych liberałów na chwilę przed tym, jak przyszło im zasiąść w ministerialnych fotelach. Zresztą także wtedy bardziej interesowały ich ogólne modele niż realia rozwoju przedsiębiorczości, a zwłaszcza warunki startu tych, którzy nie mieli kapitału czy znajomości wyniesionych z poprzedniej epoki.

Co ciekawe, o Dzielskim zapomnieli nie tylko liberalnie nastawieni ekonomiści, ale także borykający się z etatystyczną hydrą przedsiębiorcy. Nie wspominają o nim politycy broniący zasad wolnego rynku ani publicyści nawiązujący do liberalnej prawicy. Dzielski wydaje się im zapewne niezwykle anachroniczny, a jest – jak sądzę – jedynie bardzo wymagający. Uczy bowiem, że polityka nie sprowadza się do haseł, lecz jest sztuką wskazywania konkretnych i dających się osiągnąć celów oraz metodą dążenia do nich przez samoorganizację i poszukiwanie sojuszników w różnych politycznych i ideowych obozach. A zatem dokładnie odwrotnie niż we współczesnym polskim życiu publicznym, gdzie poglądy uzyskuje się dzięki personalnym sporom, negując możliwie pryncypialnie słowa tych, których nie lubimy.

Propozycja Dzielskiego może być dziś odczytana jako metoda polityki obywatelskiej, a nie recepta, jak urządzić się w klientelistycznych układach zawodowej polityki. Dlatego zainteresuje tych, dla których ważna jest polityczna podmiotowość i niezależność, a rozczaruje tych, którzy szukają silnego patrona. Istnieje 100 powodów, dla których rówieśnicy Dzielskiego i pokolenie, które po nich nastąpiło, nie są w stanie nawiązywać twórczo do jego myśli, rozwijać proponowanej przezeń metody w praktycznym działaniu. Mówiąc bardzo delikatnie, „tak już się sprawy potoczyły", że intelektualne i polityczne nurty popłynęły w całkiem przeciwnym kierunku. Po wydany przez Krakowskie Towarzystwo Przemysłowe, pokaźny, blisko 900-stronicowy tom pism powinny natomiast sięgnąć dzisiejsze 20- i 30-latki. Bo znajdą tam nieistniejący w debacie publicznej język, ciekawe ujęcie wyświechtanych pojęć wolności i przedsiębiorczości, lepsze niż w propozycjach partyjnych liberałów wszystkich maści.

Warto zrozumieć, że Dzielski nie proponował krucjaty liberalnej w stylu, w jakim dziś realizuje się rozmaite „wielkie projekty", ale politykę skrojoną na miarę „zwykłego człowieka". Koncentrującą się na tym, w jakich warunkach pracuje, na ile skrępowana jest jego pomysłowość i przedsiębiorczość, na ile jego praca może być efektywna i stanowić źródło utrzymania i ekonomicznej samodzielności. Silnym akcentem liberalnym myśli Dzielskiego było przekonanie, że własność prywatna i wolna przedsiębiorczość stanowią lepszy fundament osobistej wolności niż demokracja.

W czasach PRL podkreślał, że fałszywe jest uważanie, iż zaprzeczeniem totalitaryzmu jest demokracja. Jego zdaniem totalitaryzmowi przeciwstawić należało dążenia wolnościowe – niestanowiące jednoznacznego zagrożenia dla władz komunistycznych, a ponadto umożliwiające stopniową ewolucję systemu, a nie rewolucyjne jego odrzucenie. Uważał, że w tych czasach „trzeba było realizować ewolucyjny program wolności, a nie rewolucyjny program demokratyzacji". Wśród celów, które można osiągnąć bez postawienia na porządku dziennym kwestii demokratyzacji, wskazywał swobodę podróżowania, rzeczywistą prawną ochronę obywateli przed omnipotencją państwa, swobodę produkcji i handlu. A zatem zmiany, które odczuć może każdy obywatel.

Model polityki proponowanej przez Dzielskiego sugerował porzucenie konstruktywizmu, tworzenia laboratoryjnych modeli społecznych, w których zadaniem obywatela jest możliwie skuteczne dopasowanie się do sztucznych regulacji. Zarazem przestrzegał przed typowym dla demokracji zapałem w dzieleniu produktu narodowego i brakiem zainteresowania dla warunków jego powstawania. Choć słyszymy w tym echo wielu współczesnych wypowiedzi ekonomistów, przypomnijmy, że słowa te padały długo przed rokiem 1989. W rzeczywistości, w której dla większości opozycyjnych elit demokracja była nie tylko upragnionym celem, ale zarazem remedium na wszystkie problemy ekonomiczne i społeczne.

Bez oportunizmu, ?bez pryncypializmu

Pomysł Dzielskiego na skuteczną taktykę antykomunistyczną będzie zapewne najtrudniejszy do zrozumienia dla współczesnego – nieznającego lub nie pamiętającego ówczesnych realiów – czytelnika. Dzisiejszy spór o PRL toczony jest między dwoma stanowiskami, które możemy nazwać pochwałą oportunizmu i pochwałą pryncypializmu. Wszelkie próby pokazywania, iż większość strategii osobistych i grupowych lokowała się dość daleko od obu biegunów, wydają się skazane na niepowodzenie.

Mimo to, nie sposób wyjaśnić politycznej metody Dzielskiego, nie opisując istoty jego antykomunizmu. Antykomunizmu wymierzonego nie w ówczesną elitę władzy, ale w reguły, którym zdecydowała się służyć. W ponurym roku 1982 pisał: „Musimy się zdecydować – i to natychmiast – na bezkompromisową i ostateczną walkę z ideologią. Ta walka jest dziś najważniejsza. Wszystkie inne są drugorzędne. Za cenę zwycięstw na tym polu można robić przeciwnikowi wielkie polityczne ustępstwa". Postulował zatem rezygnację z zamiaru zmiany władzy na rzecz programu wolności, którego beneficjentami mogliby stać się zarówno ludzie władzy, jak i opozycji. Ceną utrzymania się przy władzy miała być dla ekipy rządzącej lat 80. rezygnacja z ideologicznych dogmatów.

Po raz pierwszy sformułował ją zresztą jeszcze przed sierpniowymi strajkami roku 1980 w niepozbawionych pewnej intelektualnej przekory „Życzeniach noworocznych dla por. Sławomira Borewicza", oficera milicji i bohatera serialu „07 zgłoś się". Odwoływał się do pragmatycznej natury ówczesnej elity rządzącej, przekonując, że jedynym sposobem zachowania władzy jest uruchomienie reform wolnościowych, poszerzających sferę prywatnej aktywności gospodarczej. Idea zamiany władzy na własność, która w oczach wielu krytyków czyniła Dzielskiego ideowym ojcem późniejszego „uwłaszczenia nomenklatury" – była jednak, inaczej niż w latach 90., pomysłem na rozbrojenie totalitarnego państwa w najbardziej pożyteczny dla społeczeństwa (w tym także tych jego części, które były uwikłane w struktury władzy) sposób.

„Polskiemu i w ogóle wschodnioeuropejskiemu społeczeństwu – pisał Dzielski – potrzebny jest więc nowy typ antykomunizmu, niezwrócony przeciw policji i wojsku, nie dążący do uzyskania swobód politycznych, ale walczący o swobody ekonomiczne, szukający i kreujący sobie sojuszników ideowych po przeciwnej stronie barykady". Ta strategia była ostro krytykowana, także – a może przede wszystkim – przez tych, którzy w 1989 zawarli porozumienia Okrągłego Stołu. Stawką, która wówczas była dla głównego nurtu opozycji podstawowa, było bowiem przywrócenie legalnego działania „Solidarności". Do chwili osiągnięcia tego celu potępiano dość surowo każdą próbę „dogadywania się" z władzą w innym wymiarze. Co więcej – kwestionowano też zasadność umieszczania spraw związanych z rozwojem prywatnej przedsiębiorczości w ówczesnych programach opozycji.

Miało to istotne konsekwencje nie tylko dla opozycyjnej polityki, ale i dla kształtu reform ekonomicznych po roku 1989. Fakt, że uderzyły one bardzo mocno w to, co w czasach PRL było enklawą prywatnej gospodarki – gospodarstwa rolne i ogrodnicze, warsztaty rzemieślnicze i usługowe – było do pewnego stopnia konsekwencją braku takiej optyki, jaką prezentował Dzielski. Co więcej – po roku 1989 niemal zupełnie pomijano te wątki myśli Dzielskiego, które związane były z projektem budowania etosu przedsiębiorcy.

Tworzenie Krakowskiego Towarzystwa Przemysłowego było działaniem nie tylko wspierającym przedsiębiorczość, ale także ją „wychowującym". Z jednej strony dbano o to, by handlu nie nazywano spekulacją, by zamożności nie traktowano podejrzliwie, jako zbudowanej czyimś kosztem. Z drugiej zaś – by polski kapitał nie rozwijał się w duchowej pustce. Sam Dzielski przestrzegał, że system wolności, który nie jest ideowo zakorzeniony w wartościach innego rodzaju niż wartości witalne, nie jest w stanie oprzeć się totalizmowi. „Człowiek, dla którego wartości witalne są wartościami ostatecznymi, czy to hodowca motyli, czy rolnik zapamiętały, będzie kurczowo trzymał się tego skrawka życia, jaki mu przebiegły przeciwnik pozostawi (...) Odporny na działanie systemu będzie tylko taki życiowiec, dla którego wartości witalne są wprawdzie ważne, ale nie najważniejsze, dla którego znaczenie podstawowe mają praktyczne zasady życia religijnego, a mianowicie dążenie do dobra i prawdy".

Jaki kapitalizm?

Dzielski podkreślał etyczne elementy związane ze sferą ekonomiczną, i to nie w wersji, jaką dziś znamy często z wypowiedzi przedsiębiorców wspierających akcje charytatywne czy – co częste w środowiskach lokalnych – uczestniczących w inicjatywach parafialnych. Dzielskiego interesowała nie tylko sfera przedsiębiorczości, ale także pozbawianej wymiaru ludzkiego pracy. Traktował ją nie jako zło konieczne, ale jako formę pełnej, osobistej samorealizacji. Pisał też, co wielu współczesnym liberałom całkowicie umyka, że „poprzez pracę, może bardziej niż poprzez jakiekolwiek inne działanie, istnienie indywidualne włącza się w byt narodowy, umacnia go i samo czerpie z niego swe siły".

Metody Dzielskiego nie sposób zrozumieć bez wzięcia pod uwagę kluczowego dla jego publicystyki poglądu na to, w jakim punkcie historii ulokowane są aktualne spory. Jego świat nie był po prostu Polską stanu wojennego. Jak pisał, analizując te słabiej znane wątki myśli Dzielskiego Krzysztof Szczerski, była to koncepcja oparta na przekonaniu o przewadze reguł cywilizacji łacińskiej nad modelem wprowadzanym siłowo w bloku sowieckim oraz o nieuchronności cywilizacyjnego załamania się komunizmu.

Mistrz bez uczniów

Ten cywilizacyjny optymizm wiązał się jednak z konserwatywnym poczuciem odpowiedzialności za ochronę czegoś więcej niż wolny rynek czy własność prywatna. Dzielski nie był jedynie prawicowym liberałem, przekonanym o tym, że porządek kapitalistyczny wymaga silnej władzy. Był też konserwatystą w wymiarze wykraczającym poza sprawy religijne czy obyczajowe. Wyrażało się to zarówno w sceptycyzmie wobec całościowych projektów ekonomicznych czy społecznych, ale też w zaufaniu do tradycji i wiedzy opartej na wieloletnim doświadczeniu.

Ten „miękki" jak na dzisiejsze standardy wojny kulturowej konserwatyzm także nie przyjął się jako postawa powszechna w polskim życiu politycznym. Z pewnością nie przyjęła go większość liberalnie myślących partnerów Mirosława Dzielskiego, którym przyszło odegrać w minionym 25-leciu główne polityczne role. Trudno mieć pretensje o to, że nie potrafili naśladować jego znakomitego stylu. Wszak osobowość Dzielskiego wyrażała się nie tylko w błyskotliwych wypowiedziach i tekstach, w nietuzinkowych pomysłach, ale także w detalach, których nie sposób podrobić. Straciliśmy wiele dlatego, że nie naśladowano jego politycznej metody.

Instytucje takie jak KTP nie stały się „wychowawcami" polskiego kapitalizmu. Przedsiębiorczość obrosła wieloma kulturowymi kodami zupełnie nieprzystającymi do wskazań autora „Kilku uwag o obyczaju złej pracy w Polsce". Nowa klasa średnia – wyrosła często na styku sektora publicznego i prywatnego – nie stworzyła wzorców dumnych postaw obywatelskich znajdujących satysfakcję w ponoszeniu ofiar na rzecz kraju, ale przeciwnie, egoistyczne postawy samoobrony, nastawionej często na zupełnie nieliberalne wykorzystywanie transferów środków publicznych.

Co więcej, nie ma dziś polityki, która nawiązywałaby – nie wprost, ale na poziomie metody – do programu Dzielskiego. Nie uprawiają jej ani organizacje przedsiębiorców, ani grupy lobbystyczne. Nie ma tak myślących ludzi w polskim parlamencie, brakuje ich w polskich mediach. Co więcej – środowiska pozostające poza oddziaływaniem wielkiej polityki i głośnych mediów – zwykle reprezentujące młodsze pokolenie – zupełnie nie zdają sobie sprawy z takiej możliwości. Nawet gdy wyznają prawicowe lub liberalne przekonania, prędzej powołują się na działania Jacka Kuronia niż na tradycję i metodę, które bliższe są ich przekonaniom, a często także praktyce instytucji, które tworzą.

Życiem intelektualnym nie rządzą żadne prawa, które sprawiają, że te właśnie środowiska na nowo, we współczesnym kontekście, przeczytają Dzielskiego nie jako ciekawego komentatora dawnych czasów, ale jako autora dających się zastosować współcześnie metod. Jednak to właśnie w tych tekstach zza grubej kreski jest rozwiązanie niejednego z rozważanych przez nich dylematów.

Ton pism Dzielskiego może podpowiedzieć inny sposób mówienia o chrześcijaństwie niż ten, który mogą spotkać po obu stronach światopoglądowej barykady, inne argumenty na rzecz wolnego rynku i własności prywatnej niż te, które płyną z dość bezdusznych analiz makroekonomicznych. Dzielski wreszcie pokazuje, jak budować polityczną tożsamość na czymś innym niż walka ze spersonalizowanym i obarczonym wszystkimi możliwymi wadami przeciwnikiem. Pokazuje też, jak budować innowacyjne – mówiąc współczesnym językiem – instytucje, łamiące myślowe nawyki, propagujące żywe idee, a zarazem służące konkretnym, pozytywnym celom.

Autor jest politologiem i publicystą, twórcą Wydziału Studiów Politycznych Wyższej Szkoły Biznesu – National Louis University w Nowym Sączu. Ostatnio opublikował „Polską elitę polityczną 2013"

W ciągu 25 lat, które minęły od śmierci Mirosława Dzielskiego, zmieniło się w Polsce bardzo wiele. Zanim jednak postawimy tom jego dzieł na półce z historią polskiej myśli politycznej, spróbujmy odczytać to, co w zasadzie się nie zestarzało. Co więcej, zachowało swą atrakcyjność także dla tych, którzy inaczej niż Dzielski oceniają zdarzenia lat 80. czy nie podzielają jego przekonań ideowych, a są do pewnego stopnia rozczarowani współczesną polityką. Polityką, której sensem jest uczestnictwo we władzy, okupione rezygnacją z przekonań i stawianych wcześniej celów.

Po Dzielskiego sięgnąć powinni przede wszystkim ci, którzy uważają, że niewiele da się zrobić lub drogi do zrobienia czegokolwiek upatrują we wchodzeniu w struktury istniejących partii politycznych lub tworzeniu nowych, konkurencyjnych projektów. Dzielski proponował inną drogę: organizowania się wokół jasnych, zrozumiałych dla szerokiego kręgu ludzi celów. Tworzone przez niego Krakowskie Towarzystwo Przemysłowe wychodziło w swych zainteresowaniach bardzo daleko poza to, co interesowało ówczesne elity opozycyjne, a zarazem formułowało proste przesłanie – wymusić większą swobodę działania w sferze prywatnej przedsiębiorczości, dość twardo ograniczanej przez ówczesne struktury państwowe.

Pozostało 92% artykułu
Plus Minus
„Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach”: O śmierci i umieraniu
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Plus Minus
„Puppet House”: Kukiełkowy teatrzyk strachu
Plus Minus
„Epidemia samotności”: Różne oblicza samotności
Plus Minus
„Niko, czyli prosta, zwyczajna historia”: Taka prosta historia
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Katarzyna Roman-Rawska: Otwarte klatki tożsamości