Blokada Kaliningradu felieton Ireny Lasoty

Potrząsanie przez Unię Europejską szabelką (a w przypadku Polski – jabłkami) w odpowiedzi na zbrojną agresję Rosji na Ukrainę i medialną agresję na resztę świata nie przełożyło się na wiele konkretnych kroków.

Publikacja: 18.10.2014 19:00

Stany Zjednoczone przewodziły akcji nakładania sankcji na Rosję, które były wpierw żałosne, a w ostatecznym kształcie w najlepszym razie nieadekwatne. USA, bez specjalnego zresztą zapału, twierdziły, że sankcje mogą wywrzeć skutek tylko wtedy, gdy będą koordynowane z Unią Europejską. Unia jednak, jak wiemy, nie jest państwem ani wspólnotą państw, z którą można coś koordynować, zwłaszcza że wewnątrz niej koordynacja jest możliwa na poziomie długości ogórków, ale nie polityki zagranicznej.

Na każdą groźbę sankcji Rosja reagowała tak, jakby rozrzucano stonkę, a na żałosne sankcje w rodzaju odmowy wydania wiz kilkudziesięciu osobom – jak na bombardowanie Moskwy przez NATO.

Ponad trzydzieści lat temu, gdy słuchałam wykładów z prawa międzynarodowego, było ono definiowane jako zestaw konwencji i zwyczajów międzynarodowych oraz ogólnych zasad prawa uznanych przez narody cywilizowane. Definicja była stara, potwierdzona przez Kartę Narodów Zjednoczonych, a Związku Radzieckiego i jego satelitów nikt nie uważał za narody (państwa) cywilizowane.

Dziś nawet nie wypada mówić o „narodach cywilizowanych" ani o cywilizacji. Nacje, które uważały siebie kiedyś za cywilizowane, próbują zniżyć się do średniej światowej, a państwa barbarzyńskie lubią się chwalić swoim poziomem cywilizacji i demokracji. Najwięcej ludzkości mają na ustach ludożercy, powiedział Bertolt Brecht, laureat Nagrody Stalinowskiej zresztą, który miewał przenikliwe myśli, ale miał też podłą naturę i wredny charakter.

Traktaty i konwencje są dziś nagminnie gwałcone przez państwa reprezentowane w Radzie Bezpieczeństwa czy w Komitecie Praw Człowieka. Jednak to, co robi Rosja – dwie ludobójcze wojny w Czeczenii, agresja na Gruzję i Ukrainię – wychodzi poza dotychczasowe (od 1945 roku) łamanie norm i może stać się niebezpiecznym precedensem w stosunkach międzynarodowych.

Nie wiem, czy sankcje mają jakikolwiek wpływ na gospodarkę rosyjską. Już w odległości 100 kilometrów od kilku miast metropolitalnych zawsze panowały tam bieda, bezrobocie i pijaństwo. To, że w sklepach w Moskwie i Petersburgu zabraknie polskich jabłek i estońskich węgorzy, nie będzie miało wpływu na poziom życia ludności. Obniżka cen ropy naftowej może zmniejszyć dopływ dolarów do kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu oligarchów, ale o nich nie ma co się martwić, bo dawno już zadbali o to, żeby ich pieniądze leżały w bankach europejskich (które zresztą często do nich należą). Rosja zamknęła prawie wszystkie, nieliczne zresztą, organizacje pozarządowe, kontroluje media i Putin cieszy się (oficjalnie) sympatią czy poparciem około 90 proc. ludności. Nawet jeśli te liczby są mocno zawyżone, z badań opinii publicznej wynika, że Rosjan raduje Putin zwycięzca. A więc osłabić putinizm może dopiero wyparcie Rosji z Ukrainy (także z Krymu), wyrzucenie Putina ze wszystkich międzynarodowych spotkań i ukazanie go Rosjanom jako polityka przegranego.

Ale na to się nie zanosi. Jak pisze Jackson Dielh w „Washington Post", „Wschodnia Europa kłania się sile Putina". Bronią go nie tylko Słowacja i Czechy, ale i idol prawicy Viktor Orban. Życie jest pełne paradoksów. W czerwcu 1989 roku Orban nawoływał do wycofania wojsk sowieckich z Węgier, za co głowę zmyli mu ambasador USA Mark Palmer i wtedy już poseł Adam Michnik. Dziś Orbanowi podobają się wojska rosyjskie na Ukrainie, a Michnikowi już nie. Nawróceni grzesznicy są cenni, ale dziś Orban jest ważniejszy od Michnika (Palmer już nie żyje). A Polska? Dielh pisze, że nowa pani premier będzie rewidować politykę wobec Rosji i Ukrainy. Coś na kształt resetu zainicjowanego przez Hillary Clinton. Nie bardzo wiadomo, co to może oznaczać poza zmienioną retoryką.

Trudno się zorientować, na czym polegają sankcje nałożone na Rosję przez Polskę w ramach ogólnoeuropejskich sankcji. Cały czas słyszy się o sankcjach nałożonych na Polskę przez Rosję. Polska cierpi, bo Rosja nie kupuje produktów rolnych. A czy cierpi Rosja? Rosjanie tak czy owak nie trzymali pieniędzy w polskich bankach, nie jeździli do Zakopanego czy Sopotu, woleli Sankt Moritz i Cannes. Polska nie sprzedawała im ani broni, ani zaawansowanej technologii.

Jedyną prawdziwą sankcją, jaką Polska mogłaby zastosować wobec Rosji, jest zniesienie tzw. małego ruchu granicznego ?(w rzeczywistości olbrzymiego) z obwodem kaliningradzkim. Pisałam wielokrotnie o zagrożeniach wynikających dla Polski z posiadania w praktyce otwartej granicy z Rosją. Prasa podniecała się ostatnio, że zatrzymano przybysza z Kaliningradu, który miał przy sobie „3 pistolety, szkielet karabinu maszynowego i inne części do broni krótkiej oraz amunicję ćwiczebną i alarmową". Moim zdaniem albo wariat, albo pechowy handlowiec. To nie tetetka czy cezetka jest zagrożeniem na otwartej granicyPolski z Rosją. Ale do wyborów samorządowych żaden polityk o tym nawet nie wspomni, żeby tylko nie stracić głosów w pasie od Suwałk do Gdańska, który żyje z handlu z Rosją. To Rosja może na Polskę nałożyć sankcje, zamykając granicę.

Stany Zjednoczone przewodziły akcji nakładania sankcji na Rosję, które były wpierw żałosne, a w ostatecznym kształcie w najlepszym razie nieadekwatne. USA, bez specjalnego zresztą zapału, twierdziły, że sankcje mogą wywrzeć skutek tylko wtedy, gdy będą koordynowane z Unią Europejską. Unia jednak, jak wiemy, nie jest państwem ani wspólnotą państw, z którą można coś koordynować, zwłaszcza że wewnątrz niej koordynacja jest możliwa na poziomie długości ogórków, ale nie polityki zagranicznej.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Debata „Super Expressu” pokazała, że katolik nie ma za bardzo na kogo głosować
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Rafał Trzaskowski i dramat inteligenta, który musiał zostać politykiem
Plus Minus
Anna Nasiłowska: Byłam ofiarą wykorzystywania mojej pracy przez wydawców
Plus Minus
Papież Franciszek wcale nie był lewakiem
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
Dziś trendy w części Kościoła wyznacza Grzegorz Braun
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne