Reklama

Pamięć - felieton Joanny Szczepkowskiej

Tu leży mój dziadek – powiedziała kobieta sprzątająca nagrobek niedaleko grobu mojej ciotki. Sprzątała go pieczołowicie, zeskrobując liście przylepione do płyty.

Publikacja: 01.11.2014 08:00

Ja już skończyłam swoją pracę, a ona miała tam jeszcze wiele patyków, kasztanów, zeschłego listowia. Zebrałam trochę tego do plastikowej torby.

– Dziadek? Pamięta go pani dobrze?

– No pewnie – odpowiedziała kobieta. – Długo żył, jak u nas wszyscy, i zawsze jeździł z nami na wakacje, zawsze przychodził w niedzielę... Jak owdowiał, to sobie znalazł zajęcie – znaczki zbierał, wymieniał się. To był taki człowiek, który nie posiedział długo. Jak byłam mała, to kupił mi globus i na tym globusie jeździł ze mną po całym świecie. Pod koniec życia to już nie bardzo kontaktował, ale przedtem to był najlepszy dziadek, jakiego znałam.

Kobieta spojrzała na grób, który ja oczyszczałam z liści.

– A to pani rodzina?

Reklama
Reklama

– Tak – odpowiedziałam – to moja ciotka, siostra mojego ojca.

Stanęłyśmy obie nad tym grobem.

– Młodziutka dziewczyna – powiedziałam – córka kolejarza i nauczycielki. Bardzo radosna dziewczyna, ale nieszczęśliwie zakochana w pewnym aktorze.

Kobieta pochyliła się nad tabliczką na grobie.

– Dziewczyna? Młodziutka? Zmarła w wieku 67 lat. Nie mogła jej pani znać jako młodej dziewczyny.

Bo nie znałam. Dla mnie to była urocza ciocia, stara panna – jak się mówiło. Ciocia z Zakopanego. Oczywiście, stojąc nad jej grobem, mogę się modlić za swoją ciocię, starą pannę, mogę wspominać nasze spotkania. Rzecz w tym, że odkąd zaczęłam śledzić losy moich dziadków, pradziadków, odkąd wdałam się w poszukiwania śladów po życiu mojej rodziny, poznałam ich wszystkich inaczej niż córka zna ojca i matkę, wnuczka babkę i dziadka. Kobieta, którą tu pochowano, nie była przede wszystkim „ciocią z Zakopanego". Wiem o niej teraz dużo i wszystkie myśli poświęcam dziewczynie, a nie ciotce.

Reklama
Reklama

– Zachęcam panią do obejrzenia fotografii, może innych dokumentów swojego dziadka. Myślę, że starzy ludzie, kiedy odchodzą, nie mają siły uświadomić nam, jak bardzo są młodzi w gruncie rzeczy. Nie odchodzą jako dobre babcie czy zwariowani wujkowie. To są chłopcy, którzy kopnęli piłkę do bramki, to dziewczynki, które zaciągnęły się papierosem, to ich pierwsza kąpiel w rzece, smak mleka prosto od krowy. To często jeszcze dzieci wojny, o której woleli zapomnieć.

Po tej rozmowie  poszłam posprzątać grób rodziców. Rodziców? Już od kilku lat nie myślę w ten sposób, stając przed płytą z piaskowca blisko Alei Zadłużonych. Jest tu napisane Andrzej Szczepkowski, a niżej Romana Szczepkowska. Zdejmuję liście i kasztany z ich grobu, a potem, jak wszyscy, stoję tu, modlę się i myślę o nich. Tyle tylko, że nie o Andrzeju, lecz o Jędrku. Nie o Romie, tylko o Romce. Staram się mieć w oczach ich fotografie z dzieciństwa, z pierwszej młodości. ?Bo kim ja jestem? Ich córką, doświadczeniem rodzicielstwa, miłością, obowiązkiem, ale tak naprawdę tylko jedną z przygód, jakie zdarzyły się w ich życiu. W życiu dzieci wojny, powojennej młodzieży. Jak dobrze jest wiedzieć dużo o swoich rodzicach. Wtedy poza smutkiem rozłąki pojawia się czułość. Myślę o chłopaku, który jeździł do szkoły na deskach przypiętych do stóp, pokonując beskidzkie wzniesienia. Pojechałam do domu, w którym mieszkał, widziałam drzwi, za którymi spędził dzieciństwo. Te drzwi widział codziennie, a je też mam je w pamięci i przez to więcej widzę, czuję, znam lepiej Jędrka z Suchej. A moja matka? Piegowata dziewczynka na bombardowanej drodze. Nastolatka na rowerze, szkolna buntowniczka. O niej myślę. Niedaleko, w Alei Zasłużonych, jest grób mojego dziadka, babki i ich syna. Jan Parandowski i jego najbliżsi. Ludzie przechodzą obok i mówią: – To ten pisarz.

A ja myślę o lwowskim chłopcu nieślubnie urodzonym, o tajemnicy ukraińskich korzeni, o dziecinnej fascynacji rodzinną biblioteką. Patrząc na imię swojej babki, myślę o tym, że tak naprawdę nazywała się zupełnie inaczej. Nie Irena, tylko Regina. Tak mówili do niej rodzice, szkolni koledzy. Zmieniła wszystko, żeby stać się żoną Jana, a ja, stojąc tu, myślę o Reginie i o tym wszystkim, co wiem o niej teraz.

Wychodząc, patrzę na cały cmentarz. We wszystkich tych grobach leżą młodzi ludzie.

Ja już skończyłam swoją pracę, a ona miała tam jeszcze wiele patyków, kasztanów, zeschłego listowia. Zebrałam trochę tego do plastikowej torby.

– Dziadek? Pamięta go pani dobrze?

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Reklama
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Trump, Nawrocki i Kaczyński razem przeciwko Unii, czyli dlaczego prawica woli USA od UE
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Gaza. Stąpanie po krawędzi utopii
Plus Minus
„Beetlejuice”: Aria dla Żukosoczka
Plus Minus
„Kronologic. Paryż 1920”: Cisza w operze
Plus Minus
„Dusza. Historia ludzkiego umysłu”: Anatomia ludzkiej jaźni
Reklama
Reklama