W społeczeństwach demokratycznych oprócz argumentów merytorycznych niebagatelną rolę odgrywa ciśnienie opinii publicznej. Na przykład oznacza to, że znakomici fachowcy zetkną się z opiniami niefachowców, najczęściej na łamach prasy, w ogóle w mediach. Spotkania takie są dla fachowców niełatwe i nieprzyjemne. Dane hydrologiczne i geologiczne przekonują profesora Mózgowicza o konieczności zbudowania zapory w Kaczych Dołach, ale nie obywatela Zupowicza, który spodziewa się jabłek z sadu swego dziadka mieszkającego w tychże Kaczych Dołach. Tymczasem dziadka trzeba przesiedlić, a jabłonki wykarczować, robiąc miejsce zaporze. Fachowcy, natłumaczywszy się bez skutku, poproszą o pomoc satyryków. Jednak dla tych ostatnich to mało atrakcyjne zadanie, bo satyra musi mieć kogo miażdżyć. Najlepiej nadaje się do tego Pegaz – znane nazwisko, wielka postać.
Gruszka przyjmuje parady wojskowe
Po okresie zrywu rewolucyjnego siły młodego kapitalizmu wzięły bezapelacyjnie górę we Francji. Restytuowano pro forma monarchię, aby dodawała splendoru panowaniu burżuazji. W roku 1830 królem został Ludwik Filip I z Burbonów. Miał prawicowe poglądy, co w zasadzie nie powinno dziwić u króla, ale jednak drażniło wciąż jeszcze żywe nastroje, czy raczej już tylko wspomnienia rewolucyjne.
W takiej atmosferze satyrycy czują się jak ryba w wodzie. Powstaje gazeta „La Caricature", skupia wysokiej klasy prześmiewców, są wśród nich Daumier i Philipon. Klucząc niczym lisy, pod czujnym okiem cenzury, szarpią Ludwika Filipa I z Burbonów. Charles Philipon dokonuje odkrycia, że głowa najjaśniejszego pana do złudzenia przypomina owoc drzewa gruszy. Od tej chwili gruszka (grusza to drzewo, gruszka to owoc) nie schodzi ze szpalt „La Caricature": gruszka zasiada na tronie, gruszka przyjmuje parady wojskowe, gruszka tkwi na cokole pomnika.
Rysownicy współpracujący z pismem biorą sobie za punkt honoru wypracowanie własnego stylu przedstawiania gruszki. Cała Francja zaśmiewa się z królewskiego owocu. Król zgrzyta zębami, rysownicy szaleją. Philipon postanawia wydawać, obok „La Caricature", satyryczną gazetę codzienną „Le Charivari".
Charivari w średniowiecznej Francji to była kocia muzyka, serenada na patelnie, garnki, imbryki, gwizdy i wrzaski wyszydzających niedobranych małżonków czy nielubiane osoby. Do tej tradycji odwołał się Charles Philipon. Sukces był pełny, pismo wyszydzało do 1892 roku. Nawet londyński „Punch" w 1841 roku przybrał podtytuł „The London Charivari".
Jako zamiłowany „sadownik" Philipon oczywiście przesadził do nowego sadu starą gruszę, a ta w nowym miejscu obficie owocowała. Dochodzi do tego, że paryżanie nie pytają: „Czytał pan ostatni numer »Le Charivari«?", lecz: „Czy widział pan ostatnią gruszkę?".