Od wyboru Franciszka na papieża minęły już dwa lata. Co po tym czasie można powiedzieć o jego posłudze apostolskiej? Możemy już jakoś ocenić ten pontyfikat, określić, jakie sprawy mają dla papieża kluczowe znaczenie?
To wciąż jeszcze początkowy okres pontyfikatu, zwłaszcza że ma on dokonać strukturalnej reformy Stolicy Apostolskiej, a to wymaga czasu i przygotowań. Jednocześnie mamy jednak „efekt Franciszka", jak to określają media. Franciszek jest bowiem niewątpliwie charyzmatycznym papieżem, który zachowuje się inaczej niż poprzednicy. Ale to jest taki „rytm" Ducha Świętego – po okresach stonowanych, zdystansowanych papieży następuje papież bliższy ludziom i cieplejszy. Szok, gdy po Benedykcie XVI wybrano Franciszka, i tak z pewnością był mniejszy, niż gdy po Piusie XII wybrano Jana XXIII. Zresztą z podobną zmianą mieliśmy do czynienia, gdy po pontyfikacie Pawła VI dokonano wyboru Jana Pawła II. Ta różnorodność charyzmatów jest bogactwem Kościoła. Bardzo ważne natomiast jest, byśmy my, katolicy, zawsze pamiętali o teologicznej pozycji papieża w Kościele, o tym, że każdy papież jest następcą Piotra. Niedobrze się dzieje, gdy jednych papieży uważamy za „swoich", a innych za „nie swoich"...
Na jakich kwestiach skupia się Franciszek? Co jest dla niego ważne?
Brakuje na razie ważnych doktrynalnie tekstów. W swej jedynej adhortacji „Evangelii Gaudium" – co zresztą widać już po jej tytule (w tłum. Radość Ewangelii) – papież jak refren powtarza, byśmy „nie dali się okraść z radości" – z radości ewangelizacji, z nadziei, z miłości braterskiej i ze wspólnoty czy też z misyjnej siły i energii płynącej z Ewangelii. To bardzo ważne, bo Franciszek zauważa, że chrześcijaństwo naszych czasów trochę stetryczało – szczególnie w Europie – straciło zapał, za bardzo obrosło w sadełko struktur i różnego rodzaju nawyków czy sztywnych tradycji. Papież często mówi o Kościele w drodze. Myślę, że ma rację, bo trzeba się reformować, iść do przodu, wciąż na nowo odkrywać dynamizm Ewangelii.