"Plus Minus": Dlaczego już po raz drugi zaangażował się pan w poparcie kandydatury Bronisława Komorowskiego na prezydenta?
Jacek Kurczewski, były wicemarszałek Sejmu: Bo spośród wszystkich polityków ubiegających się o ten urząd on wydaje mi się najbardziej przewidywalny. Przy tym jest mi najbliższy mentalnie i znałem jego rodziców, profesorostwo socjologii.
Jest konserwatywny i skłonny do ograniczania wolności obywatelskich, co udowodnił np. wnosząc zmiany do ustawy o zgromadzeniach, a pan ma poglądy lewicowo-liberalne i zdecydowanie wolnościowe.
Być może jestem najbardziej konserwatywnym spośród lewicowych liberałów. Poza tym odczuwam emocjonalną więź ze środowiskiem politycznym, z którego Bronisław Komorowski się wywodzi, czyli z szeroko rozumianym obozem niezależnej Polski uosabianym obecnie przez Platformę Obywatelską, przeciwko któremu wystąpili bracia Kaczyńscy. Choć muszę przyznać, że ten obóz w dążeniu do zajęcia jak największej przestrzeni na scenie politycznej nabrał zupełnie niepotrzebnie Gowinów. Na szczęście PO pozbyła się tego polityka.
Jarosław Gowin idealnie pasował do skrzydła konserwatywnego PO. A gdyby prześledzić jego wypowiedzi i Komorowskiego z czasów, gdy nie był prezydentem, to specjalnych różnic w poglądach nie dało się zauważyć.
Ale z Komorowskim łatwiej mi się dogadać. Przynajmniej mogę z nim dyskutować i starać się go przekonać do różnych rzeczy. Być może nawet coś udałoby mi się u niego wytargować. Każdy widzi, że to człowiek skłonny do zgody. O innych kandydatach na prezydenta nie mogę tego powiedzieć.