Tak zaczyna się powieść Dmitrija Bykowa, który udowadnia, jak fascynująca dla pisarza może być tak okrutna epoka jak stalinizm. Pod piórem rosyjskiego pisarza okres ten, a także późniejsze dekady w Rosji sowieckiej i czas po jej upadku, urastają do fabuły, wartkiej i wciągającej. Skałdina wzięli, torturowali i rozstrzelali, ale jego córka po wojnie odbiera telefon i słyszy w niej tatusia. To niejedyny taki przypadek. Do słynnego partyjnego propagandzisty i pisarza Ilii Erenburga po wojnie dzwoni Izaak Babel, spotykają się na moskiewskim bulwarze, toczy się rozmowa. Babel poucza Erenburga, by w razie aresztowania od razu do wszystkiego się przyznawał, mniej go będą męczyć. Autor „Armii konnej" wyjeżdża potem do Odessy i pod zmienionym nazwiskiem dożywa późnej starości.
Skałdin ma wnuka. To młody historyk Rogow, dziwnie zafascynowany epoką czystek. Nie może odnaleźć sensu rosyjskich dziejów, dlatego szuka tropów zesłańców, którzy – choć oficjalnie straceni – powrócili po wojnie do domów. Jednak po co? Czy tak postanowił Wódz? Jakie było ich przeznaczenie w systemie GUŁagu? A może dzieje Rosji dają się streścić w następujący sposób: „Ale czy to by znaczyło, że domy buduje się ot, tak – bez nadziei na zasiedlenie? [...] Budują dla samego budowania, tak jak ich męczono dla samego męczenia, a wcale nie po to, żeby się do czegoś przyznali. Rezultat już dawno przestał być ważny – dominował sam proces".
Intryga prowadzi Rogowa na Syberię. Tam, w okolicy Omska, chce odnaleźć osadę, w której przetrzymywano dziadka i jemu podobnych. Te strony powieści Bykowa należą do najbardziej urokliwych: jesteśmy w tajdze, w której słychać tajemnicze szepty, na rudych usłanych listowiem polanach mieszka głucha cisza, Rogow dociera do zapomnianej przez Boga i ludzi wsi. Jej mieszkańcy żyją w strasznej nędzy, chyba sami nie wiedzą po co. „Otworzył oczy. Dziewczyna siedziała na podłodze przy jego wezgłowiu i trzymała mu ciepłą rękę na czole. Palce jej drgały, jakby wychwytywały jakieś ukryte i dręczące myśli, niepojęte nawet dla niego samego. Za oknami wstawał blady świt; dziewczyna siedziała tak chyba już od dawna". Urok prozy Bykowa kryje się w obrazach, którymi buduje nastrój opowieści. Ta, choć sensacyjna, bo młody historyk przeżyje w tajdze jeszcze niejedno, prowadzi nas przez Rosję wielką, niepojętą i nieludzką. Poznamy moskiewskie dziewczęta i potomków łagierników, dla których jedynym sensem istnienia jest kaźń, spotkamy naukowców i partyjnych dyplomatów. To duże osiągnięcie twórcy, w swojej ojczyźnie sympatycznie określanego jako „żydowska piąta kolumna" oraz „patologiczny rusofob". „Uniewinnienie" Dmitrija Bykowa wpisuje się w długą tradycję rosyjskiej prozy, wciąż żywej i oddychającej.