Aktualizacja: 04.09.2015 20:30 Publikacja: 05.09.2015 01:15
Lwów. Fot. Serhiy Neupokoyev
Foto: 123RF
Owszem, gdy dwóch czyni to samo, nie znaczy to tego samego – ale czy uczniom do roku 1945 (bo później lekcje łaciny stały się zdecydowanie mniej popularne) przyszło do głowy, że fraza ta dotyczyć może ich rodzinnego miasta, a ściślej – tego, jak jest opisywane w literaturach różnych narodów?
Lwów, Lviv i Lemberg leżą na tych samych wzgórzach i pod tym samym niebem, te same mają, choć czasem inaczej nazywane, reprezentacyjne ulice: Rynek i Wysoki Zamek, lecz zupełnie różne okazują się jego/ich zaułki, mieszkańcy i przeszłość. Rozmaite perspektywy (przedwojenne: polska, ukraińska, niemiecka, rosyjska i żydowska, lecz także: polska powojenna w wariancie emigracyjnym oraz poddanym cenzurze, ukraińska – emigracyjna i sowiecka, wreszcie polska i ukraińska po odzyskaniu niepodległości) ukazują nam miasto jako spektakl w stale zmieniającej się obsadzie: za każdą odsłoną kto inny pełni w nim role Gospodarza, Służby, Gbura, Innego i Nieprzyjaciela.
W najnowszym odcinku podcastu „Posłuchaj Plus Minus” gościem Darii Chibner był Cezary Boryszewski – redaktor nac...
Znawcy twórczości Krystiana Lupy nie mają wątpliwości, że nikt lepiej nie przeniósłby na deski sceniczne „Czarod...
„Amerzone – Testament odkrywcy” to wyprawa w świat zapomnianych krain.
W drugim tomie „Filozoficznego Lema” widać ujemną ocenę pisarza dla ludzkości.
Czy z przeciętnej powieści może powstać dobry serial? „Fatalny rejs” dowodzi, że tak.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas