Ta ciekawość, z jaką rozgarnia się krzaki! Ta radość, z jaką zbiega się ze szczególnie stromych schodków! Jednym te emocje zostają i aż do starości szukają możliwie mało uczęszczanych rzek, grani i ścieżek, innych życie albo lenistwo spycha na coraz bardziej utarte (i wytarte) szlaki łączące dom i pracę lub lotnisko z betonową enklawą wczasów all inclusive.
Alastair Bonnett napisał książkę dla wszystkich, których nie opuściła ciekawość miejsc niezwykłych. Nadzieja, że gdzieś się one zachowały, niełatwo nas opuszcza, nawet kiedy czytamy o stosach śmieci piętrzących się w Himalajach i tłumach osób przepychających się nawzajem, by zrobić lepsze selfie własnego ucha z piramidą Cheopsa w tle. Jak się jednak okazuje, ciągle można znaleźć miejsca, gdzie postawimy stopę jako pierwsi, lub przynajmniej takie, które nie dają się ująć w ramki południków, równoleżników i siatki katastralnej, które, jak chce tytuł książki brytyjskiego geografa, chowają się „poza mapą".