Jak wykazało natychmiast przeze mnie przeprowadzone badanie, Kahan nie był bezpośrednio przez Stroińskiego sprowokowany, jednak Stroiński częstokroć w rozmowach wypowiadał bezwzględnie i w sposób obraźliwy swoje przekonania antysemickie". Maciej Urbanowski w swej książce po raz pierwszy drukuje dokument będący świadectwem antysemickiego wybryku Zdzisława Stroińskiego, poety, który przyjął pseudonim Marek Chmura i jest dziś jednym z najwybitniejszych – obok Baczyńskiego i Gajcego – przedstawicieli pokolenia wojennego w literaturze.
Krakowski badacz po raz pierwszy drukuje też nieznany, znakomity liryk prozą Stroińskiego, bo w tej właśnie trudnej i zaskakującej formie spełniał się twórca. Czy poległy w Powstaniu Warszawskim wraz ze swoim przyjacielem Tadeuszem Gajcym redaktor „Sztuki i Narodu" pozostał antysemitą także w latach wojny? Czy zasłużył na etykietę „faszysta"? Warto czytać szkice Urbanowskiego, bo odkrywają przed nami i upominają się o mało znaną historię twórców, o których przez lata nie pisano bądź tylko wspominano, a najczęściej opluwano. To także przywrócenie kontekstu twórczości innych, jak jest w przypadku Karola Wojtyły, o dziwo nieobecnego w większości syntez literatury z tego okresu. Jego „Renesansowy psałterz" umiejscawia Urbanowski właśnie na tle poezji pokolenia wojennego i wysnuwa z tego interesujące wnioski.
Ów kontekst jest szczególnie ważny w przypadku tych, którzy wojnę przetrwali i w czerwonej Polsce stali się literackimi gwiazdami. Mało kto poza badaczami literatury pamięta o prawicowym i katolickim zaangażowaniu Jerzego Andrzejewskiego, pod wpływem Mauriaca debiutującego przed wojną „Ładem serca". Mało kto wie, że Gałczyński utwory inspirowane pochodami członków ONR drukował w prawicowym „Prosto z Mostu". Nie mogliśmy ich czytać przez lata, teraz możemy: „przez most muzyczny xięcia Pepi/ w czwórkach, w oktawach, coraz lepiej,/ słonecznie; ONR". Jednocześnie, pisze Urbanowski, „Pieśni o szalonej ulicy" wcale nie są utworem jednoznacznym, dużo tu katastrofizmu i nihilizmu właściwych autorowi „Zaczarowanej dorożki" i przyszłemu bohaterowi „Zniewolonego umysłu" Miłosza.
„Prosto z Mostu" miało ambicje kształtowania nowej elity narodowej – elity na miarę wielkiej Polski, zdolnej przeciwstawić się totalizmom sowieckiemu i niemieckiemu. Pismo kierowane przez Stanisława Piaseckiego, któremu piękny szkic poświęca Maciej Urbanowski, wychowało pokolenie twórców dziś kompletnie zapomnianych (vide Stefania Szurlejówna), które zdawało swój najważniejszy w życiu egzamin w starciu z totalizmami właśnie. I nawet po zdziesiątkowaniu niektórzy jego przedstawiciele przekazali ideę antykomunizmu dalej. Istniała w literaturze krajowej i emigracyjnej. Dopiero III RP, ze swym szyderstwem i nachalną promocją „małych ojczyzn", pederastii, „realizmu magicznego" i „chłopactwa", sprawiła, że antykomunizm przestał być siłą sprawczą pisania. Dlatego Maciej Urbanowski gorzko zauważa: „Wreszcie sam – nostalgiczny, baśniowy, magiczny – sposób ukazywania komunizmu przez wielu pisarzy urodzonych po 1939 roku (m.in. Jerzy Pilch, Andrzej Stasiuk) zdają się skłaniać do stwierdzenia, że antykomunistyczne doświadczenie literatury polskiej z lat 1939–1989 nie stało się żywą tradycją literatury III RP".
PLUS MINUS