Reklama

Epitafium dla Emilii

Ta książka nie traktuje o dziejach powstania 1830 r. na Litwie, lecz o świetności i o końcu pawilonu meblowego Emilia, przez kilka ostatnich lat goszczącego Muzeum Sztuki Współczesnej, obecnie zaś przeznaczonego przez dewelopera do wyburzenia.

Aktualizacja: 10.06.2016 21:39 Publikacja: 10.06.2016 01:00

„Emilia: meble, muzeum, modernizm”, red. Katarzyna Szotkowska-Beylin, Wydawnictwo Karakter, Muzeum S

„Emilia: meble, muzeum, modernizm”, red. Katarzyna Szotkowska-Beylin, Wydawnictwo Karakter, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, 2016

Foto: Plus Minus

U pokaźnej części czytelników o sympatiach niekoniecznie lewicowych temat taki może być przyjęty ze sporym dystansem: bo w kampanię w sprawie ocalenia reliktów modernizmu w Warszawie mocno angażuje się „Gazeta Stołeczna", a wiadomo, jak różnie można sądzić o jej sympatiach i obiektywizmie. Bo co tam jakaś Emilia czy Smyk, kiedy na Kresach rezydencje magnackie nadal leżą w ruinie. Bo zachwycanie się czymś, co powstało w czasach PRL, prowadzi do relatywizowania całej tamtej formacji.

Kto tak myśli, nie najlepsze wystawia świadectwo swojemu rozumieniu historii. Losy modernistycznych projektów lat 50. i 60. stanowią świetną ilustrację uwarunkowań, jakim poddana była rzeczywistość w Polsce Ludowej. Smyk, Supersam, Pawilon Chemii czy dworce kolei średnicowej lat 60. budowane były wyraźnie w kontrze wobec przysadzistego socrealizmu w jego różnych wariantach, od imperialnego po drobnomieszczański, i tak też były postrzegane. Lekkie, przeszklone, ekspresyjne formy wzorowane były na architekturze Londynu i Brukseli, nie Taszkientu i Moskwy.

Znamienne jest również dla tamtych czasów, z jakim trudem nowoczesne myślenie o architekturze docierało do decydentów. Wzorowych realizacji modernistycznych można przecież w całej Polsce wymienić nie więcej jak dwa tuziny. Reszta to dość pokraczne kompromisy z tradycją, budowlany odpowiednik sławetnych „pikasów", czyli siermiężnych murali utrzymanych w duchu „abstrakcjonistycznym", które masowo zdobiły w latach 60. bary mleczne i wiejskie domy kultury, bawiąc i trwożąc prosty lud. Jeszcze większy dystans pojawiał się między zamysłem i wykonaniem: świetlistą architekturę wznoszono z płaskowników, łatwo trzaskających płatów szkła organicznego i jeszcze łatwiej matowiejących aluminiowych okładzin, których zawsze było za mało. Kiedy zaś gmachy już stanęły, okazywało się, że za mało jest również towaru, za dużo za to – ciągnących w nadziei na wygodny tapczan klientów i niechodliwych bubli zalegających magazyny. Emilki i Supersamy stawały się karykaturą „nowoczesnego magazynu", przedpieklem, nie zaś przedsionkiem konsumenckiego raju – i żaden rytm filarów, żaden „charakterystycznie łamany dach" nie mogły tego osłodzić.

Inna jeszcze rzecz, że inaczej odczytywało się ascetyczne propozycje modernizmu w zamożnym, przepełnionym luksusowymi kamienicami Paryżu, w którym oblicze miasta ostatnio zmieniało się radykalnie przed wiekiem, za reform barona Haussmanna – a inaczej w zmiażdżonej, przeoranej Warszawie, gdzie każda ocalała pamiątka – spodek, łyżeczka, flakon po perfumach – była znakiem wierności, wspomnieniem przedwojennego dostatku, a często i świata. Również młodszych pokoleń, dorosłych w PRL, często nie poruszał modernistyczny minimalizm. Świetnym tego przykładem jest, pieczołowicie sfotografowana przez Maję Wirkus we wkładce „Detale", poręcz schodów Emilki: niebieski, gumowy pochwyt naciągnięty na balustradę wykonaną ze spawanych płaskowników. Pamiętam to samo rozwiązanie, identyczne, z wielu warszawskich blokowisk, od Gocławia po Chomiczówkę: nikt nie przekonałby nas wówczas, nastoletnich, że te poręcze jak spod sztancy to „modernizm".

Wszystkie te sprzeczności świetnie pokazuje monografia Emilii: kolejny, po biografii Szapocznikow i „Warszawie według Kereza", tom serii „Mówi muzeum", który pokazuje, że Wydawnictwo Karakter jest niezłym rzecznikiem sztuki nowoczesnej.

Reklama
Reklama

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus
Donald Trump wciąż fascynuje się Rosją. A Władimir Putin tylko na tym korzysta
Plus Minus
„Przy stole Jane Austen”: Schabowy rozważny i romantyczny
Plus Minus
„Langer”: Niedopisana dekoratorka i mdły arystokrata
Plus Minus
„Niewidzialny pożar. Ukryte koszty zmian klimatycznych”: Wolno płonąca planeta
Plus Minus
„Historie afgańskie”: Ludzki wymiar wojny
Reklama
Reklama