Widmo terroru krąży po Europie. Od początku roku na terenie Francji, Niemiec i Belgii przeprowadzono aż 13 zamachów, tylko w lipcu – siedem. Dokonywano ich za pomocą ładunków wybuchowych, noży, rewolweru, maczety czy „koszącej" ofiary ciężarówki. Dochodziło do nich na otwartych placach i promenadach, w centrach handlowych, kościołach, pociągach, a nawet w prywatnym domu, do którego wtargnął zamachowiec. Łączyło je jedno – zamachowcem był muzułmanin. W kilku przypadkach, szczególnie tych najbardziej spektakularnych, do ataku przyznało się tak zwane Państwo Islamskie w Iraku i Syrii (ISIS).
Szczególne nasilenie zamachów wystąpiło wkrótce po tym, gdy Europę zalała ogromna fala uciekinierów z Azji i Afryki. Zbiegły się one też z serią porażek militarnych, jakie ISIS poniosło na Bliskim Wschodzie, głównym terenie swej działalności. Ich drugą cechą wspólną było to, że w przeważającej części sądzono, iż sprawcy działali w pojedynkę. Stąd zamachowców nazwano „samotnymi wilkami", przypuszczając, że zostali oni celowo wysłani przez ISIS, by wmieszali się w tłum uchodźców, a potem pomścili klęski swych mocodawców.
Liczba zamachów zrodziła też pytanie, czy nie są one częścią jednej, zorganizowanej akcji partyzanckiej, mającej na celu stworzenie dywersji na „tyłach" frontu, za jaki państwa zachodnie (ale i islamiści) uważają walki na Bliskim Wschodzie. A ponieważ terenem wszystkich ataków były miasta bądź należąca do nich infrastruktura (lotniska czy koleje podmiejskie) pojawiło się kolejne pytanie: czy islamiści podjęli miejską partyzantkę przeciwko państwom europejskim?
Tego typu przypuszczenia snują już nie tylko szukające sensacji media, ale też David Kilcullen – uznawany za jednego z największych ekspertów działań antyterrorystycznych – w swej najnowszej książce „Blood Year". Za tego typu działanie jest on skłonny uznać, dokonany w styczniu ubiegłego roku, zamach na redakcję francuskiego pisma satyrycznego „Charlie Hebdo".
Taktyka globalnego dżihadu
Terroryzm to zjawisko na kontynencie europejskim stare i trwałe. Irlandzka Armia Republikańska (IRA) w trakcie swej przeszło 40-letniej kampanii terroru przeciwko władzy brytyjskiej spowodowała śmierć 1823 osób, z czego ponad 30 procent stanowili cywile. Baskijska organizacja ETA ma na koncie 829 ofiar śmiertelnych, w tym ponad 40 proc. to cywile.