Ciszę zalegającą nad Aleppo przerywa dźwięk samolotu. Z maszyny wylatuje kilka bomb, które po chwili rozpadają się na mniejsze. Część budynków mieszkalnych zawala się w chmurze pyłu. Cywile, którzy znajdowali się najbliżej, giną rozerwani na strzępy. Wielu umiera w gruzach własnych domów. Kiedy samolot odlatuje, po pokrytej kurzem i krwią ulicy biegnie grupa mężczyzn. Dobiegają do rumowiska i gołymi rękami rozgrzebują kamienie. Nagle ich oczom ukazuje się ręka dziecka w czerwonej bluzie. Mężczyźni krzyczą z radości i kopią dalej. Z gruzów wydobywają 4-letniego chłopczyka. Maluch jest umazany krwią i pyłem, ale żyje.
Na szczęście nie stał się jednym z ponad 3 tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci zabitych w innych rosyjskich nalotach. W tym samym czasie w mieście Hama, kilkaset kilometrów na południe, rosyjscy żołnierze rozdają Syryjczykom żywność. Zdejmują z ciężarówek paczki, na których napisano „Rosja jest z wami" i wręczają je zgromadzonym mieszkańcom. Tuż obok lekarze z jednostki wojskowej udzielają pierwszej pomocy potrzebującym. Jeden z oficerów w rozmowie z dziennikarzami przyznaje z uśmiechem: „Pomogliśmy wrócić do domu wielu osobom. Przywieźliśmy ze sobą również 10 ton pomocy humanitarnej". Brutalne naloty z jednej strony i cyniczne akcje propagandowe z drugiej to tylko najnowsze objawy wielowiekowych dążeń Moskwy do rozszerzenia swoich wpływów na Bliskim Wschodzie.
Pojedynek Shermana z „Rudym"
Kontakt Rosji ze światem arabskim trwa nieprzerwanie już od ponad tysiąca lat. W X wieku dyplomata Ibn Fadlan podczas swojej podróży po muzułmańskich miastach leżących wzdłuż Wołgi opisał ówczesnych Rosjan jako ludzi „świetnie zbudowanych", ale nieznających higieny. Mniej zachwycony był nimi podróżnik Ibn Battuta, który 400 lat później zauważył, że napotkani ludzie „byli paskudni, perfidni, mieli czerwone włosy i niebieskie oczy". Kolejne stulecia to seria niekończących się wojen między Moskwą a muzułmanami. Najpierw car Iwan Groźny zniszczył islamskie chanaty leżące na terytorium dzisiejszej Rosji, a później jego następcy przez kilka wieków walczyli o ziemie i wpływy z Imperium Osmańskim.
Przejęcie w 1917 roku władzy przez bolszewików nie oznaczało, że Kreml przestał się interesować Bliskim Wschodem. W 1941 roku, obawiając się rosnących wpływów III Rzeszy w Iranie, Związek Radziecki w porozumieniu z Brytyjczykami zdecydował się na jego czasową okupację. Po wojnie, gdy rozpadły się wielkie sojusze, a Stany Zjednoczone i ZSRS stanęły po przeciwnych stronach barykady, region stał się areną zawziętej zimnowojennej rywalizacji. Dla Moskwy stała obecność na Bliskim Wschodzie oznaczała m.in. bezpośredni dostęp jej okrętów wojennych do wód Morza Śródziemnego i Oceanu Indyjskiego oraz możliwość eksploatacji bogatych zasobów naturalnych państw regionu.
Żeby osiągnąć te cele, w latach 50. i 60. Rosja podpisała układy o przyjaźni i współpracy z Syrią, Irakiem, Egiptem, Algierią, Libią i Jemenem Południowym, gdzie do władzy doszli politycy głoszący idee arabskiego socjalizmu i antyzachodnie hasła. Amerykanie, którzy za wszelką cenę starali się ograniczyć sowieckie wpływy, wsparli z kolei lokalne monarchie oraz Iran i Izrael. Choć między oboma mocarstwami nigdy nie doszło do otwartego starcia, to wspierane przez nie państwa kilka razy toczyły między sobą wojny. Żeby przechylić szalę zwycięstwa na stronę swoich sojuszników, Waszyngton i Kreml zaczęły ich masowo dozbrajać.