Co trzeba zrobić, aby rosło drzewo? Posadzić Szyszkę" – głosi hasło w jednym z memów, na którym widać ministra środowiska za kratami. „Zastał puszczę drewnianą, zostawi murowaną" – kpią internauci. To pokłosie wejścia w życie 1 stycznia tzw. lex Szyszko, czyli zmian w ustawie o ochronie przyrody oraz ustawie o lasach. Zmiany, które zniosły obowiązek uzyskiwania przez właściciela nieruchomości zgody na wycinkę rosnących na niej drzew, sprawiły, że w ruch poszły piły i siekiery.
Ekolodzy złapali się za głowy. – Jan Szyszko pokazuje, że to, na czym mu rzeczywiście zależy, to wprowadzanie ułatwień w niszczeniu polskiej przyrody – mówił dyrektor Greenpeace Polska Robert Cyglicki. Kiedy już drzewa zaczęły padać, Greenpeace wyświetlał na fasadach budynków, przed którymi ścięto drzewa, slajd z podobizną ministra i hasłem: „Tu byłem. Jan Szyszko". W końcu ze zgłoszonego przez swoich posłów projektu zaczął wycofywać się sam PiS – Jarosław Kaczyński zapowiedział rychłe zmiany w ustawach, a wicepremier Piotr Gliński powiedział wprost: – To był błąd.
Tymczasem ministra środowiska zdjęcia ściętych drzew nie wzruszyły. – Nie spodziewałem się tego, aby był tak dobry oddźwięk ze strony społeczeństwa. Dostałem setki gratulacji – mówił niedawno w rozmowie z Polskim Radiem. Przekonywał też, że „nie widział właściciela terenu, który by chciał celowo wycinać własne drzewa". I dodał, że drzewa są wycinane „tylko wtedy, kiedy trzeba", bo ludzie są z nimi „emocjonalnie związani". Mało tego – według ministra zmienione prawo jest „niezwykle skuteczne w kierunku ochrony zasobów przyrodniczych".
– Szyszko często mówi jedno, a robi coś zupełnie innego – mówi nam osoba, która poznała obecnego ministra na początku lat 90. – Jest człowiekiem absolutnie uczciwym, ale ma też swoje zdanie i bardzo uparcie go broni. Nie przekłada własnych opinii na efekt sondaży opinii publicznej. Angażuje się nawet w niepopularne sprawy, jeśli się z nimi zgadza – opowiada europoseł PiS Ryszard Czarnecki.
Profesor od chrząszczy
Zanim Szyszko stał się z zawodu ministrem środowiska (sprawuje tę funkcję już po raz trzeci w swojej politycznej karierze), przez lata był pracownikiem naukowym Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, którego pasją były chrząszcze z rodziny biegaczowatych (Carabidae).