To konkluzja niedawnego wyroku Sądu Najwyższego (sygn. V CSK 22/08).
Kwestia ta wynikła w sprawie, którą spółce Euroimpex, dystrybutorowi urządzeń reprograficznych (kserokopiarek, skanerów), wytoczyło Stowarzyszenie Autorów i Wydawców Polska Książka w Krakowie, jedna z organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Sądy niższych instancji zasądziły opłatę reprograficzną (124 tys. zł). Podstawę prawną takiego żądania daje art. 20 prawa autorskiego, który mówi, że producenci i importerzy urządzeń reprograficznych mają obowiązek uiszczania tych opłat (do 3 proc. kwoty uzyskanej ze sprzedaży).
Pełnomocnik pozwanej spółki Ireneusz Malerowicz przekonywał SN, że przede wszystkim opłaty takie są niekonstytucyjne. O ile można bowiem zaakceptować odprowadzanie opłat na rzecz twórców, o tyle właściwie nie ma powodu, by przedsiębiorcy uiszczali je na rzecz wydawców, którzy są przecież jakby wtórnymi właścicielami praw autorskich.
Poza tym nie ma jasnych regulacji podziału uzyskanych kwot, a praktyka jest taka, że choć przepisy obowiązują już kilka lat, indywidualni twórcy właściwie nic z tych pieniędzy nie dostają. W tej sytuacji sądy powinny skorzystać z art. 193 konstytucji i przedstawić Trybunałowi Konstytucyjnemu pytanie prawne o zgodność tych przepisów z ustawą zasadniczą. Nie robiąc tego, sądy obu instancji naruszyły procedurę.
Pełnomocnik stowarzyszenia Marek Bukowski przyznał, że nie ma systemu odprowadzania części opłat (to ustawowy obowiązek) do indywidualnych twórców, ale są dystrybuowane w zbiorowych formach: na wystawy, stypendia itp. Co się zaś tyczy pytania do Trybunału, sąd cywilny może skorzystać z tej drogi, ale nie musi – ma tu swobodę.