Tak - w wyroku z 6 kwietnia - orzekł Sąd Najwyższy (sygn. II PK 274/10) w sprawie zwolnionej pracownicy Agencji Rynku Rolnego. Straciła ona pracę w trybie dyscyplinarnym, po tym jak 1 maja 2007 r. złożyła w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez ówczesnego ministra rolnictwa. Pracownicy chodziło o to, że nie zostały wykonane zalecenia pokontrolne Najwyższej Izby Kontroli z 2003 r., a także o inne nieprawidłowości finansowe, które, jej zdaniem, wystąpiły w ARR.
Została ona zwolniona na początku sierpnia 2007 r., zaraz po tym, jak informacja o zawiadomieniu dotarła do agencji. Jako przyczynę zwolnienia podano działanie na szkodę pracodawcy i godzenie w jego dobre imię poprzez stawianie bezpodstawnych zarzutów kierownictwu tej instytucji.
Dwa świadczenia
Kiedy pracownica odwołała się do sądu, zarówno w rejonie, jak i okręgu, sędziowie uznali, że zwolnienie było bezpodstawne. Dodatkowo, jako że kobieta została zwolniona na tydzień przed osiągnięciem 60 lat (wtedy już korzystała z ochrony przed zwolnieniem w wieku przedemerytalnym), sąd przyznał jej także pełne wynagrodzenie, w wysokości 4,3 tys. zł miesięcznie, za cały okres procesu, który trwał ponad dwa i pół roku.
Normalnie zatrudniony, który stara się o przywrócenie do pracy, może się domagać wynagrodzenia tylko za trzy miesiące. Jeżeli bezprawnie zwolniona osoba korzysta z ochrony w związku z macierzyństwem, wiekiem przedemerytalnym lub wynikającej ze wskazania związku zawodowego, może się domagać – na podstawie art. 57 kodeksu pracy – wynagrodzenia za cały czas trwania procesu.
Agencja wystąpiła jednak o potrącenie z tego wynagrodzenia świadczenia z ZUS (w wysokości 1,7 tys. zł), które zainteresowana otrzymywała po przejściu na emeryturę, już po tygodniu od zwolnienia z pracy.