To on podejmuje decyzje operacyjne, decyduje o kierunku rozwoju i inwestycjach firmy. Kieruje produkcją, ludźmi, zakupami, sprzedażą, promocją i reklamą, praktycznie wszystkim. Rzadko kiedy przedsiębiorstwo jest dla niego tylko kapitałem, z którego żyje. Udziały, a co za tym idzie pieniądze, mu nie wystarczają. Nie lubi oddawać władzy. Czy tak musi być?
Oczywiście jest to możliwe rozwiązanie i najczęściej u nas stosowane. Jednak w pewnych sytuacjach utrudnia prawidłowe funkcjonowanie biznesu. Kiedy tak jest szczególnie? Tak bywa, gdy zbliża się pora sukcesji firmy, gdy nestor interesu chce zakończyć swoje zmagania z rynkiem. Po prostu tak jest wtedy, gdy przechodzi na zasłużoną emeryturę i chce odpocząć... w Bieszczadach albo na Majorce w zależności od posiadanej karty kredytowej.
Taka decyzja w końcu musi zapaść. Jednak znacznie łatwiej ją przeprowadzić z korzyścią dla firmy, gdy w odpowiednim momencie nastąpiło oddzielenie funkcji właścicielskiej i kontrolnej od zarządczej. Niech właściciel będzie po prostu, i tylko, właścicielem a nie zarządcą firmy. Takie rozwiązanie służy jej i ewentualnym procedurom sukcesyjnym. Wszystko po to, by dzieci i rodziny właściciela mogły spać spokojnie i bez problemu przejmować od nestora tytuły własności do przedsiębiorstwa a zarządzaniem zajmowała się klasa menedżerska.
Prawnicy prorokują, że każde inne rozwiązanie realnie szkodzi prowadzonemu biznesowi. Łączenie funkcji, nie jest warunkiem koniecznym tak dla rozwoju firmy, jak i przydawania jej cech rodzinności. Naturalne staje się więc korzystanie z zewnętrznych menedżerów, którzy niejednokrotnie wpływają na profesjonalizację i standaryzację wielu czynności służących zapewnieniu powodzenia biznesowi.
Więcej szczegółów w tekście Tomasza Kucharskiego i Tymoteusza Murzyna „Przemyślana sukcesja sposobem na bezpieczną przyszłość przedsiębiorcy".