Wojciech Tumidalski: Wybór to nie to samo co wybory

Ustawa zasadnicza nie przewidziała sytuacji, że głosowanie się nie odbędzie. Stąd pomysły na polityczne przerwanie klinczu i nie całkiem płonne nadzieje, że zostaną zalegalizowane.

Publikacja: 07.05.2020 12:45

Wojciech Tumidalski: Wybór to nie to samo co wybory

Foto: Adobe Stock

Władza wciąż pomija konstytucyjną ścieżkę rozwiązania problemu w jakim się znaleźliśmy – czyli niemożliwości przeprowadzenia wyborów w okresie epidemii. Zamiast ogłosić stan klęski żywiołowej, co automatycznie wydłużyłoby kadencję prezydenta (a także – w razie potrzeby parlamentu i samorządów), szuka innych rozwiązań. Marszałek Sejmu, po informacji z Państwowej Komisji Wyborczej, że głosowania 10 maja nie da się przeprowadzić, zapytała Trybunał Konstytucyjny czy art. 289 Kodeksu Wyborczego daje jej prawo przesunięcia terminu wyborów np. na 23 maja. Trybunał działa w ekspresowym tempie, już wszczął postępowanie i chyba tylko kilku chwil trzeba by ogłosił orzeczenie. To jednak nie rozwiązuje wszystkich dylematów, a uzgodnienia polityczne w coraz większym stopniu wypierają drogi prawne.

Co przyniosły uzgodnienia? Odwrócenie procesu wyborczego tyłem na przód: szefowie partii koalicji rządzącej uznali, że rozwiązaniem będzie użycie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego do stwierdzenia nieważności wyborów z 10 maja, po czym rozpisanie przez marszałka Sejmu nowych wyborów. Sam fakt, że Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin, dwóch szefów partii, szeregowych posłów, uzgadnia co zrobi nowa izba SN, jest co najmniej niestosowne, ale w tym miejscu to pomińmy.

Czytaj też:

Nadchodzi wielka awantura wokół Sądu Najwyższego

Głosowania w niedzielę nie będzie. Co z ciszą wyborczą?

Porozumienie Kaczyński - Gowin. Czy wiemy już wszystko o wyborach

SN ma doniosłą rolę w procesie wyborczym, bo już po zakończeniu głosowania, podliczeniu głosów i ogłoszeniu wyników przez PKW, a także rozpatrzeniu protestów wyborczych orzeka, czy wybór był ważny. W 30-letniej historii III RP te orzeczenia, zapadające kilka miesięcy po wyborach, były symboliką – poza 1995 r., gdy niewiele zabrakło, by unieważnić wybór prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego (protesty wyborcze dotyczyły podanej przez niego nieprawdziwej informacji o wykształceniu wyższym). Teraz, Sąd Najwyższy ma być ważniejszy od PKW i wszystkich wyborców.

Ale jest problem, wynikający z art. 129 Konstytucji. Mówi ona bowiem o „wyborze prezydenta", a nie „wyborach". Wykładnia językowa nakazywałaby więc uznać, że aby mówić o wyborze, cała procedura, rozpoczęta od zarządzenia marszałka Sejmu, z wszystkimi czynnościami organów wyborczych, i zakończona głosowaniem, została dokonana. Wtedy byłoby co oceniać. Nie wiadomo, na jakiej podstawie prawnej głosowanie się nie odbędzie. Nie będzie też protestów, bo nigdy nie zacznie biec 14-dniowy termin na ich składanie. PKW nie będzie mieć 14-dni na przedstawienie sprawozdania, więc SN nie będzie miał w oparciu o co stwierdzać ważności wyboru, zresztą też nie zacznie biec 30-dniowy termin do podjęcia uchwały SN o ich ważności.

Opinie Prawne
Marek Isański: Można przyspieszyć orzekanie NSA w sprawach podatkowych zwykłych obywateli
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"