Nie tylko splendor, ale i władza

To, że z pałacu na Krakowskim Przedmieściu można czynić mniej w dziedzinie rządzenia niż z budynków przy Alejach Ujazdowskich, nie oznacza wcale, że prezydent jest ubezwłasnowolnionym więźniem złotej klatki – pisze konstytucjonalista

Publikacja: 03.02.2010 19:09

Prof. Piotr Winczorek

Prof. Piotr Winczorek

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/02/03/piotr-winczorek-nie-tylko-splendor-ale-i-wladza/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

Donald Tusk, informując, że nie będzie się ubiegał o urząd prezydenta RP – jako główny argument na rzecz takiego wyboru – podał, iż nie chodzi mu o zaszczyty, ale o realną władzę. Ta zaś spoczywa w rękach premiera i Rady Ministrów. Tusk ma rację, ale tylko częściowo.

Jest rzeczą oczywistą, że sprawowanie urzędu głowy państwa wiąże się z wielkimi zaszczytami, lecz także ze znacznymi kompetencjami oraz obowiązkami wobec kraju i obywateli. Ale nie przesadzajmy, bycie premierem też jest związane ze splendorem i rozmaitego rodzaju honorami, choć może nie aż tak wielkimi jak te, które łączą się z pełnieniem najwyższego urzędu Rzeczypospolitej. Idzie jednak nie o zaszczyty, kandelabry, dywany i limuzyny, a nawet nie o sławę czy rozgłos. Te bowiem dostępne są także niejednemu celebrycie działającemu w całkiem innych branżach niż polityka.

[srodtytul]To nie złota klatka [/srodtytul]

Władza, którą sprawuje premier i kierowany przez niego rząd, jest zdecydowanie szerzej zakreślona i sięga głębiej niż władza głowy państwa. To, że kierowanie Rzecząpospolitą należy do Rady Ministrów i jej szefa, nie ulega – na tle przepisów polskiej ustawy zasadniczej – najmniejszej wątpliwości. Dotyczy to zarówno stosunków wewnętrznych – politycznych, społecznych i gospodarczych – jak i zagranicznych. Spór kompetencyjny między premierem a prezydentem odnoszący się do ich udziału w posiedzeniach Rady Europejskiej rozstrzygnięty przez Trybunał Konstytucyjny przed kilkunastoma miesiącami sprawę tę ostatecznie wyjaśnił.

Ale twierdzenie, że z pałacu na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie można czynić mniej w dziedzinie rządzenia niż z budynków przy Alejach Ujazdowskich, nie oznacza wcale, że lokator pałacu jest jedynie ubezwłasnowolnionym więźniem złotej honorowej klatki. Dysponuje on sporym zasobem możliwości władczych, i to nie tylko takich, na które bezpośrednio wskazuje konstytucja.

[srodtytul]Władza pozytywna, władza negatywna [/srodtytul]

Ktoś słusznie zauważył, że władza prezydenta ma charakter głównie negatywny. Parafrazując stwierdzenie odnoszące się do Trybunału Konstytucyjnego, który określany bywa jako "negatywny ustawodawca", pewna część kompetencji prezydenckich w wielu dziedzinach to władza "negatywnego wykonawcy", lecz i ta konstatacja jest tylko częściowo poprawna.

[wyimek]Prezydent może dysponować znaczną władzą faktyczną, zwłaszcza jeśli głową państwa zostaje osoba dysponująca autentycznym osobistym autorytetem, posiadająca dar negocjacji i zjednywania sobie ludzi[/wyimek]

Jako negatywny wykonawca prezydent – dzięki prawu weta albo zaskarżenia ustawy, przed lub po podpisaniu, do Trybunału Konstytucyjnego – może bowiem skutecznie zahamować bieg procesu legislacyjnego, a nawet całkowicie przekreślić jego wyniki. Jednak nie czyni tego sam, ale – jak w przypadku weta – za zgodą wyrażoną przez Sejm, a w przypadku wniosku do Trybunału w rezultacie jego orzeczenia.

Sięgając do innej beczki, prezydent może, przez zastosowanie prawa łaski, ingerować w wyniki postępowania sądowego. Sam nie sądzi, ale może w całości czy części przekreślić niektóre następstwa wydanego przez sąd wyroku. Jeśli chcemy się dopatrzyć po stronie prezydenta elementów władzy negatywnej, to można też skorzystać z takich przykładów, jak odwlekanie (a nawet odmowa) ratyfikacji umowy międzynarodowej albo niepowołanie danej osoby na stanowisko państwowe.

Prezydent dysponuje też instrumentami "władzy pozytywnej". Należą do nich, między innymi, prawo korzystania z inicjatywy ustawodawczej albo prawo wnioskowania za zgodą Senatu o przeprowadzenie referendum ogólnokrajowego.

Bardzo znaczne uprawnienia tego rodzaju przysługują mu na wypadek wprowadzenia jednego ze stanów nadzwyczajnych, zwłaszcza stanu wojennego. W tym czasie głowa państwa może, na wniosek Rady Ministrów, wydawać rozporządzenia z mocą ustawy. Jest to jedyny znany konstytucji przypadek pojawienia się takich rozporządzeń.

[srodtytul]Mąż stanu może więcej[/srodtytul]

Jednakże jego władza nie musi ograniczać się do podejmowania decyzji i wydawania aktów urzędowych, o których mówi konstytucja. Prezydent może dysponować też znaczną władzą faktyczną. Nie mam tu na myśli przypadków (te są bowiem naganne), gdy usiłuje drogą naciąganej interpretacji przepisów zawłaszczyć kompetencje należne komu innemu. Jeśli bowiem prezydentem zostaje osoba dysponująca autentycznym osobistym autorytetem, posiadająca dar negocjacji, zjednywania i przekonywania ludzi, to może uzyskać bardzo wiele bez konieczności korzystania ze środków prawnych. Wie o tym każdy menedżer, który niekoniecznie sięga od razu do narzędzi regulaminowych, by skutecznie dyscyplinować personel i skłonić go do wydajnej, a niekiedy i ofiarnej pracy.

Takie właśnie "miękkie środki sprawowania władzy" mogą też być z powodzeniem wykorzystywane przez głowę państwa. Jeśli prezydent chce, na przykład, uzyskać wpływ na politykę zagraniczną państwa, to zamiast, powołując się na przepisy interpretowane na swoją korzyść, utrudniać pracę rządu, powinien podjąć wysiłek przekonywania kogo należy, aby i jego stanowisko zostało wzięte pod uwagę w procesie decyzyjnym. Takie postępowanie określane niekiedy bywa jako sprawowanie władzy na sposób negocjacyjny lub dyskursywny i przynosi z reguły spore efekty. Ale do tego, powtarzam, trzeba być kimś nietuzinkowym; być nie urzędnikiem, choćby najwyższym w państwie, ale powszechnie szanowanym mężem stanu.

[srodtytul]Pożegnanie z partią[/srodtytul]

Być może obecny premier nie jest pewny, czy kimś takim już jest lub zostanie w przyszłości. Wtedy istotnie (pomijając inne względy) nie powinien aspirować do zajmowania stanowiska głowy państwa, zwłaszcza gdy postrzega je od strony konstytucyjnoprawnej jako mające głównie dekoracyjny charakter. Jednakże by zostać mężem stanu, nie można być przywódcą lub nawet działaczem jednego ugrupowania politycznego lub doprowadzać do tego, iż jest się za taką osobę powszechnie uważanym.

Nieszczęściem obecnego prezydenta jest to, że nie zdołał uniknąć reputacji osoby zaangażowanej po jednej tylko stronie politycznych sporów w Polsce. W takim przypadku niemal wszystko, co powie lub uczyni prezydent, uznawane bywa za akt o partyjnym zabarwieniu, a zatem politycznie podejrzany i nieobiektywny z samej definicji.

Tak więc pierwszą powinnością głowy państwa, gdy pragnie uczestniczyć we władzy przy użyciu miękkich środków jej sprawowania, jest oderwanie się od powiązań partyjnych, sformalizowanych i faktycznych, rzeczywistych i domniemanych.

I znowu nasuwa się pytanie: czy którykolwiek z dzisiejszych liderów partyjnych, w tym Donald Tusk, jest w stanie sprawić, aby tak właśnie się stało? Obawiam się, że nie przyjdzie im to łatwo. A jeśli nie, to pozostanie korzystanie jedynie z twardych, konstytucyjnych narzędzi władzy i pożegnanie się z nadzieją na faktyczne uczestnictwo w jej sprawowaniu oparte na prawdziwym, społecznym autorytecie.

[i]Autor jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, znawcą tematyki konstytucyjnej, stałym współpracownikiem "Rzeczpospolitej"[/i]

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/02/03/piotr-winczorek-nie-tylko-splendor-ale-i-wladza/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

Donald Tusk, informując, że nie będzie się ubiegał o urząd prezydenta RP – jako główny argument na rzecz takiego wyboru – podał, iż nie chodzi mu o zaszczyty, ale o realną władzę. Ta zaś spoczywa w rękach premiera i Rady Ministrów. Tusk ma rację, ale tylko częściowo.

Pozostało 94% artykułu
Opinie Prawne
Rafał Dębowski: Zabudowa terenów wokół lotnisk – jak zmienić linię orzeczniczą
Opinie Prawne
Fila, Łabuda: O sensie i bezsensie zmian prawnych wokół medycznej marihuany
Opinie Prawne
Joanna Ćwiek: Fiskus nie tylko dobija szpitale, zabiera też czas potrzebny na leczenie
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Morał ze skandalu na wyspie Kos
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Łyk piwa za asystentów osób niepełnosprawnych
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką