Arkadiusz Krupa: Niespełniony sen karnisty

To oczywiste, że prokuratura działa na rzecz prawa i sprawiedliwości. Tylko i wyłącznie.

Aktualizacja: 10.05.2020 10:25 Publikacja: 09.05.2020 00:01

Arkadiusz Krupa: Niespełniony sen karnisty

Foto: Adobe Stock

Jest 24 kwietnia 2021 r. Wstaję jak zwykle przed budzikiem, ustawionym na 6.30. Potem wykonuję codzienne sto pompek połączone z biegiem bokserskim. No i tradycyjne 5 km na domowej bieżni. Skoro wciąż nie zniesiono obowiązku noszenia maseczek podczas uprawiania sportu w terenach otwartych, to wciąż najlepsza forma rekreacji łączącej względny komfort z literą prawa. Szybki prysznic, śniadanie, pierwsza i druga kawa oraz codzienny zestaw wiadomości o sytuacji epidemiologicznej w kraju. A po tym wszystkim mogę iść do pracy. Wkładam elegancką koszulę i krawat, nie zapominam o spodniach. Dopinam też togę i łańcuch. I przełączam komputer w tryb „praca".

Kilka kliknięć

Wybieram ładny widok dla kamerki. Kilka kliknięć, bezpieczne logowanie w systemie i już jestem na stronie Sądu Rejonowego w Łobzie. Tak ominąłem konieczność przejechania stu kilometrów do pracy. Witam się z panią Agnieszką, sprawdzamy dzisiejszą wokandę. Najpierw posiedzenie. W przedmiocie zarządzenia wykonania kary zastępczej. Skazany został powiadomiony o terminie przez kuratora. Nie stawił się do sądu, chociaż czeka na niego specjalny pokój wysłuchań, w którym może się ustosunkować do wniosku. Ma też prawo zażądać połączenia na żywo przez łącze internetowe lub nadesłać swoje stanowisko pismem, pocztą elektroniczną lub nawet nagrać wypowiedź i przesłać do sądu.

Przeglądam jeszcze dla pewności zdigitalizowane akta postępowania karnego oraz wykonawczego. Nie chcę, aby coś mi umknęło, przecież decyduję o czyjejś wolności. A kiedy już wiem, jaką podjąć decyzję, nanoszę zmiany i podpisuję sporządzone wcześniej przez asystenta postanowienie. Oczywiście podpisem elektronicznym.

Internet pilnuje porządku

Kolejna jest rozprawa. Przeglądam notatki, zaglądam do akt postępowania przygotowawczego, które także w formie elektronicznej przesłano wraz z aktem oskarżenia. Dopijam kawę i proszę panią Agnieszkę o wywołanie sprawy. Oskarżony przyszedł do sądu, jest na sali wysłuchań, dezynfekowanej po każdym przesłuchaniu. Z obrońcą łączę się za pomocą telekonferencji, podobnie jak z prokuratorem. Pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego uczestniczy w telekonferencji. Widzimy się dobrze dzięki doskonałemu łączu internetowemu i nowym serwerom sądowym i ministerialnym, które umożliwiają obsługę tak dużej ilości danych w programie SĘDZIA 2.

Czytaj także: Koronawirus: prawnicy chcą odblokowania sądów 

Oskarżony składa wyjaśnienia. Nie trzeba ich protokołować, ale dla ułatwienia pracy i sobie, i stronom, sekretarz sądowy zapisuje najważniejsze wypowiedzi. I tak jest w całości nagrywana i w każdej chwili można odsłuchać treść czynności procesowej. Po spontanicznych wyjaśnieniach oskarżonego zadaję mu niezbędne pytania, potem pytania zadają pozostali uczestnicy rozprawy. Także one są nagrywane. Kończymy tę część rozprawy, czas na postępowanie dowodowe.

Stawił się pierwszy świadek. To pokrzywdzony, obecnie oskarżyciel posiłkowy w sprawie. Miał możliwość śledzenia rozprawy w swoim telefonie komórkowym, oczekując na przesłuchanie, miał też możliwość zadawania oskarżonemu pytań. Z uwagi na zagrożenie koronawirusem, świadków wzywa się w odpowiedniej kolejności. Przed wejściem do sądu mierzy się im oczywiście temperaturę i osoby ze stanem podgorączkowym nie mają szansy na wejście do budynku.

Przesłuchanie świadka następuje w kolejnym pokoju wysłuchań. Świadek, jak zresztą wszyscy uczestnicy czynności sądowych, siedzi, choćby dlatego, aby móc pozostawać cały czas w zasięgu kamer, mikrofonu oraz samemu mieć możliwość śledzenia na monitorach obrazu sędziego i stron.

Odbieram dane od świadka, pouczam o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań i słucham jego wypowiedzi. Wszyscy słuchamy. Potem padają pytania i odpowiedzi. Sytuacja staje się nerwowa, świadek wyraźnie miesza wersje wydarzeń. Na szczęście nauczyliśmy się już, że korzystanie z internetu nie pozwala na przekrzykiwanie się, więc pytania zadawane są spokojnie, rzeczowo i we właściwej kolejności. Co nie zwalnia z sięgnięcia do zeznań składanych w postępowaniu przygotowawczym. Mam je oczywiście przed oczami jako zapis pisemnego protokołu przesłuchania. Na szczęście już od kilku miesięcy funkcjonuje obowiązek ich utrwalania za pomocą nagrania audiowideo. Dzięki temu zawsze wiadomo, jakie pytania zadawał przesłuchujący. I najważniejsze, wiadomo, jaka była na nie odpowiedź – w przeciwieństwie do tych, które bardzo często zapisywano w treści protokołu.

Dobrodziejstwo e-pamięci

Odtwarzam nagranie. Na ekranie monitora widzę wyraźnie poczerwieniałą twarz świadka. Po czole ściekają mu krople potu. Jeszcze większe zdenerwowanie widać na twarzy prokuratora i pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego. Wyraźnie widać, że nie oglądali oni nagrania z przesłuchania pokrzywdzonego, ufając temu, co zapisał w protokole przesłuchujący go policjant. Widoczne rozbieżności i brak logiki w tym, co świadek mówił na nagraniu i podczas dzisiejszego przesłuchania podaje już teraz w wątpliwość jego wersję wydarzeń.

Widząc to, prokurator wnosi o chwilę przerwy, aby przeanalizować zasadność oskarżenia i rozważyć złożenie wniosku o umorzenie postępowania karnego. Nie dzwoni jednak do przełożonego, tylko w błyskawicznym tempie odtwarza nagrania kolejnych zeznań świadków, aby skonfrontować je z zapisami protokołów pisemnych.

To twarda rzeczywistość

Budzę się. Jest 24 kwietnia 2020 r. To pewnie wyobrażenie niezależnego w swojej decyzji prokuratora spowodowało, że jeszcze drży mi serce. Uświadomiłem sobie, że właśnie skończył się mój najpiękniejszy sen o przyszłości. Za kilka dni skończę swój przymusowy urlop i po przejechaniu stu kilometrów wejdę do budynku sądu. Oczywiście po wcześniejszym sprawdzeniu mi temperatury termometrem, który za każdym razem wskazuje ten sam odczyt, rzędu 35,1 stopnia Celsjusza. Plus minus 0,2. Według moich obliczeń wskazanie 37 stopni odpowiadałoby praktycznej temperaturze rzędu 38,5 stopni. I mimo to umożliwiałoby wejście do wnętrza.

Potem włączę komputer, który po kilku minutach łaskawie połączy się z systemem. Jeżeli w ogóle, bo cały czas działa na krawędzi wydolności. Nie będę liczył pomieszczeń w sądzie, bo wiem, że nie uda się wygospodarować dodatkowych pokojów wysłuchań. A nawet jeśli takowe będą, to nie uda się zatrudnić chętnych do ich dezynfekcji.

Budzę się z tego snu ze świadomością, że nie uda się także wdrożyć digitalizacji akt postępowania przygotowawczego i sądowego. Musiałoby wiązać się to z ogromnymi nakładami osobowymi i materiałowymi: od zatrudnienia informatyków wprowadzających dane po zakup nowych serwerów umożliwiających do nich dostęp dla stron postępowania. Nikomu też nie jest na rękę rejestracja przesłuchań w postępowaniu przygotowawczym. Może jest w tym zresztą jakaś logika: przesłuchują zazwyczaj pracownicy tzw. resortu. Albo skrępowani zasadą zależności służbowej prokuratorzy. Im z założenia należy ufać, kaganiec nagrywania narzucając niepokornym z natury sędziom.

Ale po tym śnie najbardziej będę tęsknił za prawdziwie mądrym i niezależnym prokuratorem. Bo los kilku głośnych postępowań przygotowawczych z ostatnich miesięcy, a szczególnie fakt zakończenia wszczętego śledztwa w sprawie zagrożenia związanego z wyborami prezydenckimi w niespełna trzy godziny rzuca cień kunktatorstwa, służalczości i wazeliniarstwa na całą tę instytucję. Każąc zadać pytanie, czy naprawdę w dzisiejszych czasach prokuratura działa na rzecz prawa i sprawiedliwości...?

I od razu sobie odpowiadam. To oczywiste, że prokuratura działa na rzecz prawa i sprawiedliwości. Tylko i wyłącznie.

Jest 24 kwietnia 2021 r. Wstaję jak zwykle przed budzikiem, ustawionym na 6.30. Potem wykonuję codzienne sto pompek połączone z biegiem bokserskim. No i tradycyjne 5 km na domowej bieżni. Skoro wciąż nie zniesiono obowiązku noszenia maseczek podczas uprawiania sportu w terenach otwartych, to wciąż najlepsza forma rekreacji łączącej względny komfort z literą prawa. Szybki prysznic, śniadanie, pierwsza i druga kawa oraz codzienny zestaw wiadomości o sytuacji epidemiologicznej w kraju. A po tym wszystkim mogę iść do pracy. Wkładam elegancką koszulę i krawat, nie zapominam o spodniach. Dopinam też togę i łańcuch. I przełączam komputer w tryb „praca".

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Prawne
Prof. Pecyna o komisji ds. Pegasusa: jedni mogą korzystać z telefonu inni nie
Opinie Prawne
Joanna Kalinowska o składce zdrowotnej: tak się kończy zabawa populistów w podatki
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Przywracanie, ale czego – praworządności czy władzy PO?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Bieg z przeszkodami fundacji rodzinnych
Opinie Prawne
Isański: O co sąd administracyjny pytał Trybunał Konstytucyjny?