Tomasz Pietryga: Art. 212: czy jest się o co bić?

Publikacja: 14.02.2012 16:04

Kolejną akcję na rzecz usunięcia kontrowersyjnego art. 212 kodeksu karnego komentuje Tomasz Pietryga

Kolejną akcję na rzecz usunięcia kontrowersyjnego art. 212 kodeksu karnego komentuje Tomasz Pietryga

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

W ubiegłym roku z art. 212 kodeksu karnego (karanie za pomówienia) zostało skazanych ok. 150 osób. To obiektywnie niedużo. Helsińska Fundacja Praw Człowieka mimo to rozpoczęła kolejną akcję na rzecz usunięcia  kontrowersyjnego przepisu, który mimo wielu deklaracji politycznych nie został zlikwidowany ani złagodzony.

Wiele środowisk, zwłaszcza dziennikarskich, wzięło ten pomysł na sztandary, często bezrefleksyjne, operując sloganem o zagrożeniach dla wolności słowa  czy tłumieniu krytyki. Bo nawet gdy dziennikarz nie zostanie skazany, żyje z art. 212, jak z pistoletem przy głowie.

Czy naprawdę jest się o co bić? Czy osoba nierzetelna, która wyrządziła komuś krzywdę, tylko z racji tego, że pracuje w mediach, powinna być zwolniona z odpowiedzialności?

Słowa potrafią zabić, a ostre i fałszywe bywają bardziej bolesne niż cios nożem. Nieprawdziwa informacja może oznaczać  śmierć  cywilną, koniec kariery, totalny ostracyzm. Przeciętny Kowalski, pomówiony czy oskarżony, nie ma szans na obronę w starciu z orężem medialnym, bo jego głos nie będzie słyszalny albo nikogo  nie zainteresuje.

Pamiętam głośną przed kilkoma miesiącami sprawę pewnej kobiety,  nagranej przez byłego męża, jak w emocjach groziła swojemu dziecku. O sprawie zrobiło się głośno w mediach, całymi godzinami w programach debatowały niezliczone autorytety, tzw. dyżurni eksperci,  analizując drastyczny przypadek wyrodnej matki.

Niesiony tą falą młody dziennikarz z wiodącej stacji telewizyjnej  dotarł do bohaterki. Cel rozmowy był jeden: udowodnienie winy. Nie było pytań o drugie dno, emocje, sytuację rodzinną po rozwodzie. Ofiara, prosta kobieta, poddana nagonce otoczenia nie była w stanie się bronić, wytłumaczyć. Poszedł fajny news.

Niestety – mówię to otwarcie – w środowisku dziennikarskim,  jak w każdym innym, są ludzie, którzy z głupoty, chęci zysku, taniego zabłyśnięcia czy z zemsty są w stanie wyrządzić drugiemu człowiekowi poważną krzywdę. I wyrządzają.

W imię czego, jakich konstytucyjnych wolności ci ludzie mają nie odpowiadać  za to, że zniszczyli komuś życie, doprowadzili do śmierci cywilnej w rodzinie wśród znajomy czy w pracy?

Dziennikarstwo to wielka  odpowiedzialność. Odpowiedzialność za słowo i piszący zawsze musi liczyć się z jego konsekwencjami.

Sam kiedyś stanąłem przed sądem oskarżony z art. 212 k.k. przez  pewnego biznesmena. Rzeczywiście dziwnie się czułem, gdy usłyszałem słowa „oskarżony, proszę wstać",  nie miałem jednak wątpliwości, jak zakończy się ta  sprawa.

Takie zwycięstwo uskrzydla, buduje, a oskarżenie zawsze musi być wkalkulowane w dziennikarska pracę.

Jest też sposób, aby art. 212 pozostał martwy. To rola wydawców, żeby  dbając o rzetelność informacji i patrząc władzy na ręce, pielęgnowali standardy etyczne. I pamiętali, że wolność słowa też ma swoje granice...

Przeczytaj także artykuł: Czy art. 212 zostanie usunięty z kodeksu karnego?

Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Ostrzejszy kodeks karny nie zapewni bezpieczeństwa lekarzom
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Pomysły resortu rodziny nie pokrywają się z oczekiwaniami firm
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Długi weekend konstytucyjny
Opinie Prawne
Marek Dobrowolski: Konstytucja 3 maja, czyli zamach stanu, który oddał głos narodowi
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Przedsiębiorcy niczym luddyści
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne