W ciągu ostatnich dni publicznie postawiono szereg tez podających w wątpliwość unormowania dotyczące elektronicznego postępowania upominawczego (dalej epu) i praktykę orzeczniczą VI Wydziału Cywilnego Sądu Rejonowego Lublin-Zachód w Lublinie, popularnie określanego e-sądem. Oceny te kształtują nieprzystający do rzeczywistego stanu rzeczy wizerunek tej instytucji. Niezbędne jest zatem wyjaśnienie kilku kwestii. Zgodnie z art. 50532 §1 k.p.c. w pozwie powód powinien wskazać dowody na poparcie swoich twierdzeń, a dowodów nie dołącza się do pozwu. Sąd orzeka zatem wyłącznie na jego podstawie – żądania i uzasadnienia, które muszą wyjaśnić wszelkie ważkie dla sprawy okoliczności, m.in. podstawę faktyczną, rozmiar i charakter świadczeń, terminy i stopę płatności odsetek, terminy wymagalności.
Epu jest postępowaniem uproszczonym i niejako masowym, w e-sądzie nie jest jednak akceptowana praktyka formułowania pozwu w sposób niepozwalający na ocenę wiarygodności roszczenia i sprowadzania jego uzasadnienia do twierdzenia, że należność powodowi przysługuje. Pozwany zawsze musi mieć możliwość odniesienia się do żądania. Jeżeli występuje z nim podmiot, którego z pozwanym nie łączył żaden stosunek prawny, bo np. doszło do przelewu wierzytelności, z pozwu musi wynikać uprawnienie powoda, a jego treść pozwolić na jednoznaczną identyfikację umowy, którą pozwany w przeszłości zawarł. Braki w tym zakresie nie stanowią przy tym braków formalnych pozwu, uzasadniających wezwanie do ich usunięcia. Powodują uznanie, że przytoczone okoliczności budzą wątpliwości, a w sprawie dochodzi do zaistnienia braku podstaw do wydania nakazu zapłaty i przekazania sprawy do sądu według właściwości ogólnej (art. 50533§1 k.p.c.).
W odróżnieniu od np. systemu niemieckiego, gdzie pozwy analizuje program komputerowy, polski e-sąd nie jest pozbawiony czynnika ludzkiego – orzeczenia są wydawane przez referendarzy sądowych i sędziów, nie zaś przez „automat", jak to nieprawdziwie funkcjonuje w powszechnej świadomości. Orzeka w nim obecnie 153 referendarzy oraz 7 sędziów. Wydaniem nakazu zapłaty zakończyło się niecałe 90 proc. z zainicjowanych 4 mln 71 tys. spraw, tj. 3 mln 875 tys. (stan na 20 września 2012 r.).
Co z długiem
Przekonanie pozwanego o nieistnieniu zasądzonego roszczenia jest często skutkiem faktu, iż z żądaniem występuje nie wierzyciel pierwotny, z którym zawarł umowę, ale nabywca wierzytelności. Takiemu wierzycielowi w związku z cesją przysługują prawa zbywcy, czyli podmiotu, wobec którego pozwany zaciągnął zobowiązanie (art. 509 i nast. k.c). Dług pozwanego nie przestaje istnieć, a on, wobec niespłacenia swojego zobowiązania, staje się dłużnikiem nabywcy. Pozwani utożsamiają zobowiązanie z powodem albo ogólnie źródłem jego powstania (np. umowa o świadczenie usług telekomunikacyjnych, co nie stanowi przecież o identyczności roszczenia).
Okoliczność, że roszczenie majątkowe uległo przedawnieniu, nie jest brana przez sąd pod uwagę z urzędu, zarówno w epu, jak i w procesie czy każdym innym postępowaniu odrębnym, a jedynie na zarzut podniesiony przez pozwanego (art. 117§2 k.c., w brzmieniu obowiązującym od 1 października 1990 r.). Bez podniesienia zarzutu przedawnienia przez pozwanego bez znaczenia dla oceny zasadności żądania pozostaje upływ terminu przedawnienia, zwłaszcza że jego bieg mógł ulec przerwaniu. K.c. nie posługuje się określeniem „roszczenie przedawnione", nie przewiduje tym bardziej jego wygaśnięcia po upływie terminu przedawnienia.