Fakt pominięcia tego rozwiązania legislacyjnego w ustawie z 25 czerwca 2010 r. o sporcie nie wpłynął jedynie na sposób rozpoznawania przez sądy arbitrażowe spraw majątkowych ze stosunków sportowych. Tak jak w poprzednim stanie prawnym, na zasadach wynikających z postanowień części V k.p.c. dotyczących sądownictwa polubownego są w szczególności załatwiane spory sportowe wynikające z kontraktów zawodniczych lub trenerskich, umów transferowych, menedżerskich czy reklamowych. Wbrew natomiast temu, co sugerowali zwolennicy omawianego zaniechania legislacyjnego, sądy arbitrażowe nie rozpoznają w powyższym trybie spraw wynikających z zaskarżenia ostatecznych decyzji dyscyplinarnych lub regulaminowych polskich związków sportowych. W szczególności nie czyni tego Trybunał Arbitrażowy do Spraw Sportu przy PKOL, który na gruncie ustaw: z 18 stycznia 1996 r. o kulturze fizycznej oraz z 29 lipca 2005 r. o sporcie kwalifikowanym rozstrzygnął wiele trudnych i skomplikowanych sportowych sporów korupcyjnych, dopingowych i innych dyscyplinarnych. Od 2004 roku kompetencja Trybunału Arbitrażowego PKOL wynikała jednak nie z charakterystycznej dla sądownictwa polubownego umowy stron, lecz z ustawy, co statuowało konstrukcję tzw. arbitrażu przymusowego (o której mowa poniżej), nieakceptowaną przez większość doktryny prawa.
Niekonstytucyjność ustawy
Krytyka faktu orzekania przez arbitrów Trybunału bez istnienia zgody stron na ten arbitraż stanowiła podstawowe ratio legis rezygnacji ze stworzenia odrębnej regulacji ustawowej dla rozstrzygania sportowych sporów dyscyplinarnych. Jak podnoszą Piotr Sławicki i Paweł Sławicki (Odpowiedzialność dyscyplinarna w sporcie w świetle nowej ustawy, PiP 2012, nr 4, s.67 i n.) inna przyczyna tego zaniechania legislacyjnego wiązała się z brakiem interesu władz związkowych w istnieniu dodatkowego trybu kontroli decyzji dyscyplinarnych. Istnieje jednak duże prawdopodobieństwo – podkreślają cyt. autorzy – że określone przepisy ustawy o sporcie zostaną uznane za niekonstytucyjne.
Zgodnie bowiem z utrwalonym orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego, ustawodawca powinien zapewnić prawo do wszczęcia sądowej kontroli prawidłowości całego postępowania dyscyplinarnego, jak i wymierzonej w nim kary, niezależnie od tego, czy chodzi o procedurę egzekwującą odpowiedzialność dyscyplinarną wobec osób wykonujących zawód zaufania publicznego czy też należących do innych grup zawodowych (wyrok TK z 29.06.2010, P 28/09, OTK nr SA/2010, poz. 52).
Aby zapobiec tej ewentualności, a przy tym zaktywizować działalność Trybunału Arbitrażowego PKOL, pod kierunkiem jego aktualnego prezesa, prof. Z. Ćwiąkalskiego oraz prezesa Polskiego Towarzystwa Prawa Sportowego, prof. A.J. Szwarca przygotowana została propozycja nowelizacji ustawy o sporcie. Zakłada ona m.in. dokładne określenie kompetencji tej instancji arbitrażowej, natury sportowej odpowiedzialności dyscyplinarnej oraz przede wszystkim trybu zaskarżania wydanych w jej ramach decyzji. Przygotowany projekt stanowi punkt wyjścia dla dalszych prac legislacyjnych, wobec czego został przekazany do Sejmowej Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki.
Nie wydaje się jednak, aby najbardziej kontrowersyjny i najtrudniejszy dotychczas problem „przymusowej" podstawy kompetencyjnej Trybunału Arbitrażowego PKOL można rozwiązać przez zaproponowanie, że wskazany organ arbitrażowy jest instancją odwoławczą od decyzji dyscyplinarnych polskich związków sportowych. Taka sugestia nie uwzględnia autonomii polskich związków sportowych, której istotnym składnikiem jest ostateczny charakter odpowiedzialności organizacyjnej, regulaminowej czy dyscyplinarnej. Z istoty każdej z nich wynika bowiem, iż podmiot podporządkowany władztwu federacyjnemu (zwłaszcza na bazie konstrukcji członkostwa lub licencji) powinien wykonać dobrowolnie nałożoną na niego sankcję za nieprzestrzeganie postanowień statutowych lub regulaminowych. Fakt zatem, iż kara dyscyplinarna orzekana jest w ramach dwuinstancyjnego postępowania wewnątrzzwiązkowego, w którym obwiniony ma zapewnione prawo do obrony i inne gwarancje szybkiego rozpatrzenia sprawy, musi sama przez się przesądzać o ostatecznym charakterze odpowiedzialności dyscyplinarnej.