Zbudowanie na nowo silnej, zwartej, wielkiej adwokatury to proces na lata. Na razie musimy zwalczyć wzajemne uprzedzenia, niechęci, animozje; dojść do porozumienia w sprawach podstawowych, żeby móc walczyć o odzyskanie należnej zawodowi adwokata pozycji w społeczeństwie – takiej jak na początku transformacji ustrojowej.
Mało kto zdaje sobie sprawę ze skali zmian, jakie zaszły w palestrze w ciągu ostatnich kilku lat. Odnaleźć się w tak dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości gospodarczej, społecznej, technologicznej – przed tym wyzwaniem z całą pewnością staną polscy adwokaci.
Bardzo dużo pisze się o przyczynach ich trudnego położenia, zwłaszcza młodego pokolenia. W gruncie rzeczy to przyczyny zewnętrzne. Skokowy wzrost podaży usług adwokackich przy jednoczesnym niedoborze popytu, zwłaszcza na rynku obsługi prawnej osób fizycznych – to dlatego zabrakło zleceń dla adwokatów wchodzących na rynek. A do tego ogólnoświatowy kryzys gospodarczy, odczuwany w Polsce także przez wielkie kancelarie.
Położenia młodych adwokatów nie ułatwiają też na pewno regulacje, które każą im płacić bardzo wysokie składki na ZUS, choćby ponosili straty.Finansują nimi np. świadczenia dla bezrobotnych, chociaż często sami są prawie bezrobotni.
Wśród młodych adwokatów da się słyszeć opinie o „oszukanym pokoleniu". Rzeczywistość lat 90. ubiegłego wieku minęła bezpowrotnie. Mamy inne czasy. Adwokaci podlegają silnej presji rynkowej i są poddani coraz większemu fiskalizmowi państwa. Kto ich oszukał? Politycy. Obiecywali, że otwarcie drogi do zawodu spowoduje, iż „powstaną nowe miejsca pracy". A to niestety tak nie działa.