Rz: Słyszałam, że była pani bardzo aktywną studentką.
Prof. Jadwiga Glumińska-Pawlic: Zawsze łączyłam naukę z przyjemnością i życiem towarzyskim. Uczyłam się dobrze, byłam prezesem koła naukowego prawników, ale angażowałam się też w działalność społeczną i organizację juwenaliów. Jako członkini Rady Wydziałowej współorganizowałam m.in. spływ kajakowy po rzece Rawie. Wtedy to był ściek. Kajaki wypożyczyliśmy z Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku, a ze studium wojskowego pakiety przeciwchemiczne. Zapach i opary nad Rawą był bowiem takie, że startujący w wyścigu musieli płynąć w maskach przeciwgazowych. Byli też ubrani w stosowne kombinezony. Zwycięzca otrzymywał puchar: ocynkowane wiadro z wygrawerowanym napisem, że jest to puchar przechodni. Zwycięzca musiał więc trzymać ten kubełek przez rok – aż do następnych juwenaliów.
Czy brała pani udział w tych zawodach?
Na szczęście ja je tylko organizowałam. Trudności pojawiły się po spływie. Okazało się, że woda była tak zanieczyszczona, że wygryzła w kajakach dziury. Nikt z nas nie chciał ich zwrócić do Parku Kultury, tym bardziej że wypożyczyliśmy je pod pretekstem wystawy sprzętu rekreacyjnego.
Kiedyś juwenalia wyglądały inaczej. Chciało nam się bawić. Dziś, kiedy opowiadam o tym moim studentom, patrzą na mnie jak na Świętego Mikołaja i nie wierzą, że do dziś łączy nas przyjaźń i nadal spotykamy się z kolegami z roku.