Kontrasygnata Donalda Tuska pod postanowieniem prezydenta Andrzeja Dudy o wyznaczeniu sędziego Krzysztofa Wesołowskiego na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej Sądu Najwyższego zelektryzowała opinię publiczną. Premier, który przed wyborami wyznaczył bezkompromisowy kurs w przywracaniu praworządności, nagle swoją decyzją formalnie utorował drogę do wyboru tzw. neosędziego na stanowisko szefa najważniejszej izby w Sądzie Najwyższym.
Czytaj więcej:
Polityczny deal czy Tusk zmienił strategię?
Szybko ruszyła lawina krytyki ze strony koalicjantów i wpływowej części środowisk prawniczych, a także spekulacji, czy wolta Tuska jest efektem politycznego układu z prezydentem Dudą, który chwilę wcześniej zaakceptował jego kandydata na unijnego komisarza. A może to efekt nowej, przemyślanej strategii, a zignorowanie podziału na sędziów i tzw. neosędziów ma przerwać destrukcyjny spór, który może być niebezpieczny dla obywateli? Spór, którego drogą ustawową nie dało się w obecnych realiach politycznych rozwiązać.
Tymczasem w środę po południu na konferencji prasowej premier przeciął wszelkie wątpliwości. Przyznał, że kontrasygnata była wynikiem jedynie urzędniczego błędu, a nie politycznego układu z prezydentem czy zmienionej strategii. To znaczy, że politycznie pozostaje po staremu. Reformy PiS w sądach mają być w dalszym ciągu odkręcane, a nominaci pozbawiani stanowisk. Tyle tylko, że to pieśń przyszłości, bo dziś prezydent Duda nie pozwoli zrobić żadnej poważnej reformy. Oznacza to, że będzie taka szansa dopiero po zmianie głównego lokatora Pałacu Prezydenckiego.
Co będzie efektem zamieszania wokół kontrasygnaty Tuska?
Jedynym efektem środowego zamieszania było to, że choć Donald Tusk nie chciał, to i tak formalnie zgodził się, aby osoba wybrana przez upolitycznioną Krajową Radę Sądownictwa została prezesem Izby Cywilnej SN, a tego procesu nie da się już zatrzymać. Zarazem kontrowersje związane z decyzją premiera pokazały, jak ogromna jest presja i oczekiwania ze strony wyborców koalicji rządzącej oraz części środowisk prawniczych co do zmian w sądownictwie. Mają one być radykalne. Marginesu na dialog czy kompromis nie ma tu żadnego.