Od wielu lat polski przedsiębiorca, zamiast skupić się na biznesie, musi być po trochu prawnikiem, księgowym i specjalistą od ubezpieczeń ZUS. Do tego musi wykazać się czujnością, bo na każdym kroku może potknąć się o kłody, rzucane mu pod nogi przez ustawodawcę.
W ostatnim roku szczególnie uciążliwe okazały się zmiany wprowadzone wraz z Polskim Ładem, a przede wszystkim nowe zasady naliczania składki zdrowotnej i brak możliwości jej odliczania od podatku (poza nielicznymi wyjątkami). Najbardziej dostało się tu jednoosobowym firmom.
Ustawodawca próbował więc zniwelować skutki niekorzystnych rozwiązań. Pozwolił m.in. wstecznie zmienić formę opodatkowania przychodów z działalności za 2022 r. Nie dość jednak, że taka decyzja wymagała wielu obliczeń, to jeszcze trzeba było pamiętać, że system podatkowo-składkowy to naczynia połączone. Zmiany w jednym miejscu pociągają za sobą konieczność wyliczeń w innym. Nie każdemu więc opłacał się ten ruch, bo zamiast zyskać, musiałby dopłacić.
Ale choć czas na tę decyzję już minął, a okres składania rocznych rozliczeń podatkowych był gorący, to ciągle pojawiają się nowe konsekwencje tamtych zmian. Do tego nie wszystkie są zrozumiałe i sprawiedliwe. Bo jak wytłumaczyć to, że przedsiębiorca działa zgodnie z przepisami i wyznaczonymi terminami, a ostatecznie zostaje ukarany odsetkami?
Od lat życzymy sobie, by nasze rozliczenia z fiskusem i ZUS były proste i przejrzyste. Jednak polski system podatkowy wciąż jest jednym z najbardziej skomplikowanych. Nie da się zaprzeczyć, że niektórzy zyskali na Polskim Ładzie, inni przynajmniej nie stracili. Są jednak też tacy, którzy muszą być gotowi na to, że skutki decyzji, którą podjęli kilka miesięcy wcześniej, uderzą w nich kiedyś rykoszetem.