Rafał Dębowski: Nieważne kompetencje, liczy się intencja projektodawcy

Każdy, kto zajmuje się legislacją, wie, że do wydania rozporządzenia potrzebna jest delegacja ustawowa. Przekroczenie jej granic to nic innego jak patolegislacja.

Publikacja: 01.06.2023 07:40

Rafał Dębowski: Nieważne kompetencje, liczy się intencja projektodawcy

Foto: Fotorzepa / Jerzy Dudek

Właśnie opublikowano raport z konsultacji publicznych projektu rozporządzenia zmieniającego rozporządzenie w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie. Analiza tego materiału zmusza do pytania, co ważniejsze: intencje czy kompetencje? Każdy, kto zajmuje się legislacją, wie, że do wydania rozporządzenia potrzebna jest delegacja ustawowa. Przekroczenie jej granic to nic innego jak patolegislacja. I nie ma znaczenia, czy rozporządzenie wydawane jest w roku wyborczym, a jego wydanie w sposób rażący jest elementem kampanii.

Należę do tych, którzy poświęcili część majowego długiego weekendu, by w ekspresowym tempie przeanalizować projekt i podzielić się swoimi uwagami. Nie liczyłem na wiele. Dzięki temu się nie rozczarowałem. Bo jak inaczej nazwać sposób, w jaki potraktowano uwagi o braku ustawowych kompetencji i przekroczeniu zakresu delegacji ustawowej w szeregu proponowanych przepisów tego projektu?

Definicje ze słowniczka

Nie trzeba zachodu, by ustalić, że art. 7 ust. 2 pkt 1 prawa budowlanego określa zakres delegacji ustawowej dla ministra do wydawania rozporządzenia „dla budynków oraz związanych z nimi urządzeń”. W słowniczku do prawa budowlanego wskazane są precyzyjne definicje budynku (pkt 2) oraz urządzeń budowlanych (pkt 9). Delegacja z art. 7 ust 2 pkt 1 prawa budowlanego nie obejmuje upoważnienia do samodzielnego ustalania przez ministra rozwoju i technologii w drodze rozporządzenia przepisów techniczno-budowlanych innych niż w niej zawarte. Warunki techniczne, jakim powinny odpowiadać budowle takie jak: publicznie dostępne place, place zabaw dla dzieci oraz odrębne miejsca rekreacyjne, to kompetencja legislacyjna innych ministrów, oczywiście działających w uzgodnieniu z ministrem rozwoju i technologii. Przesądza o tym treść art. 7 ust. 2 pkt 2 prawa budowlanego.

Tyle prawo. A życie? Okazuje się, że moje uwagi w tym zakresie nie zostały uwzględnione, gdyż taka była „intencja projektodawcy”. Nie wiem, czy dobrze rozumiem, że projektodawca miał intencję naruszenia zakresu delegacji ustawowej. W raporcie jest nawet wyjaśnienie dlaczego: „wyjaśnić należy, że wskazane elementy stanowią zagospodarowanie terenu ściśle związane z budynkiem i nie sposób pominąć ich, by zapewnić prawidłowe funkcjonowanie mieszkańcom lub użytkownikom”.

Czytaj więcej

Patodeweloperkę należy likwidować już na etapie planowania w gminach

Nie ma luki

W mojej ocenie „plac publiczny”, którego definicję w sposób uznaniowy, dowolny i szkodliwy dla procesu inwestycyjnego proponuje projektodawca, nie stanowi elementu ściśle związanego z budynkiem. Jak sama nazwa wskazuje, plac to teren wolny od budynku, ale mniejsza o to. Czego jestem pewien, to tego, że naruszenia zakresu delegacji ustawowej nie usprawiedliwia twierdzenie, jakoby przepisy techniczno-budowlane dotyczące budynków i urządzeń z nim związanych rozciągały się na inne obiekty budowlane, nawet jeśli są one ściśle związane z funkcjonowaniem budynku.

Bo ustawodawca nie pozostawił luki kompetencyjnej. Wszak to inni właściwi ministrowie, w porozumieniu z ministrem rozwoju i technologii, mają prawo regulować tę materię. Kto inny jest od dróg (placów publicznych), kto inny od sportu i rekreacji (placów zabaw oraz miejsc rekreacji). Być może zakres delegacji ustawowej jest niewłaściwy, ale póki jest, to trzeba go uszanować.

Należę do tych szczęśliwców, których praca nie poszła w całości na marne. Uwaga dotycząca norm hałasu, podpowiedziana mi przez uznanego specjalistę w tej materii, częściowo została uwzględniona. W jakiej części nie wiem, ale wiem, że to za mało.

Uwagi szły za daleko

Bo moje uwagi, zbieżne z ocenami innych konsultujących osób i podmiotów w zakresie najważniejszych zmian, zostały uznane za zbyt daleko idące. W czym rzecz? Sprawa jest prosta – przepisy powinny precyzyjnie regulować, jak liczyć odsunięcie budynku od granicy. Takie odsunięcie powinno dotyczyć tylko tej ściany, której odległość od granicy mierzymy. Niby proste, niby oczywiste, ale zbyt daleko idące. Dobrze, że chociaż padła deklaracja, że ministerstwo zajmie się tym problemem w następnej nowelizacji. Dlaczego w następnej, skoro problemy powinno się rozwiązywać niezwłocznie? Nie wiem.

Autor jest adwokatem, wspólnikiem w kancelarii Dębowski i Wspólnicy sp.k.

Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Iwona Gębusia: Polsat i TVN – dostawcy usług medialnych czy strategicznych?
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie