Inflacja uderza w kolejne obszary gospodarki. Wzrost cen energii, żywności czy kosztów kredytów odczuli wszyscy. Jednak to nie koniec problemów. Poważne kłopoty z galopującą inflacja mają też przedsiębiorcy, którzy realizują inwestycje na podstawie kontraktów związane z realizacją zamówień publicznych.
Niestety warunki są takie, że potrzebna jest zmiana ich wynagrodzenia. Kontrakty, te zostały podpisane, zanim ceny m.in. energii i materiałów budowlanych wystrzeliły w górę.
Niestety przewidziany w przepisach zasady waloryzacji wynagrodzenia wykonawców zamówienia o wskaźnik inflacji w oparciu o dane z ubiegłego roku na poziomie 5, 1 proc. okazuje się niewystarczający. W kwietniu tego roku GUS poinformował o inflacji rok do roku na poziomie 12,3 proc. To najwyższy wzrost cen od maja 1998 r. W takiej sytuacji niektórzy przedsiębiorcy zaczyna myśleć o rozwiązaniu kontraktu. Wolą zapłacić karę za niewywiązanie się z umowy niż dokładać do przedsięwzięcia, które może rozłożyć ich finansowo na łopatki.
Wydaje się więc, że przedsiębiorcom, którzy realizują obecnie zamówienia publiczne, trzeba jakoś pomóc. Zwracają na to uwagę sami przedsiębiorcy, ale i rząd też widzi konieczność reakcji. Ministerstwo finansów i ministerstwo rozwoju przygotowują projekt ustawowy o waloryzacji wynagrodzeń wykonawców zamówień publicznych. Niestety sprawa nie jest prosta, bo sytuacja firm jest różna. Np. przedsiębiorców, którzy realizują projekty budowlane, muszą się mierzyć z cenami materiałów, które wykorzystują przy realizacji kontraktów, gdyż podrożały one znacznie bardziej niż wskaźnik inflacji podawany przez GUS.
Nie wiadomo więc na razie, jaki wskaźnik przyjąć do rekompensat wynagrodzeń wykonawców zamówień publicznych. Rekompensaty będą pochodziły m.in. z budżetów samorządów lokalnych, które też nie były na to przygotowane. Im też trzeba będzie pomóc.