Maksymilian Stanulewicz: O statusie prawnym chłopa w dawnej Polsce

Stan chłopski, przez lata niewolniczo wykorzystywany, miał też swoje prawa.

Aktualizacja: 05.01.2021 13:06 Publikacja: 05.01.2021 08:18

Maksymilian Stanulewicz: O statusie prawnym chłopa w dawnej Polsce

Foto: Adobe Stock

Ostatnio ukazało się kilka opracowań rewidujących spojrzenie na nasze dzieje przez pryzmat klas czy grup społecznych. Prace Adama Leszczyńskiego, Kacpra Pobłockiego czy Michała Rauszera odsłaniają nieznane fakty, dopisując do historii obowiązującej oficjalnie dzieje zapomniane, często wstydliwie.

Inne pojmowanie własności

Autorzy „rewizjonistyczni", opisując sytuację chłopa pańszczyźnianego, używają określenia „niewolnictwo". Istotę systemu feudalnego panującego w Europie i Japonii (co zauważył prof. Michał Sczaniecki) aż do drugiej połowy XIX w. stanowiło poddaństwo i agraryzm, a więc dominacja wielkiej własności ziemskiej. Daleki był on od współczesnego pojmowania wolności czy równości. Nie znaczy to jednak, że łatwo poddaje się współczesnym ocenom.

Czytaj także: Maksymilian Stanulewicz: nieważność małżeństwa w prawie kanonicznym

Punktem wyjścia jest tu bowiem ówczesne pojmowanie własności jako podzielnej, a nie prawa jednolitego, absolutnego i silnie chronionego – jak dziś. Kto inny miał własność (dominium directum), a kto inny ją wykonywał jako służebną (dominium utile). Dzięki takiej konstrukcji możliwe było zarówno poddaństwo osobiste chłopów, wywodzące się z prekarii, a więc dobrowolnego oddania się w opiekę feudała w zamian za świadczenia w pracy czy czynszu, jak i system lenny, w którym wasal oferował swe usługi w zamian za protekcję i nadania ziemskie seniora. Wasal pozostawał równy seniorowi. Chłop panu – nigdy.

Poddaństwo chłopskie pogłębiło faktyczne i prawne wyodrębnianie się stanów, czyli grup społecznych o określonych rolach i znaczeniu politycznym, których przychylność władcy pozyskiwali sobie w drodze przywilejów dla szlachty, duchowieństwa i wielkich miast. Istotą były immunitety: sądowy i ekonomiczny. Chłopi, nad którymi pan sprawował władzę z tytułu poddaństwa osobistego, zostali także poddani ostatecznej władzy feudałów w sprawach sądowych i podatkowych. Chłop nie miał się gdzie odwołać od pańskiej decyzji, nawet jeśli była najbardziej krzywdząca, mając nad sobą cały pański aparat represji. Układ taki nazywano władztwem gruntowym (niem. Landeshoheit). Ale nawet w tych relacjach chłop nie był niewolnikiem. Pozostawał podmiotem, a nie przedmiotem prawa. Nie był rzeczą, lecz człowiekiem, co potwierdzało również nauczanie Kościoła. W takim także układzie stosunków chłopi nie byli uznawani za stan de iure, choć byli nim de facto.

Polska była wyjątkiem

W Rzeczypospolitej, wskutek różnych uwarunkowań, nigdy nie wytworzył się pełny, domknięty system zależności feudalnych ani tym bardziej lennych. Przez całe wieki wielka własność w Koronie, jak i jej wzorem na Litwie nie wywodziła się z lenna, ale miała charakter alodialny, czyli nadanego prawa pełnej własności. Wobec nadmiaru ziemi i braku rąk do pracy relacje między ludnością służebną czy poddaną a panem na polskiej wsi jeszcze do XVI w. musiały układać się bardziej na zasadzie patronatu niż poddaństwa. Impuls gospodarczy z XIII w. w Europie na ziemiach polskich skutkował wielkim ruchem kolonizacyjnym, gdy powstały setki wsi na prawie niemieckim i polskim, które cieszyły się przez pokolenia gwarantowanymi wolnościami. Nie bez znaczenia było lokowanie miast, do których chłopi chętnie przybywali, a w których – jak mówi stare niemieckie przysłowie – powietrze czyni wolnym.

Wpłynęło to na status prawny chłopów, który ewoluował i był zróżnicowany. Aż do połowy XVII w. można mówić w Polsce o istnieniu stanu chłopskiego, który cieszył się na tle europejskim pewnymi prawami, np. prawo wychodu, własne sądownictwo czy określone układem bądź zwyczajem ciężary na rzecz pana. Szlachta dążyła (skutecznie) do ograniczenia tych uprawnień, lecz był to proces długotrwały i wzbudzał kontrowersje wśród samej szlachty. Chłopskie prawo wychodu to możliwość dowolnego przejścia od pana do pana (lub do miasta) pod pewnymi warunkami. Ale i ich nie musiano spełnić, bo była instytucja rękojemstwa kmiecego, które uwalniało chłopa w każdym czasie. Nawet jeśli chłop dopuścił się zbiegostwa, to szlachcic, do którego dóbr przeszedł, witał go z otwartymi rękami i otaczał opieką!

Sytuacja stanu chłopskiego nie była w dawnej Polsce jednolita, bo lepiej chłop miał w dobrach królewskich, gorzej w prywatnych zaś jeszcze inaczej, biorąc pod uwagę specyfikę poszczególnych ziem Rzeczypospolitej. Chłop z dóbr królewskich mógł skarżyć przed sądem decyzję samego króla. Takich praw nie miał już chłop w dobrach prywatnych. Nijak nie da się zestawić poziomu życia tzw. gburów czy Olędrów, bogatych chłopów z Pomorza, Żuław czy północnej Wielkopolski, z chłopami na kresach ukraińskich, podlegających władzy „królewiąt". Dwa różne światy.

Istniały też grupy pośrednie między szlachtą a chłopstwem czy wewnątrz samego stanu chłopskiego. Wspomnijmy o sołtysach – bogatych właścicielach ziemskich pochodzenia chłopskiego, którzy wywodzili się od założycieli wsi, dzierżąc dziedzicznie tę godność. Ze względu na ich znaczenie i majątki już Kazimierz Wielki czynił „rycerza z sołtysa na czas wojny". Szlachta szczerze nienawidziła sołtysów i nazywała ich „panoszami", które to słowo stało się genezą znanego czasownika. Szlachta dzięki przywilejom jagiellońskim rozwiązała ten problem, usuwając sołtysów pod zarzutem „knąbrności" i przejmując sołectwa.

Z chłopa szlachcic

Z drugiej zaś strony przez wieki istniała możliwość nobilitacji przez króla chłopów za czyny wojenne, która dopiero w 1669 r. przybrała formę tzw. skartabelatu, czyli półszlachectwa. Po wojnach lat 1648–67, ku przerażeniu szlachty, znacząca liczba chłopów została podniesiona do godności szlacheckiej i skartabelat blokował nowo wyniesionym dostęp do urzędów ziemskich na trzy pokolenia.

Nie negując przywiązania chłopa do ziemi, ekstensywnej gospodarki folwarcznej ani wreszcie jego wykorzystywania w sposób dzisiaj niesłychany czy faktów uśmiercania chłopów, zauważmy jedną ciekawą sprawę: jakże kontrastuje powszechny udział chłopów w „krwawym potopie" i wypędzaniu szwedzkiego okupanta z obojętnością, a nawet wrogością chłopów wobec kolejnych insurekcji i powstań lat 1794 – 1863. Może nadal nie do końca zdajemy sobie sprawę, jakim kataklizmem, również dla spra- wy chłopskiej, był szwedzki najazd, a potem wielka wojna północna. To temat na szersze opracowanie.

Autor jest dr. hab., profesorem w Zakładzie Badań nad Ustrojem Państwa UAM.

Opinie Prawne
Jan Skoumal: Gazety walczą ze sztuczną inteligencją, a Polska w lesie
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Co ma sędzia Szmydt do reformy wymiaru sprawiedliwości
Opinie Prawne
Rafał Adamus: Możliwa korporacja doradców restrukturyzacyjnych
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Sędziowie nie potrzebują poświadczeń bezpieczeństwa, bo sami tak zadecydowali
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Tomasz Szmydt to czarna owca czy w sądach mamy setki podobnych sędziów?