Ostatnio ukazało się kilka opracowań rewidujących spojrzenie na nasze dzieje przez pryzmat klas czy grup społecznych. Prace Adama Leszczyńskiego, Kacpra Pobłockiego czy Michała Rauszera odsłaniają nieznane fakty, dopisując do historii obowiązującej oficjalnie dzieje zapomniane, często wstydliwie.
Inne pojmowanie własności
Autorzy „rewizjonistyczni", opisując sytuację chłopa pańszczyźnianego, używają określenia „niewolnictwo". Istotę systemu feudalnego panującego w Europie i Japonii (co zauważył prof. Michał Sczaniecki) aż do drugiej połowy XIX w. stanowiło poddaństwo i agraryzm, a więc dominacja wielkiej własności ziemskiej. Daleki był on od współczesnego pojmowania wolności czy równości. Nie znaczy to jednak, że łatwo poddaje się współczesnym ocenom.
Czytaj także: Maksymilian Stanulewicz: nieważność małżeństwa w prawie kanonicznym
Punktem wyjścia jest tu bowiem ówczesne pojmowanie własności jako podzielnej, a nie prawa jednolitego, absolutnego i silnie chronionego – jak dziś. Kto inny miał własność (dominium directum), a kto inny ją wykonywał jako służebną (dominium utile). Dzięki takiej konstrukcji możliwe było zarówno poddaństwo osobiste chłopów, wywodzące się z prekarii, a więc dobrowolnego oddania się w opiekę feudała w zamian za świadczenia w pracy czy czynszu, jak i system lenny, w którym wasal oferował swe usługi w zamian za protekcję i nadania ziemskie seniora. Wasal pozostawał równy seniorowi. Chłop panu – nigdy.
Poddaństwo chłopskie pogłębiło faktyczne i prawne wyodrębnianie się stanów, czyli grup społecznych o określonych rolach i znaczeniu politycznym, których przychylność władcy pozyskiwali sobie w drodze przywilejów dla szlachty, duchowieństwa i wielkich miast. Istotą były immunitety: sądowy i ekonomiczny. Chłopi, nad którymi pan sprawował władzę z tytułu poddaństwa osobistego, zostali także poddani ostatecznej władzy feudałów w sprawach sądowych i podatkowych. Chłop nie miał się gdzie odwołać od pańskiej decyzji, nawet jeśli była najbardziej krzywdząca, mając nad sobą cały pański aparat represji. Układ taki nazywano władztwem gruntowym (niem. Landeshoheit). Ale nawet w tych relacjach chłop nie był niewolnikiem. Pozostawał podmiotem, a nie przedmiotem prawa. Nie był rzeczą, lecz człowiekiem, co potwierdzało również nauczanie Kościoła. W takim także układzie stosunków chłopi nie byli uznawani za stan de iure, choć byli nim de facto.