]Od ponad dwóch lat trwały intensywne prace w Ministerstwie Sprawiedliwości nad reformą wymiaru sprawiedliwości. Gdyby oceniać tempo zmian, zakres materii reformowanej oraz efekt końcowy tych prac oceniany obszernością aktów normatywnych – to bez wątpienia wynik można uznać za imponujący.
Po dwóch latach powstały trzy wielkie projekty zmian ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, sądach powszechnych i Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. Niestety, w żadnym nie chodzi o przeciwdziałanie realnym problemom, z którymi od dziesiątek lat nie uporał się wymiar sprawiedliwości. Nawet w minimalnym stopniu nie dążą do zniesienia hierarchicznej struktury nadzorczej ani do wprowadzenia absolutnej równości wszystkich sędziów. Nie eliminują niesprawiedliwości w obciążaniu sądów i sędziów w Polsce, nie ograniczają liczby stanowisk funkcyjnych, nie rozwiązują problemu przewlekłości postępowań, nie ograniczają kognicji sądów. Zmiany te natomiast zwiększają wpływ polityków na funkcjonowanie sądów.
Zabraknie dyspozycyjnych
Upolitycznieniu wymiaru sprawiedliwości sprzeciwia się jednak całe środowisko prawników w Polsce. Dobitny wyraz dał temu kongres prawników organizowany przez środowiska sędziowskie, radcowskie i adwokackie w Katowicach. Ministerstwo Sprawiedliwości nie ma najmniejszych szans na uzyskanie poparcia środowiska dla takiej reformy wymiaru sprawiedliwości, nawet motywowanej potrzebą oczyszczenia korporacji prawniczych z popeerelowskich nieetycznych elit prawniczych. Tymczasem bez poparcia środowisk prawniczych ta reforma przeforsowana nawet siłą zakończy się porażką.
Podporządkowanie sobie przez polityków sądów wymaga jeszcze znacznej rzeszy współpracujących sędziów i prawników, a na tych – jak pokazuje postawa całego zjednoczonego środowiska prawniczego – nie ma co liczyć. Używając aktualnej ostatnio metafory, festiwal w Opolu nie odbędzie się bez artystów; podobnie jest z sądami – jeśli nie będzie dyspozycyjnych sędziów, prezesów, przewodniczących wydziałów, członków Krajowej Rady Sądownictwa, prawników – cała reforma wymiaru sprawiedliwości jest skazana na niepowodzenie. Aktualna zaś postawa środowisk prawniczych pokazuje ich wyjątkową mobilizację, jedność i brak tolerancji dla konformistycznych postaw.
Reforma nie ma również szans na poparcie społeczne. Przytaczany zaś na uzasadnienie zmian w wymiarze sprawiedliwości argument walki z dyspozycyjnymi sędziami z PRL, którzy wciąż orzekają w sądach wbrew intencjom reformatorów, działa przeciwko nim samym. Przypomina bowiem całemu społeczeństwo nieodległą przecież przeszłość, to jest sędziów dyspozycyjnych realizujących politykę sekretarzy partyjnych na każdym szczeblu władzy i w każdym gatunkowo rodzaju spraw. Od procesów przeciwko robotnikom w 1970 i 1976 roku po trywialne sprawy rodzinne lokalnych podsekretarzy partii.