Przewlekłość postępowań sądowych i konieczna reforma sądownictwa to ważny w ostatnim czasie temat. Oczywiście za przewlekłość odpowiadają wszyscy oprócz polityków. Niektóre pomysły mają ograniczyć prawo do sądu.
Teraz sprawie przygląda się wiceminister sprawiedliwości, sędzia Łukasz Piebiak, który znalazł już winnych: za przewlekłość odpowiadają strony i ich pełnomocnicy. Uff, minister wnet przewlekłość zlikwiduje, zaczynając od ukarania winnych: najpierw trzeba podnieść opłaty sądowe. Niech obywatel dwa razy się zastanowi, czy naprawdę chce skorzystać z usługi publicznej zwanej wymiarem sprawiedliwości.
Z komunikatu ministerstwa wynika, że oprócz wprowadzenia nowej fazy postępowania przygotowawczego, tzw. planu rozprawy, a także kontroli międzyinstancyjnej oraz wprowadzenia właściwości przemiennej dla konsumentów, żadna ze zmian nie sprzyja stronom, a ma jedynie ułatwić pracę sędziom. Znów okazuje się, że jedyną słuszną perspektywą potrzebnych zmian jest perspektywa sędziego. Tymczasem gdyby sędzia Łukasz Piebiak korzystał z dobrodziejstwa art. 212 k.p.c., już dawno naprawiłby przewlekłość postępowania w swoim referacie. Niezależnie od tego zgadzamy się, że skoro sędziowie nie chcą korzystać z tzw. planu rozprawy przewidzianego już obecnie w art. 212 k.p.c. dobrowolnie, to należy wprowadzić taki plan obowiązkowo. To samo dotyczy podwójnego sprawdzania kwestii formalnych przy apelacji. Zmiana ta jest nad wyraz potrzebna i rzeczywiście powinna skrócić czas oczekiwania na wyrok drugiej instancji.
Reszta zmian jest jednak wyłącznie pozorna i zbliża proces cywilny jeszcze bardziej do procedury sformalizowanej. Proces cywilny przestaje być procesem rozstrzygania spraw cywilnych, a staje się urzędniczą machiną łapania stron na błędach formalnych, by tylko nie wydać w sprawie merytorycznego rozstrzygnięcia. Dodatkowy rygoryzm i inne proponowane zmiany nie zlikwidują przewlekłości postępowań, a jedynie przyniosą straty wizerunkowe dla całego wymiaru sprawiedliwości. Nie da się zlikwidować przewlekłości samą zmianą procedury, gdyż to nie prawo jest jej wyłącznie winne. Z naszego doświadczenia wynika bowiem, że główne przyczyny przewlekłości tkwią w złej organizacji, w tym zarządzaniu dokumentami, a nie w samej pracy sędziów czy też pracowników sekretariatów.
Dobry wzór u komorników
Na przykład we Wrocławiu zdarza się, że nakaz zapłaty sędzia wyda nawet w terminie dwóch tygodni, tyle że potem przez trzy miesiące nie może on zostać wysłany. W naszej ocenie nikt nie przeprowadził audytu i nie stwierdził rzeczywistych przyczyn przewlekłości postępowań w Polsce. Ministerstwo Sprawiedliwości zainwestowało miliony w nagrywanie rozpraw, a nie zmodyfikowało systemu zarządzania korespondencją, która w sądzie jest powtarzalna i z łatwością mogłaby być generowana automatycznie włącznie z kopertą. Wystarczy spojrzeć na system zarządzania korespondencją u komorników sądowych, którzy zautomatyzowali prawie wszystko, co się dało. Przypomnieć tu można kazus tzw. hurtowni komorniczych, które obsługiwały kilkaset tysięcy spraw rocznie.