Anatomia korupcji

Czytanie sprawozdań, nawet wnikliwe, nie posłuży ujawnianiu nadużyć

Aktualizacja: 16.12.2017 09:51 Publikacja: 15.12.2017 23:32

Anatomia korupcji

Foto: 123RF

Ostatnio opinię publiczną elektryzują doniesienia o nieprawidłowościach w zarządzaniu sądami przez ich dyrektorów. Sądzę, że to doskonały moment, by uświadomić sobie, jak niewiele wiemy o korupcji i jak niewiele robimy, by z nią walczyć. Gdy w telewizji słyszę, że oto w świetle jupiterów aresztowano kolejnego dyrektora, myślę, że skończy się jak zawsze, to jest tylko na chwilowej medialnej wrzawie i pustym postanowieniu, że coś z tym trzeba zrobić. A za kilka miesięcy będziemy żyć kolejną, podobną aferą.

Modus operandi

Jeżeli w różnych jednostkach (np. spółkach komunalnych i prywatnych, samorządowych zakładach budżetowych) dochodzi do transferowania pieniędzy, to odbywa się to najczęściej w drodze umów cywilnoprawnych polegających na: konsultingu, tworzeniu ekspertyz, analiz, wydawaniu opinii, sprzedaży wątpliwej jakości znaków towarowych, know-how... A to dlatego, że w tej kategorii umów nie ma ekwiwalentności świadczenia. Można kilkanaście zapisanych kartek szumnie zwanych ekspertyzą sprzedać za kilkadziesiąt tysięcy złotych. Zdecydowanie rzadziej transferowaniu pieniędzy służą umowy dotyczące szkoleń czy też usług marketingowych.

Jak zapobiegać

Od lat zdumiewa mnie, że w wielu jednostkach, które powinny być nadzorowane, nie ma procedur przewidujących ewidencjonowanie umów, a następnie badanie ich celowości oraz zupełności tworzonej ewidencji. Jednostki nadrzędne w wielu przypadkach nie interesują się tym, na co wydawane są pieniądze. Są i takie podmioty, w których nawet nie wyłącza się możliwości sporządzania umów sponsoringu czy darowizn. W konsekwencji pieniądze wypływają strumieniami na rzecz wątpliwych fundacji czy klubów sportowych, a osoby zarządzające nawet nie muszą silić się na wykazywanie, że darujący coś na tym zyskał.

Kiedyś obsługiwałam podmiot podległy jednostce samorządu terytorialnego. Ani razu nikt nie przyszedł na kontrolę, nie przeglądał faktur kosztowych, nie interesował się wydatkami. Nietrudno się więc dziwić, że i u nas po jakimś czasie wykryto dość osobliwą usługę konsultingową. Za przygotowanie dokumentów do kredytu jednostka zapłaciła firmie doradczej 28 tys. zł (na marginesie dodam, że reprezentujący bank doradca finansowy nie pobiera opłat od kredytobiorcy, ale zaspokaja się z prowizji wypłacanej przez bank). Ile jeszcze takich umów było u nas podpisanych, tego nie wiadomo, bo nikt nie był zainteresowany przeprowadzeniem całościowej kontroli.

Nadzór iluzoryczny

Wokół nadzoru właścicielskiego narosło w naszym kraju sporo przesądów. Jednym z nich jest założenie, że najlepszym sposobem wykrywania nieprawidłowości w jednostce jest zlecenie badania sprawozdania finansowego. Problem w tym, że sprawozdanie finansowe samo w sobie nie służy ujawnianiu nadużyć. Nie znajdziemy w nim rubryk, w których wskazywano by, w ilu przypadkach w spółce zawarto umowy niecelowe, umowy z członkami rodziny, ze spółkami „zaprzyjaźnionymi", czy też w ilu przypadkach tak zawężono warunki przetargu, by wygrał go z góry określony podmiot. Tak więc badanie sprawozdań finansowych – choć ważne – nie może zwalniać osób odpowiedzialnych za nadzór od podejmowania dodatkowych czynności kontrolnych.

Brak procedur, mało konkretów

Jak wynika z informacji przekazywanych mi przez uczestników prowadzonych przeze mnie szkoleń, w wielu jednostkach samorządu terytorialnego w ogóle nie ma ustalonych procedur kontrolnych nad podległymi podmiotami. W konsekwencji nadzór ogranicza się do czynności formalnych, tj. przyjmowania ad acta przesyłanych przez nie protokołów posiedzeń organów czy też sprawozdań finansowych. A są i takie jednostki, w których w ogóle nie ma osób odpowiedzialnych za nadzór, na co zwracała uwagę Najwyższa Izba Kontroli w swoich wystąpieniach. W innych jednostkach widać wolę działania, aczkolwiek raczej iluzoryczną. Niedowierzającym proponuję znaleźć za pośrednictwem internetu zarządzenia prezydentów miast wprowadzające regulaminy nadzoru. Konia z rzędem temu, kto znajdzie regulamin, w którym byłoby napisane, co konkretnie mieliby sprawdzać pracownicy urzędu w kontekście korupcji.

W regulaminach tych pełno ogólników typu: dział audytu: „czuwa", „dba", „dochowuje należytej staranności", „dokonuje oceny". Czasami pojawiają się konkrety polegające na obowiązku przyjmowania kwartalnych sprawozdań finansowo-ekonomicznych czy też sprawozdań finansowych, a także ich analizy. Jak już napisano wcześniej, tego rodzaju dokumenty nie służą ujawnianiu nadużyć, tak więc ich czytanie, choćby nawet bardzo wnikliwe, nie może doprowadzić do wykrycia korupcji.

Antykorupcyjne zaklinanie rzeczywistości

Czasami mam wrażenie, że w naszym kraju istnieje antykorupcyjne zaklinanie rzeczywistości. Ot, wystarczy do kodeksu spółek handlowych wprowadzić przepis, że rada nadzorcza sprawuje stały nadzór nad działalnością spółki we wszystkich dziedzinach jej działalności (patrz art. 219 § 1 i art. 382 § 1 kodeksu) i jej członkowie już będą wiedzieć, co i jak mieliby sprawdzać. Jakiś czas temu zdawałam egzamin dla kandydatów na członków rad nadzorczych. Z przykrością stwierdzam, że nikt podczas egzaminu nie wymagał od nas wiedzy o kontroli i sposobie jej przeprowadzania, wystarczyło pamięciowe, bezrefleksyjne opanowanie ustaw.

Jedna z ostatnich nowelizacji ustawy o rachunkowości zobligowała część podmiotów do zamieszczania w sprawozdaniach z działalności jednostki informacji o stosowanych formach przeciwdziałania korupcji (patrz art. 49b ust. 2 pkt 3). Mogę tylko podejrzewać, że legislacyjna inicjatywa skończy się na wprowadzeniu w tych podmiotach regulaminów kopiowanych z internetu, z których będzie wynikać, że ich pracownicy mają „dbać", „czuwać" i „wykazywać troskę". „Słowa, słowa, słowa" – jak by powiedział Hamlet.

Autorka jest radcą prawnym, zajmuje się tworzeniem procedur i szkoleń z nadzoru właścicielskiego

Ostatnio opinię publiczną elektryzują doniesienia o nieprawidłowościach w zarządzaniu sądami przez ich dyrektorów. Sądzę, że to doskonały moment, by uświadomić sobie, jak niewiele wiemy o korupcji i jak niewiele robimy, by z nią walczyć. Gdy w telewizji słyszę, że oto w świetle jupiterów aresztowano kolejnego dyrektora, myślę, że skończy się jak zawsze, to jest tylko na chwilowej medialnej wrzawie i pustym postanowieniu, że coś z tym trzeba zrobić. A za kilka miesięcy będziemy żyć kolejną, podobną aferą.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA