Noworoczny ład, rządowy prezent dla przedsiębiorców, księgowych i doradców podatkowych, jest pełen niewiadomych. Jak już wielokrotnie pisaliśmy w „Rzeczpospolitej", wielu prowadzących własny biznes zwyczajnie straci na tym, co wymyśliła partia rządząca. Niektórzy liczą, że szansą na minimalizację strat mogłoby być przejście na ryczałt od przychodów ewidencjonowanych, m.in. z powodu innego naliczania i poboru składki zdrowotnej. Okazuje się, że sama niższa stawka podatku i jasno ustalona składka zdrowotna to nie wszystko. Bo stawek ryczałtu jest kilka i zależą od tego, z jakim biznesem mamy do czynienia. Trzeba często zmienić klasyfikację działalności gospodarczej PKWiU. Ale na jaką, żeby było wszystko zgodnie z przepisami? Często do końca nie wiadomo. Jeśli przedsiębiorca rozliczy się według niewłaściwej stawki, będzie miał kłopoty i murowany spór z fiskusem. A podatnicy VAT muszą jeszcze pamiętać o obowiązkach związanych z rozliczeniem tego podatku. Dokonanie właściwego wyboru nie jest więc łatwe.
Szkoda, że – jak zapowiedział wiceminister finansów Jan Sarnowski – ewentualne zmiany przepisów wprowadzonych Polskim Ładem będą możliwe dopiero w 2023 r. Wychodzi na to, że przedsiębiorcy i księgowi będą musieli na razie radzić sobie sami. Nie pierwszy to już raz.
Czytaj więcej
Wielu przedsiębiorców nie wie, jaką stawkę zastosować. Rząd zapowiada uproszczenie, ale od 2023 r.
Dostosowywanie się biznesu do Polskiego Ładu będzie więc przypominało „rozpoznanie bojem". Ta taktyka wiąże się z dużymi stratami, a efekty są często wielką niewiadomą. Czy wprowadzanie takich reform podatkowych i zmiana zasad prowadzenia działalności gospodarczej musi przypominać frontowe walki, gdzie po jednej stronie stoją zdezorientowani polscy przedsiębiorcy, a po drugiej rządzący z hasłami o nadchodzących wspaniałych czasach? Nie musiałoby tak być, gdyby pomysłodawcy zechcieli dostrzec poważne mankamenty nowych przepisów. Eksperci wyraźnie wskazywali, co może sprawić kłopoty. Piewcy Polskiego Ładu zignorowali np. postulaty przesunięcia reformy w życie.
Koszty przyjęcia niewłaściwych rozwiązań czy interpretacji poniesiemy ostatecznie my wszyscy, a wprowadzane przez rząd zmiany mogą zostać zapamiętane jako polski nieład lub po prostu bałagan.