Wróciła dyskusja o podatku od towarów i usług pobieranym przez notariuszy. Wszystko przez to, że kilka urzędów skarbowych w pismach do izb notarialnych podważyło mającą już 28 lat praktykę doliczania VAT do taksy dla rejenta.

Żeby było pikantniej, fiskus powołuje się na stanowisko rzecznika praw obywatelskich, który z kolei przywołuje uchwałę Sądu Najwyższego jeszcze z 2014 r. Sędziowie dokonali w niej wykładni przepisów o wynagrodzeniu notariuszy, które według SN jednoznacznie i niewątpliwie przemawiają przeciwko podwyższaniu tego wynagrodzenia o podatek. Całość opłaty powinna się już mieścić w notarialnej taksie.

Czytaj więcej

Fiskus kwestionuje opłaty naliczane przez notariuszy

Taka radykalna zmiana podejścia do tematu poboru podatku zmusza do zastanowienia się nad jej przyczynami i skutkami. Przyczynami, bo wywracające system rewolucje w orzecznictwie potwierdzają bylejakość legislacji. Mieliśmy już z tym do czynienia, gdy Naczelny Sąd Administracyjny odwracał długoletnią zasadę rozliczania VAT przez samorządy, co wywołało wiele perturbacji w gminach, czy z podatkiem od opłat komorniczych. Tak się nie buduje zaufania do państwa prawa. Problem ze skutkami jest z kolei taki, że ewentualna konieczność zwrotu tego, co się przez lata nienależnie pobierało, stanowi spore wyzwanie. Zapłacą tyleż rejenci, co ich klienci. Ci byliby skazani na wieloletni proces z notariuszem. Ucieszyliby się jedynie władcy budżetu. Do kasy wpadłoby parę złotych, a to ważne w dobie szukania pieniędzy na sfinansowanie Polskiego Ładu. W takich okolicznościach każdy grosz się liczy. Nie czas na dostosowywanie się do orzeczeń SN, tego siedliska anarchii, której kres położyć ma zapowiedziana przez prezesa PiS głęboka reforma i okrojenie składu. Patrząc na te zapędy, tylko czekać, aż podobne pisma popłyną do samorządu adwokatów, radców prawnych, lekarzy i innych profesji.

Co ciekawe, Ministerstwo Sprawiedliwości nie gra w jednej drużynie z aparatem skarbowym w sprawie notariuszy i podatku od ich czynności. Resort broni dotychczasowej praktyki rejentów. Jednak stanięcie w jednym rzędzie z Sądem Najwyższym i rzecznikiem praw obywatelskich i tym razem okazało się nierealne.