Pan Tomasz Budziak w swojej polemice z artykułem Juli Kluczyńskiej i Justyny Duriasz-Bułhak zadaje retoryczne pytanie: „Czy darczyńcy to barany?". Cały wywód Pana Budziaka wskazuje – zapewne wbrew intencjom Autora - iż niebezpieczeństwo mylenia fundacji filantropijnych, działających na rzecz dobra wspólnego z fundacjami rodzinnymi, będących jedynie instrumentem zarządzania majątkiem prywatnym wąskiego grona osób, jest w praktyce jak najbardziej realne. Potwierdzenie ryzyka chaosu terminologicznego widać również w artykule Pani Katarzyny Karpiuk ("Fundacja rodzinna nie zaszkodzi organizacjom charytatywnym").
Czytaj też: Fundusz czy fundacja, czyli dlaczego nazwa ma znaczenie
Autor dosyć beztrosko miesza zapisy ustawy o fundacjach z zapisami ustawy dotyczącej pożytku publicznym, w karkołomny sposób dowodząc, iż „idea prawna pożytku publicznego jest reliktem warunków prawa czasów schyłkowego socjalizmu". Otóż, ustawa o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie pochodzi z 2003 roku, więc mielibyśmy tutaj do czynienia z bardzo późnym socjalizmem. Ustawa o fundacjach z 1984 roku mówi z kolei, iż „Fundacja może być ustanowiona dla realizacji zgodnych z podstawowymi interesami Rzeczypospolitej Polskiej celów społecznie lub gospodarczo użytecznych". Można oczywiście uznać ten zapis za socjalistyczny przeżytek (chociaż naszym zdaniem tak nie jest), jednak nadal mówimy o zapisie obowiązującego prawa, niezależnie od prywatnych przemyśleń Autora na ten temat. Absolutnie zaskakujące są w tym kontekście także słowa p. Karpiuk, która twierdzi, iż: Nie jest to bowiem pojęcie [fundacji] zarezerwowane wyłącznie dla instytucji o celach społecznych – żaden z obowiązujących przepisów nie zawiera takiego zastrzeżenia. Otóż zawiera, wprost i bez żadnego pola do interpretacji.
Konstruowanie przy pomocy nieprawdziwych informacji (np. w kwestii dat) opinii na temat obowiązującego porządku prawnego, by wzmocnić siłę perswazyjną własnych argumentów, wydaje się nadużyciem. Podobnie jak ogólnikowe wspominanie „afer", których dowodem miałyby być wyniki wyszukiwania w internecie. Czyżby Autor uznawał, że tylko na podstawie prostych operacji wyszukiwania można budować jakąkolwiek solidną wiedzę o czymkolwiek? Np. o aferach z udziałem działających w Polsce firm?
Autor myli również organizacje pożytku publicznego z tymi działającymi w sferze pożytku publicznego, a to one stanowią większość zarejestrowanych w Polsce fundacji. Organizacje posiadające status "OPP" (który m.in. uprawnia je do otrzymywania 1% podatku PIT) stanowią stosunkowo wąską grupę, bo ok. 10% działających w naszym kraju fundacji i stowarzyszeń. Już sama ta konfuzja dowodzi, że Polacy nie rozróżniają typów organizacji pozarządowych, nawet jeśli - zdaniem Autora - biegle rozróżniają typy spółek. Błędy tego typu przydarzają się również prawnikom, co wyraźnie widać w artykule autorstwa pani Katarzyny Karpiuk „fundacja rodzinna nie zaszkodzi organizacjom charytatywnym". Autorka twierdzi, że skoro fundacje rodzinne nie będą organizacjami pożytku publicznego (OPP), to nie będą mogły otrzymywać darowizn. Przypominamy, że organizacje społeczne, w tym fundacje, mogą otrzymywać darowizny, nawet jeśli nie posiadają statusu OPP (tzw. zwolnienie przedmiotowe). Skoro sprawa nazewnictwa i ulg podatkowych nie jest jasna nawet dla prawników, tym bardziej nie będzie prosta dla obywateli niezajmujących się kwestiami prawnymi profesjonalnie. W Wielkiej Brytanii, fundacje rodzinne, których jednym z celów statutowych jest np. działalność oświatowa cieszą się licznymi przywilejami podatkowymi, nawet w sytuacji, gdy wspomniana działalność ograniczona jest wyłącznie do grona członków rodziny fundatora. Podejście takie budzi jednak liczne kontrowersje i nie jest chyba modelem, który chcielibyśmy przenieść na grunt polski.