To stowarzyszenie, wnoszące kiedyś wiele do dyskusji o reformach Temidy, a teraz kojarzone z napastliwymi wystąpieniami jego niektórych liderów, wydało rzecz pożyteczną.
Czytaj także: Już 40 sędziów odeszło ze stowarzyszenia Iustitia
Trudno powiedzieć, że badanie było reprezentatywne nawet dla 2200 zrzeszonych w stowarzyszenu sędzów, jeśli w dobrowolnej ankiecie wzięło udział zaledwie 330, a przecież wszystkich sędziów jest ponad 10 tys. Badania tych 3 proc. sporo jednak mówią o stanie sędziowskim.
Trzeba pamiętać, że w badaniu wzięli zapewne udział aktywniejści i bardziej radykalni członkowie Iustitii, więc ich krytyczne oceny obecnych zmian bynajmniej nie dziwią. To, co w tym miejscu warte uwagi, to główna informacja, że 84 proc. ankietowanych sędziów nie zetknęło się osobiście z naciskami o charakterze politycznym, a 15 proc. miało z nimi kontakt. Każdy nacisk na sędziego jest karygodny, ale podane konkretne przykłady, jak postępowanie wyjaśniające rzecznika dyscyplinarnego wobec Bartłomieja Przymusińskiego za jego wypowiedź dla telewizji o „konkursie piękności" w KRS nie jest moim zdaniem naciskiem na sędziego, tylko uzasadnionym zwróceniem uwagi na wymaganą w tej profesji powściągliwość. Po to są zresztą dyscyplinarki.
Podejrzewam, że realne naciski polityczne odbywają się nieformalnie, niejawnie, nawet aluzyjnie, i one wymagają głębszego zbadania. Bo pewnie część jest odczytywana na wyrost. Oczywiście konkretów podać nie mogę, bo takich nie znam. W masie swej sędziowie nie odczuwają jednak nacisków – to sedno ankiety. Owszem, martwi powszechna w Iustitii obawa, że niezależność sądownictwa jest zagrożona: 90 proc., (choć to raczej kwestia przekonania wynikającego z psychologii, niż faktu), ale w sumie nie są to, jak mówi szef stowarzyszenia Krystian Markiewicz „zatrważające wyniki badań". Sam zresztą raport rozpoczyna się stwierdzeniem, że jego wyniki „nie są optymistyczne", co jaskarawie odstaje od radykalnej konkluzji lidera.